Waldemar Tomaszewski: Nie jesteśmy prosowiecką piątą kolumną

2014-03-27 3:00

Były premier Litwy oskarża Polaków o to, że mogą odegrać kiedyś rolę Rosjan na Krymie.

"Super Express": - Były premier Litwy Andrius Kubilius uważa, że Wileńszczyzna i zamieszkująca ją polska mniejszość może być dla Wilna tym, czym dla Kijowa stał się Krym i tamtejsi Rosjanie. Czujecie się piątą kolumną?

Waldemar Tomaszewski: - To bzdura. Słowa Kubiliusa są niczym innym jak prowokacją, która ma na celu wywołanie niesnasek etnicznych w naszym kraju, co jest przecież karalne. Można się zresztą zapytać, czy to nie pan Kubilius i jego konserwatyści nie są prosowiecką piątą kolumną. W swoich szeregach ma bowiem przedstawicieli przedwojennej tradycji nacjonalistycznej, która współpracowała ze Stalinem. Wracając jednak do stygmatyzacji litewskich Polaków, to partia Kubiliusa, która przecież jeszcze nie tak dawno rządziła i nie ma na swoim koncie żadnych osiągnięć, próbuje odzyskać popularność na fali retoryki antypolskiej.

- Kubilius wskazał też na pana jako tego, który ma być rosyjskim agentem wpływu. Uważa, że pańskie słowa o tym, że w Kijowie rządzą niebezpieczni nacjonaliści i prawie faszyści, to stanowisko Moskwy, a nie Wilna czy Warszawy.

- Przekręcił moje słowa, bo mówiłem, że w rządzie nie brakuje zwolenników ideologii banderowskiej, co przecież jest zgodne z prawdą. Dodałem też, że ta ideologia była antypolska, antyrosyjska i antysemicka. Doskonale wie o tym także Kubilius, ale chyba woli udawać Greka. Niemniej mam swój pogląd na ten temat i nie jest on rosyjski, ale zwyczajnie oparty na faktach.

Zobacz też: Tomasz Walczak: Prof. Balcerowicz ostrzega – podnieście świadczenia, będzie rewolucja

- A ile prawdy jest w tym, że Moskwa patronuje koalicji litewskich Polaków i Rosjan? To też zarzucił panu Kubilius, dowodząc, że w ten sposób chodzi pan na pasku Kremla.

- Nasza partia jednoczy wszystkie mniejszości zamieszkujące Litwę - Rosjan, Ukraińców, Białorusinów i Tatarów. Zresztą jeśli chodzi o Rosjan, to nie wszyscy są z nami, bo mają swoje dwie partie. W każdym razie jednocząc wszystkie mniejszości, łatwiej nam walczyć o swoje prawa. Mamy te same problemy co inni - ograniczane jest nauczanie w szkołach w językach ojczystych mniejszości, została anulowana ustawa o mniejszościach narodowych. My się przed taką polityką bronimy i naturalne jest to, że szukamy sojuszników. A że ich znajdujemy nawet wśród Litwinów, nie podoba się Kubiliusowi.


- Są też głosy litewskich polityków, że trzeba rozwiązać w końcu problemy mniejszości. Jest na to szansa?

- To nie tylko szansa, ale i obowiązek, żeby w unijnym kraju przestrzegać praw mniejszości. To standard, z którego paradoksalnie zrezygnowano, kiedy Litwa dołączyła do UE. I zrobił to właśnie Kubilius. Najwyższy czas ten błąd naprawić.

Waldemar Tomaszewski

Polski eurodeputowany z Litwy