Tadeusz Płużański: Komu order, komu?

2010-11-13 3:00

Prezydent Komorowski jak już coś zrobi, zaraz jest o tym głośno. Najpierw tekstem o przeniesieniu krzyża spod Namiestnikowskiego Pałacu rozpętał pierwszą wojnę polsko-polską.

Teraz przyznając Ordery Orła Białego wywołał drugą. Najwyższe rangą i najstarsze polskie odznaczenie dostało trzech byłych: były premier i prezes banku Jan Krzysztof Bielecki, były minister Aleksander Hall i były wszechwładny redaktor naczelny "GW" (dziś już tylko naczelny) Adam Michnik.

Bielecki wiadomo - gra z Tuskiem w nogę. Hall - jako mąż swojej żony, obecnej minister w rządzie Tuska. A Adam Michnik…? Kiedyś zasłużony, dziś "kontrowersyjny". O niego przede wszystkim toczy się ta nowa wojna. Bo Michnik, obrzydzony polską skrajną prawicą (co w jego koncepcji oznacza prawicę w ogóle) wspiera polską lewicę (w tym tę naprawdę skrajną, postkomunistyczną). Wszystko fajnie, tyle tylko, że to wszystko już było, a 20 lat temu teksty Michnika były "oryginalne", powtarzane dziś - są po prostu anachroniczne. Michnik nie jest w formie. W dużo lepszej był kilka lat temu, gdy pisał wspólne teksty z Cichym o antysemickiej Armii Krajowej, a z Cimoszewiczem o zasypywaniu politycznych podziałów. Gdy wychwalał Kiszczaka i Jaruzelskiego, czy spotykał się z Urbanem. No dobrze, ale co Michnik ma do J. K. Bieleckiego czy A. Halla? A ponieważ wszystkich trzech kawalerów Orła Białego połączył Donald Tusk, zadajmy pytanie: co Michnik ma do Tuska? Z Rywinem się spotykał, ale z premierem polskiego rządu?

W proteście przeciwko Michnikowi z kapituły Orła Białego odszedł Andrzej Gwiazda - legenda opozycji, współtwórca Wolnych Związków Zawodowych i Solidarności, oraz Bogusław Nizieński - AK-owiec, solidarnościowiec, a w III RP były pierwszy lustrator, oficjalnie nazywany rzecznikiem interesu publicznego. Obaj kawalerowie Orła Białego z czasów śp. prezydenta Kaczyńskiego. A inny kawaler tegoż Orła (z czasów prezydenta Wałęsy), Władysław Bartoszewski, palnął jak zwykle bez ogródek. Że te dymisje (Gwiazdy i Nizieńskiego) to brak szacunku dla głowy państwa. "Zapomniał" pan profesor, że dokładnie to samo zrobił za poprzedniej prezydentury. Ale Bartoszewski jest jak Michnik. Kiedyś zasłużony, dziś "kontrowersyjny".

Czy wróciliśmy już do czasów Aleksandra Kwaśniewskiego? Bo jego polityka odznaczeniowa - wśród wszystkich prezydentów III RP - budziła największe "kontrowersje". No bo kto rozdawał najwyższe polskie ordery na lewo i prawo - a właściwie tylko na lewo? Kwaśniewski. Kto odznaczał polityków lewicy - wszystko jedno posłów czy wojewodów? Kwaśniewski. A dziennikarzy "Trybuny" i "NIE"? Kwaśniewski. A Włodzimierza Reczka - "Cyrankiewicza polskiego sportu"? A jakże, Kwaśniewski. A kto dał Orła Białego "komandosom": Jackowi Kuroniowi i Karolowi Modzelewskiemu? Ten sam Kwaśniewski. Dlaczego hurtowo nie odznaczył wówczas "komandosa" Michnika - do dziś pozostaje tajemnicą. Podobnie jak odmowa tegoż Orła dla prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, twórcy polskiej szkoły rodzenia. Tymczasem kawalerem Złotego Krzyża Zasługi został człowiek, który był oskarżony w sześciu procesach karnych o napaści, pobicia i włamania. Medal dostał za… honorowe oddawanie krwi.

Jednak największą odznaczeniową "kontrowersją" prezydentury Kwaśniewskiego było wyróżnienie - Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski - Stanisława Supruniuka, byłego szefa UB w Nisku i Krośnie, współpracownika NKWD. Głowa niepodległej RP nic nie robiła sobie z zarzutów prokuratury o torturowaniu przez owego "utrwalacza" żołnierzy AK. Jednak przyszła kryska na Matyska. Gdy wokół Supruniuka zrobił się nadmierny szum, order mu jednak cofnięto.

O tych, którzy otrzymali ordery od prezydenta Kwaśniewskiego, pisało się dużo. Ale byli też tacy, którzy mieli czelność (odwagę) odmówić. O tych pisało się już mniej. Np. o rodzinie Ryszarda Siwca, który w 1968 r. spalił się na śp. Stadionie Dziesięciolecia w proteście przeciwko inwazji sojuszniczych wojsk na Czechosłowację. Odmówili orderu, bo przyznał go Kwaśniewski. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski odebrali dopiero od Kaczyńskiego. O Katarzynie Herbert, która odmówiła Orderu Orła Białego dla zmarłego męża - niezłomnego księcia poetów, bo… przyznał go Kwaśniewski. O Marii Sobczyńskiej, bo wiedziała, że jej ojciec - socjalista Kazimierz Pużak, nie życzyłby sobie orderu od… Kwaśniewskiego. Bo - jak argumentowała - to jego formacja zamordowała Pużaka w 1950 r. w więzieniu w Rawiczu.

Wyróżnień od Kwaśniewskiego nie chcieli Halina Słojewska i jej mąż Marian Kołodziej. Biuro prasowe Kwaśniewskiego robiło wszystko, aby ukryć ten fakt. Słojewska, działaczka podziemnej Solidarności, 28 sierpnia 1988 r., razem z innymi aktorami Teatru Wybrzeże, wystąpiła dla strajkującej załogi Stoczni Gdańskiej. Kołodziej, jeden z najwybitniejszych scenografów polskich, podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny w 1987 r. zaprojektował monumentalny ołtarz na gdańskiej Zaspie. Z rąk Kwaśniewskiego orderu nie odebrał też… Bogusław Nizieński, choć wystąpił o to nie prezydent, ale ówczesny prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz.

Za Kwaśniewskiego tych, którzy odmówili orderów, było mało, a jakże wielu. A jak będzie za Komorowskiego? Jaka będzie odznaczeniowa polityka nowego prezydenta po Bieleckim, Hallu i Michniku?