Warszawa: Paranoja w sądzie!

2013-07-20 4:00

Wystarczył jeden rzut tortem i w sądzie okręgowym oszaleli na punkcie bezpieczeństwa. Teraz oprócz piszczących bramek i groźnych ochroniarzy zaostrzenia wprowadzono też na stołówce. Kilka dni temu z bufetu zniknęły metalowe sztućce, które prezes uznała za niebezpieczne.

W bufecie Sądu Okręgowego w Warszawie lepiej nie zamawiać schabowych. Nie, żeby były niedobre, ale trudno je skonsumować. W pojemnikach ze sztućcami nie znajdzie się bowiem ani normalnego noża, ani widelca. Zostały tylko metalowe łyżki, reszta jest z plastiku, jak na piknik. - To odgórne zarządzenie samej pani prezes - tłumaczą panie z bufetu. - Klienci bardzo narzekają, bo trudno tym cokolwiek pokroić, widelce łamią się na kotletach. Ale dzięki temu ma być ponoć bezpieczniej. - To jakaś paranoja - skarżą się sędziowie, którzy nie mogą spokojnie zjeść obiadu. O co chodzi? Do dziwnej zmiany przepisów bezpieczeństwa doszło po tym, jak 3 lipca podczas procesu Czesława Kiszczaka pan Zygmunt Miernik obrzucił sędzię tortem. Właśnie po tym incydencie prezes budynku w al. Solidarności uznała, że w sądzie nie jest bezpiecznie. Teraz ochroniarze jeszcze pilniej przyglądają się wnoszonym przez bramki torbom i przeszukują petentów. Ale aby uniemożliwić kolejne ataki na pracowników wymiaru sprawiedliwości, pani prezes Małgorzata Kluziak postanowiła wycofać z ogólnodostępnych miejsc niebezpieczne przedmioty. A takimi jej zdaniem są widelce i noże stołowe.

- W sądzie okręgowym systematycznie wprowadzane są zmiany, które mają poprawić bezpieczeństwo. Wymiana sztućców w sądowej stołówce jest jednym z nich - skomentowała Agnieszka Domańska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie w al. Solidarności. Tylko czekać, aż zapobiegliwa szefowa postawi tabliczki z zakazem wnoszenia tortów.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki