Antoni Macierewicz SŁYSZY STRZAŁY

2013-04-17 21:21

Antoni Macierewicz (65 l.) chce, by prokuratura raz jeszcze przeanalizowała film nakręcony zaraz po katastrofie smoleńskiej. Powołuje się na ekspertyzy, z których wynika, że na miejscu tragedii słychać było strzały. Czy to miałoby tłumaczyć, co stało się z trzema osobami, które rzekomo miały przeżyć upadek tupolewa?

- Mam świadectwa trzech niezależnych osób, że trzy osoby przeżyły katastrofę i zostały odwiezione karetkami do szpitala - zapewniał tydzień temu Macierewicz. Niemal wszystkie służby dementowały te doniesienia, zapewniając, że wszyscy uczestnicy tragicznego lotu zginęli na miejscu. Ale to niejedyne sensacje. Antoni Macierewicz ma kolejne. - Mamy 24 świadków, którzy widzieli lub słyszeli, jak dochodziło do eksplozji samolotu w powietrzu - mówił niedawno w programie "Gazety Polskiej". Odpalił też wtedy prawdziwą bombę na temat strzałów na miejscu katastrofy. - Dane, jakie posiadamy, upewniają nas w przekonaniu, że strzały jednak były. Prokuratura w ogóle nie podjęła żadnej próby zanalizowania tych strzałów, dojścia do tego, kto strzelał, do kogo strzelał i dlaczego strzelał. A tłumaczenie się przez ABW czy przez Centralne Laboratorium Kryminalistyki, że ze względu na szum wiatru oni nie mogli rozpoznać, czy to był strzał, czy też nie był strzał, po prostu jest świadectwem krętactwa ze strony prokuratury i tych pseudoekspertów - stwierdził Macierewicz w wywiadzie dla telewizji "Gazety Polskiej".

Macierewiczowi chodzi o film, który jeden ze świadków nakręcił zaraz po katastrofie - w Internecie pojawiły się informacje, że słychać na nim nie tylko strzały, ale i okrzyki po polsku (z sugestią, że to głosy ocalałych z katastrofy). Co na to Naczelna Prokuratura Wojskowa? - Z ekspertyzy biegłych, dotyczącej cyfrowych nagrań wideo, które pojawiły się w Internecie po dniu 10 kwietnia 2010 r., znanych pod potocznym tytułem "Samolot płonie", wynika, że w treści tych nagrań czterokrotnie słyszalne są odgłosy przypominające wystrzały, wybuchy. Jednakże biegli nie potrafili jednoznacznie określić źródła tych odgłosów. Na nagraniach nie ma ani jednego słowa wypowiedzianego w języku polskim. Wszystkie słyszalne słowa są wypowiedziane w języku rosyjskim, a ich treść nie wskazuje, aby odnosiły się do innych zdarzeń niż te, które są typowe, charakterystyczne dla akcji ratowniczej prowadzonej bezpośrednio po katastrofie. Ponadto z zeznań autora filmu, uzyskanych w toku śledztwa przez WPO w Warszawie, wynika, że kiedy przebywał on na miejscu katastrofy, nie słyszał żadnych dźwięków przypominających wystrzały z broni - zapewnia nas płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy NPW.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki