Witalij Portnikow: Putin będzie prowokował Ukrainę

2015-02-16 3:00

Rozmowa z Witalij Portnikow - ukraińskim analitykiem i komentatorem.

"Super Express": - Od wczoraj obowiązuje zawieszenie broni w Donbasie, choć nie wygląda na to, żeby walczący po stronie rosyjskiej szczególnie się tym przejmowali. Już doszło bowiem do pierwszych sprowokowanych przez nich incydentów. Putinowi tak szybko znudziło się udawanie gołąbka pokoju?

Witalij Portnikow: - Od samego początku było jasne, że to pokój tylko tymczasowy, bo trwałe zawieszenie broni nie jest w interesie Putina. Inaczej straciłby już resztki wpływu na sytuację na Ukrainie. To był wybieg taktyczny, żeby uniknąć ostrzejszych reakcji Zachodu i sprawić, że Stany Zjednoczone odłożą swoją decyzję o dostawach broni na Ukrainę. Mimo takich incydentów przed nami kilkanaście dni, a może nawet kilka tygodni, dużo mniej intensywnej wojny, niż obserwowaliśmy to w ostatnim czasie. Całkowitego spokoju na pewno nie można oczekiwać, bo Rosji zależy na tym, żeby sprowokować Ukrainę do reakcji, co Kreml mógłby wykorzystać do oskarżania Kijowa o eskalację konfliktu.

- Putin nie naraża się na podobne oskarżenia?

- Zawsze może mówić, że to nie separatyści, ale bandyckie grupy, które przy okazji wojny się sformowały, a na które ani on sam, ani przywódcy tzw. republik ludowych nie mają wpływu. To będzie dobra wymówka, ale nie mam wątpliwości, że to Rosja stoi za tymi prowokacjami i w najbliższym czasie będą one jej główną strategią w Donbasie.

- Zachód podpisał się pod nowym porozumieniem z Mińska, ale nie brakuje sceptycyzmu co do intencji Rosji. Jak na Ukrainie patrzy się na tę sprawę?

- U nas także panuje duży sceptycyzm. Dominuje przekonanie, że to tymczasowe rozwiązanie. Słychać także głosy, że Zachód poszedł na ustępstwa wobec rosyjskich żądań. Jednak moim zdaniem ten rozejm daje szansę na uzgodnienie stanowisk Ukrainy, Unii i Stanów Zjednoczonych. Jasne jest bowiem - o czym już wspomnieliśmy - że dla Rosji pokój w Donbasie nie wchodzi w grę. Myślę, że to porozumienie pokaże Zachodowi, że z Putinem nie da się rozmawiać po dobroci i nieprzekonani zobaczą, że nie ma innej drogi jak dozbrojenie armii ukraińskiej i wprowadzenie naprawdę ostrych sankcji gospodarczych wobec Rosji.

Zobacz też: Wojna na Ukrainie. Władimir Putin podbija Ukrainę. Czy wyśle kolejne oddziały terrorystów?

- Jeszcze przed szczytem w Mińsku były obawy, że będziemy świadkami powtórki z Monachium. Całe szczęście tego uniknęliśmy, ale duch tego haniebnego porozumienia nadal wisi w powietrzu.

- Jestem tu optymistą. U źródeł Monachium stało przekonanie przywódców Wielkiej Brytanii i Francji, że z Hitlerem można się porozumieć jak z dżentelmenem. Merkel i Hollande, mimo wszystko, nie mają tych złudzeń wobec Putina. Pokazał już bowiem nieraz, że nie jest zdolny do żadnego dialogu, a wszelkie umowy, pod którymi się podpisuje, nie są warte papieru, na którym zostały spisane. Myślę więc, że Zachód nie będzie już brnął w iluzję porozumienia się z Rosją na drodze dyplomatycznej. Tak naprawdę nie będzie miał innego wyjścia, jak zacząć ostro reagować na poczynania Putina, który coraz śmielej podważa porządek europejski.

- Decyzja o dostawach broni dla Ukrainy w końcu zapadnie? Niemcy chyba są nieprzejednane.

- Najważniejsze, żeby Berlin czy Paryż nie blokowały tych dostaw, a wygląda na to, że mimo swojego stanowiska milcząco się na nie zgodzą. Zachód rozumie już, że w Donbasie trwa walka nie tylko o przyszłość Ukrainy, lecz także całego cywilizowanego świata, któremu Putin wypowiedział wojnę. Aby ją wygrać, nie można zostawić Ukrainy bez wsparcia militarnego.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail