Nikołaj Swanidze: Rosja wykorzysta to, co jej pasuje

2011-08-03 4:00

MAK nie zmienia zdania - winę za katastrofę smoleńską ponoszą Polacy. O sprawie rozmawiamy z rosyjskim dziennikarzem i polskim ekspertem.

"Super Express": - Podobno MAK zwołał konferencję na prośbę dziennikarzy, którzy zalewali Komitet prośbami o komentarz w sprawie raportu Millera. Doprawdy? Wydaje się, że po prostu chcieli mieć ostatnie słowo w sprawie.

Nikołaj Swanidze: - Była ze strony rosyjskiej obawa, że dochodzenie strony polskiej może dać rezultaty, które odbiją się na wzajemnych stosunkach Rosji i Polski. Wygląda na to, że tak jednak nie będzie, co zadowala stronę rosyjską. Nie ma więc powodu, żeby samemu dalej ciągnąć tę sprawę.

- Wydawałoby się, że tak rzeczywiście jest. Przedstawiciel MAK Aleksiej Morozow powiedział na wczorajszej konferencji, że zasadniczo oba raporty niewiele się różnią między sobą. Okazało się, że różnice są znaczące. Chciano zdyskredytować polskie ustalenia?

- Wydaje mi się, że generalnie MAK zgadza się z ustaleniami polskiej strony. Jednak jeśli chodzi o detale, różnice są, ale nikt w Rosji nie chciał ich roztrząsać, bo to do niczego nie prowadzi. Lepiej spuścić na nie zasłonę milczenia.

- Ale jednak MAK się do tych różnic odniósł, tym bardziej że detale dotyczą istotnych kwestii winy Rosjan i nacisków na pilotów ze strony gen. Błasika i prezydenta Kaczyńskiego. Te sprawy w Polsce są traktowane bardzo poważnie. Nie warto ich wyjaśnić?

- To rzeczywiście istotne sprawy, ale żadnych istotnych akcentów położonych na nie przez stronę rosyjską nie należy się spodziewać. Ponieważ z ustaleń polskiej komisji wynika, że nie ma ona poważnych pretensji do Rosji, to osoby odpowiedzialne za reakcję na polski raport wychodzą z założenia, że nie warto robić wokół tego szumu.

- W ogóle raport polskiej komisji budzi jakiekolwiek większe emocje w Rosji?

- Niespecjalnie. Jeżeli padłyby pod adresem Rosjan jakieś poważne oskarżenia, wtedy doszłoby do sporej burzy w mediach. Ponieważ ich nie ma, opinia publiczna uważa sprawę za dawno zamkniętą.

- Kiedy czytałem pojawiające się komentarze w rosyjskiej prasie na temat raportu komisji Millera, łatwo dało się wychwycić poczucie ulgi i opinie, że polski raport jest mocniejszy wobec nas niż rosyjski. Rzeczywiście Rosja odetchnęła z ulgą?

- Rosyjski raport był bardziej ostrożny i miał za zadanie nie zepsuć wzajemnych relacji, a przy okazji oddalić od siebie wszelkie pretensje Polaków. Oczywiście polski raport musiał być bardziej dogłębny i precyzyjniejszy, bo temperatura polityczna wokół niego nie pozwalała na jakiekolwiek błędy czy niedopowiedzenia. Jako że dotyczy głównie winy polskiej, Rosjanie uważają, że powinniście sami się z nim zmierzyć.

- Myśli pan, że polski raport sprawi, że zmieni się stanowisko Rosji i uwzględnione zostaną sprawy, które naszym zdaniem pominięto?

- Wydaje mi się, że nie ma co na to liczyć. Jeśli chcieć stworzyć dokumenty, który zadowalałby obie strony, trzeba by zająć się tymi sprawami, które różnią raporty MAK i komisji Millera, a to skończyć się może jedynie polityczną awanturą.

- Nadal trwa śledztwo rosyjskiej prokuratury. Weźmie ona pod uwagę polskie ustalenia?

- Tak jak zawsze to bywa, prokuratura wyciągnie z raportu Millera jedynie to, co jej pasuje, zupełnie pomijając te sprawy, które obciążają stronę rosyjską.

Nikołaj Swanidze

Historyk i dziennikarz