Mojego synka gwałcili w szpitalu

2008-08-04 6:30

Skandal w łódzkim szpitalu psychiatrycznym! Pod okiem lekarzy molestowano ośmiolatka.

To wstrząsająca historia! 8-letni Patryk z Piotrkowa Trybunalskiego (woj. łódzkie) trafił na obserwację do łódzkiego szpitala psychiatrycznego. Zamiast fachowej opieki przeżył tam prawdziwy horror. - Mojego synka wielokrotnie zgwałcono, zmuszano do stosunków oralnych i bito. A lekarze zamiast interweniować, proponowali mi wyciszenie sprawy - mówi wstrząśnięta Marzena Biernacka (26 l.), mama Patryka

- Kąpałem się pod prysznicem. Wtedy oni do mnie przyszli. Zaczęli mnie obmacywać. Potem jeden z nich włożył mi siusiaka. Grozili, że zabiją mnie i moją mamę. Bałem się odezwać. Kiedy indziej wpadli do mnie do pokoju. Chciał mi włożyć do buzi. Broniłem się. Wtedy wybił mi ząb. Musiałem to zrobić. Tak było kilka razy - tak o swoim tragicznym pobycie w szpitalu opowiada ośmioletni Patryk.

Na obserwację do Szpitala dla Nerwowo i Psychiatrycznie Chorych im. Babińskiego w Łodzi skierował go lekarz z Piotrkowa Trybunalskiego. Patryk był nadpobudliwy. Na oddział dziecięcy trafił zaraz po zakończeniu roku szkolnego.

Miał tu być zdiagnozowany. Badania lekarskie zamieniły się jednak w horror, o którym Patryk nie zdoła zapomnieć do końca życia. Niewinne dziecko stało się ofiarą kilku starszych chłopaków, także pacjentów szpitala psychiatrycznego. Ośmiolatek był przez nich wielokrotnie gwałcony, zmuszany do seksu oralnego oraz bity.

17 lipca mama chłopca odebrała telefon z łódzkiego szpitala.

- Proszę jak najszybciej przyjechać po swoje dziecko - usłyszała kobieta w słuchawce.

Pani Marzena wsiadła w samochód i przerażona pognała do Łodzi. W szpitalu usłyszała, że z Patrykiem były "pewne problemy".

- Nie wiemy, jak pani to odbierze, ale pani synowi przydarzyły się pewne kłopoty na tle seksualnym - bardzo spokojnie poinformował ją lekarz.

Gdy zaczęła pytać o szczegóły, usłyszała przerażającą prawdę. Jej synek był gwałcony i bity przez innych pacjentów oddziału dziecięcego. Jak to możliwe, że lekarze nie zareagowali od razu? Na to pytanie roztrzęsiona kobieta nie dostała odpowiedzi.

- Mówili mi, że o całej sprawie nikt nie powinien się dowiedzieć, bo Patryczek mógł się zarazić wirusem HIV, a to dla szpitala byłby straszliwy cios - opowiada łamiącym się głosem Marzena Biernacka (26 l.).

Kochająca matka czym prędzej zabrała synka ze szpitala. - Długo biłam się z myślami. W końcu zawiadomiłam policję o przestępstwie - opowiada. Wszczęto śledztwo. Z obdukcji lekarskiej wynika, że Patryk miał na ciele siniaki, poraniony odbyt oraz wybity ząb.

- Ten ząb Patryk stracił, gdy zmuszano go do seksu oralnego - mówi mama skrzywdzonego dziecka, z trudem powstrzymując łzy.

Pani Marzena nie może darować pracownikom szpitala, że choć wiedzieli o przestępstwie, nie zawiadomili policji, a gdy ruszyło śledztwo, zasłaniali się tajemnicą lekarską.

- Śledztwo wszczęliśmy na wniosek mamy chłopca - przyznaje Joanna Kącka (34 l.) z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - To prawda, że podczas przesłuchania lekarz zasłaniał się tajemnicą lekarską.

Chcieliśmy o sprawie porozmawiać z ordynatorem oddziału dziecięcego, Renatą T. (55 l.). Ona też powoływała się na tajemnicę lekarską. - Lepiej nie robić szumu wokół tej sprawy - stwierdziła sucho i wyprosiła nas.

Nazwisko bohaterki tekstu celowo zostało zmienione

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki