Tadeusz Płużański: Wstyd mediów

2011-12-03 13:00

W ubiegłym tygodniu miały miejsce dwa wydarzenia niezwykłe, o których jednak żadne z mainstreamowych mediów nawet się nie zająknęło. Dlaczego? Dlatego, że programowo o sprawach dla siebie niewygodnych milczą. Bo o przywracanie pamięci o polskich bohaterach tu chodzi. O bohaterach ostatniej wojny.

Ich rodziny po raz pierwszy mogły zobaczyć miejsca, w których ponad pół wieku temu byli torturowani i zabijani. Bramy wciąż czynnego więzienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie - powojennej katowni - otworzyły specjalnie dla nich obecne władze aresztu. Aby oddać hołd tysiącom represjonowanych i zamordowanych więźniów politycznych stalinizmu. Polskiej elicie, kwiatowi inteligencji. Aby spłacić zadawniony dług.

Na korytarzach i w celach słynnego Pawilonu X więzienia mokotowskiego, którym rządziła bezpieka, śladów po swoim ojcu - Aleksandrze Krzyżanowskim, komendancie Okręgu Wileńskiego AK szukała jego córka Olga, była wicemarszałek Sejmu wolnej Polski. Generała Augusta Fieldorfa "Nila" reprezentował zięć, rotmistrza Witolda Pileckiego - syn i córka, Łukasza Cieplińskiego, prezesa IV komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość - krewni, majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę" - żona… Rodziny bohaterów walki z Niemcami, zgładzonych jako zdrajcy przez komunistów. Czekały na to długie 22 lata odzyskanej niepodległości. Upomniał się o nie Instytut Pamięci Narodowej.

- W tej celi ostatnie godziny przed egzekucją spędził mój ojciec. Tu napisał swój ostatni list - takie słowa padały często. Towarzyszyło im skupienie, wzruszenie i łzy. - Tu mnie bili, kazali siadać na odwróconym stołku. Tu był pokój śledczych - rodzinom wtórowali więźniowie, którym udało się przeżyć. - Na drugim piętrze swój gabinet miał ober-ubek Różański - przypominał sobie Jerzy Woźniak z WiN. - Pod tym zegarem czekałem na informację, kiedy zostanę rozstrzelany - opowiadał inny więzień. Wróciły najgorsze chwile w ich życiu. Nazwiska oprawców, którzy w większości pozostali bezkarni.

Z "Dziesiątki" przeszliśmy podziemnym korytarzem do małego pomieszczenia. Tu był karcer, ale też miejsce straceń. Kat popychał przed siebie nieświadomego egzekucji więźnia i strzelał znienacka w tył głowy metodą katyńską. Teraz ktoś na podłodze położył czerwoną różę. Ale nie wszyscy poszli tą ostatnią drogą swoich ojców, dziadków. To wciąż zbyt bolesne. Wielu przyszło do więzienia, aby wziąć udział - w pierwszej po wojnie! - mszy świętej w intencji zmarłych i zamordowanych, celebrowanej przez kardynała Kazimierza Nycza i księdza Józefa Maja ze Służewa, który od lat walczy o odnalezienie miejsc potajemnego pogrzebania zabitych. Wspólna modlitwa rodzin, byłych więźniów i dzisiejszych funkcjonariuszy. Za Stalina i Bieruta nie było to możliwe. Za Stalina i Bieruta sądzono w tej sali "wrogów ludu". - Pozostali niezłomni - mówił w homilii ks. Maj. - W grypsach do rodzin pisali, że umierają za wolną Polskę i za wiarę w Boga.

Hołd patriotom oddano też na Bemowie, gdzie stanął pierwszy w stolicy pomnik Żołnierzy Wyklętych. Dlaczego nie w centrum? Żeby nie kłuł w oczy. Tu też wspominano gen. "Nila", rtm. Pileckiego, żołnierzy AK, WiN, Powstańców Warszawskich… Po oficjalnych uroczystościach z udziałem władz kibice Legii Warszawa zaśpiewali polski hymn. Policja czuwała, bo mogli przestraszyć kombatantów… A ponieważ nie przestraszyli, media nie miały tematu. Bo upamiętnienie bohaterów po 22 latach od obalenia komunizmu to powód do wstydu. A media, wraz z naszymi obecnymi "elitami", nie mają zamiaru się wstydzić.