Prof. Jan Hartman

i

Autor: Artur Barbarowski

Prof. Jan hartman: Od karania jest sąd, a nie radni miejscy

Czy można nazwać papieża ch...? Marek Nowakowski i prof. Jan Hartman o liście w obronie wypowiedzi Ewy Wójciak

"Super Express": - Jest pan podpisany pod listem broniącym dyrektor Teatru Ósmego Dnia Ewy Wójciak. Wolno mówić o papieżu tak, jak ona to zrobiła?

Prof. Jan Hartman: - Chcę sprostować. Nie podpisałem się pod tym listem z powodów stylistycznych, językowych, ale zgadzam się z jego treścią. W liście tych 200 osób nie chodzi o ocenę słów pani Wójciak. Nie jest to wyraz solidarności z nią. Chodzi o protest przeciwko czemuś znacznie groźniejszemu niż obraźliwa prywatna wypowiedź, niechcący upubliczniona. Tą sprawą jest skandaliczne nadużycie władzy przez radę miasta i prezydenta Poznania, którzy uzurpują sobie prawo do karania obywatela za jego wypowiedź. Bez względu na ocenę tej wypowiedzi. To działanie bezprawne i skandaliczne, nieporównanie groźniejsze zjawisko niż to, że ktoś kogoś obraził, nawet jeśli obraził papieża.

- Ewa Wójciak nie do końca jest osobą prywatną, nawet we wspomnianym liście wymienione są przecież jej kulturotwórcze zasługi.

- Każdy jest osobą prywatną w czasie wolnym, w czasie prywatnym. Jej wypowiedź z całą oczywistością w swojej intencji była wypowiedzią prywatną, jakkolwiek bardzo niefortunnie wygłoszoną w miejscu, w którym bardzo łatwo ją podsłuchać. Oczywiście za prywatne opinie się odpowiada, ale miejscem, gdzie wymierzana jest sprawiedliwość, nie jest ani rada miasta, ani urząd prezydenta. Jest nim wyłącznie sąd.

- Sąd powinien się zająć tą

wypowiedzią?

- Nie mówię, że powinien. Sąd jest jedyną instancją do tego upoważnioną. Od karania nie jest prezydent Grobelny, ale sąd, póki Polska jest państwem demokratycznym. Jestem przerażony brakiem kultury prawnej, którą wykazują się władze Poznania. Prezydent ogłosił, że będzie poszukiwał prawników i dróg prawnych, żeby móc zwolnić dyrektor Wójciak.

- Urzędnicy miejscy nie mają prawa jej odwołać ze stanowiska dyrektora teatru?

- Mogą ją usunąć ze stanowiska z powodu niewywiązywania się z obowiązków, naruszania umowy o pracę, z wielu innych powodów zdefiniowanych prawem. Nie wolno im o tym decydować na podstawie opinii, jaką wygłosiła. Wypowiedzi pani Wójciak nie są moją sprawą, nie są sprawą prezydenta Grobelnego ani radnych Poznania. Władze miasta chyba nie rozumieją, jakie są ich kompetencje.

- To nie one decydują o obsadzie stanowisk w instytucjach

miejskich?

- Mogą ją oceniać wyłącznie na podstawie działalności teatru. Nie wolno z powodu wygłaszanych opinii wyrzucać nikogo z pracy, to jest elementarz państwa prawa.

- Istnieją jakieś granice wolności wypowiedzi?

- Granicą wolności wypowiedzi jest granica między prawdą i fałszem, między sprawiedliwym piętnowaniem zła a krzywdzącym pomawianiem bądź krzywdzącym ujawnianiem prywatnych stron życia. Za przekraczanie tych granic ponosi się przede wszystkim odpowiedzialność etyczną, na drugim miejscu odpowiedzialność cywilnoprawną, na trzecim karnoprawną. Sprawa granicy jest dokładnie nakreślona: nie wolno kłamać, nie wolno obmawiać, nie wolno obrażać.

- Nazwanie papieża tak, jak zrobiła to dyrektor Ewa Wójciak, nie jest obraźliwe?

- Tak, to jest obraźliwe. Ale to, że jej bronimy, nie znaczy, że popieramy jej wypowiedź i że tak samo jak ona myślimy o papieżu. To jest drobiazg w porównaniu z nadużyciem władzy. Sygnatariusze listu nie odoszą się do wypowiedzi dyrektor Wójciak. My zwracamy się tylko przeciw bezprawiu, którym są retorsje wobec tej osoby ze strony miasta.

Prof. Jan hartman

Bioetyk