- Bartosz G., podejrzany o zabójstwo Mai z Mławy, wraca do Polski z Grecji w specjalnym konwoju.
- Zostanie przetransportowany do aresztu śledczego.
- Po transporcie do Płocka usłyszy zarzuty, a następnie czeka go obserwacja psychiatryczna.
Długo wyczekiwany moment. Ekstradycja Bartosza G.
To powrót, którego rodzina Mai wyczekiwała miesiącami, choć ich koszmar wcale się wtedy nie skończył. – Nie było ani jednego dnia spokoju. Nie zacząłem przeżywać żałoby – mówił 15 grudnia ojciec nastolatki, Jarosław Kowalski, podczas rozprawy w sądzie w Płocku przeciwko matce Bartosza G. Z jego zeznań wyłania się obraz niewyobrażalnego cierpienia, potęgowanego falą hejtu, która – według pełnomocnika rodziny – liczyła nawet do dziesięciu tysięcy wpisów. Sam ojciec wspomina komentarz, który usłyszał po odnalezieniu ciała córki: - „Śmieć znalazł się tam, gdzie jego miejsce”. Do dziś nie jestem w stanie tego pojąć.
Proces cywilny przeciw Katarzynie G., matce podejrzanego, ruszył 16 grudnia. Kobieta nie stawiła się w sądzie. Według relacji ojca Mai, zamiast empatii rodzina G. od początku miała reagować agresją, wyzwiskami i ubliżaniem, także w kontakcie bezpośrednim. – Czułem, że coś ukrywają – wspominał moment rozmowy w czasie poszukiwań. – Patrząc im w twarz, wiedziałem, że to nie jest szczera odpowiedź.
Konwój jak z filmu
Ustaliliśmy, że dziś (sobota, 20 grudnia) wczesnym wieczorem, zaraz po lekkiej kolacji w Grecji, do celi 18-letniego Bartosza G. mają wejść funkcjonariusze. Podejrzany właściwie do końca nie pozna ani godziny, ani dnia wylotu. Zostanie przebrany w jaskrawy, specjalny uniform. Na głowę zgodnie z procedurą założą mu hełm ochronny, który zapobiega okaleczeniu, a na ręce i nogi – kajdanki zespolone. Konwój z bronią ostrą przewiezie go na lotnisko, skąd odbiorą go polscy policjanci ze specjalnej grupy konwojowej. Zostanie posadzony do samolotu specjalnego, to najprawdopodobniej będzie wojskowa maszyna. Zostanie posadzony na parciany fotel. Samolot zabierze go prosto do Warszawy. Na pokładzie – jedynie funkcjonariusze i medyk. Zero kontaktu, zero swobody. Cały czas w hełmie, kajdanach. Razem z nim do samolotu zostaną przekazane jego rzeczy osobiste i dokumenty w tej sprawie na terenie Grecji.
Po lądowaniu w wojskowej części lotniska Chopina Bartosz G., zostanie błyskawicznie przejęty przez specjalny policyjny konwój. Kierunek: areszt śledczy. To tam spędzi całe święta – w pojedynczej celi, pod stałą obserwacją. Najpierw procedury, badanie przez lekarza, osadzenie w celi przejściowej. Potem izolacja, z której nie wyjdzie do końca roku.
Po świętach – Płock i zarzuty
Jak wynika z nieoficjalnych ustaleń, dopiero po świętach Bartosz G. zostanie przewieziony do Prokuratury Okręgowej w Płocku, gdzie mają być przedstawione formalne zarzuty - zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem oraz zbezczeszczenia zwłok. Odebrane te zostaną jego wyjaśnienia, o ile będzie chciał takowe złożyć. Cała czynność od momentu odebrania 17-latka z Grecji będzie rejestrowana przez policyjnego technika.
Po tym wszystkim, Bartosz G., stanie przed sądem. Prokurator złoży wniosek o przedłużenie tymczasowego aresztowania – na razie orzeczonego przez sąd grecki. To tylko formalność w tym przypadku.
Potem czeka go obserwacja psychiatryczna, która – jak wynika z przepisów – może potrwać nawet pół roku. Dopiero po niej możliwe będzie rozpoczęcie procesu, na który czeka cała Polska, a przede wszystkim rodzina zamordowanej Mai.
Pełnomocnik rodziny odmawia komentowania szczegółów: – Wypowiem się, gdy podejrzany będzie w Polsce i znany będzie termin czynności w prokuraturze – ucina.
Dziś jednak jedno jest pewne: nocą do Polski wraca człowiek, którego historia wzburzyła życie wielu osób. A święta spędzi nie wśród bliskich, lecz za kratami – pod okiem strażników, w ciszy aresztu, który ma być jedynie początkiem drogi do rozliczenia dramatycznej sprawy.