Prywatna wojna Lisa za kasę TVP

2009-12-09 6:30

Tomasz Lis (43 l.) na koszt TVP prowadzi prywatną walkę z mediami. Do studia zaprosił własnego adwokata, który pomaga mu wygrać proces o kilkaset tysięcy zł.

Tomasz Lis (43 l.) do swojego programu publicystycznego w TVP 2 zaprosił mecenasa Macieja Ślusarka, by opowiedział, jak to media rzekomo naruszają prywatność celebrytów. Obaj panowie doszli do wniosku, że sądy zbyt łagodnie traktują wydawców gazet. Dziwnym trafem redaktor Lis ani słowem nie wspomniał, że sam walczy o kilkusettysięczne odszkodowanie od wydawcy "Super Expressu", a zaproszony do studia prawnik występujący jako niezależny ekspert jest prawnikiem Lisa i reprezentuje go przed sądem.

Poniedziałkowe wydanie programu "Tomasz Lis na żywo". W studiu trwa dyskusja o zachowaniu prawa do prywatności przez znane osoby i o rzekomym naruszaniu ich dóbr osobistych przez media. Jako specjalistę Tomasz Lis przedstawia mecenasa Macieja Ślusarka. Nie wspomina, że prawnik reprezentuje go w prywatnym procesie, jaki wytoczył "Super Expressowi". Obaj panowie rzucają pod adresem prasy bardzo poważne oskarżenia. Niestety, w studiu nie ma żadnego przedstawiciela oskarżanych mediów, który mógłby się bronić przed zarzutami. Zdaniem medioznawców taka sytuacja jest niedopuszczalna.

- Zwykła dziennikarska rzetelność wymagała, by pan Lis poinformował, że zaproszony do studia mecenas reprezentuje go przed sądem w jego prywatnej sprawie - mówi prof. Tadeusz Kowalski (54 l.), medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. Zniesmaczeni zachowaniem Lisa są również politycy. - Adwokat Tomasza Lisa nie powinien wypowiadać się jako ekspert w programie prowadzonym przez Tomasza Lisa. Lepiej, gdyby wypowiadał się faktyczny znawca tematu, a nie jego prawnik - mówi Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO, 68 l.), szefowa Sejmowej Komisji Kultury i Srodków Przekazu.

Podobnie uważa Jan Ołdakowski (PiS, 37 l.), z komisji kultury. - Zapraszanie prawnika, który jest stroną w procesie Lisa i przedstawianie go jako specjalisty, jest nadużyciem ze strony dziennikarza. To przecież pan Lis mieni się jako dziennikarz, który miał wyznaczać wysokie standardy dziennikarstwa. A to co zrobił, z przestrzeganiem standardów nie ma nic wspólnego.

Tomasz Lis w trakcie programu starał się udowodnić, m.in. dzięki pomocy reprezentującego go w prywatnym procesie prawnika, że kolorowa prasa przyczyniła się do obniżenia standardów w mediach. Według medioznawcy prof. Tadeusza Kowalskiego, sytuacja wygląda inaczej. - Bardzo łatwo jest generalizować i wygłaszać banalne sądy na podstawie jednostkowych, skrajnych sytuacji. Prawda jest tymczasem taka, że ludzie znani nie potrafią żyć bez mediów. Są zakładnikami swojej popularności (czyli także tego, jak często pisze się o nich w gazetach), bo od tego zależy chociażby wysokość ich honorariów. - ocenia specjalista. - Celebryci bardzo często użalają się nad swoim losem, a tymczasem prowadzą z mediami cyniczną grę. Mają agentów, którzy rozpuszczają plotki, wysyłają do redakcji zdjęcia, ustawiają się na tzw. sesje z ukrycia. Często też sprzedają swoje śluby, a nawet pogrzeby swoich bliskich - dodaje profesor.

Poprosiliśmy rzecznika TVP o komentarz w tej sprawie, jednak do momentu zamknięcia tego wydanie "SE" nie dostaliśmy odpowiedzi.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki