Warszawa: Prezes Klubu Sportowego Piaseczno, Krzysztof Krakowiak, fałszuje dokumenty?

2012-01-13 2:20

Klubowi Sportowemu Piaseczno, którego piłkarze juniorzy zajmują trzecie miejsce na Mazowszu, grozi bankructwo. Patrząc na sposób zarządzania finansami przez szefa klubu, nic dziwnego. Wygląda bowiem na to, że prezes Krzysztof Krakowiak fałszował umowy z pracownikami. Mało tego! Przyznał się do tego w oficjalnym dokumencie!

Klub Sportowy Piaseczno za niespełna dwa lata powinien obchodzić 80-lecie działalności. O ile dotrwa, bo od kilku lat zmierza prostą drogą do bankructwa. Od trzech lat przynosi wyłącznie straty, jego długi przekroczyły już 200 tys. zł, a zarząd KS, który od dawna nie ma za co prowadzić niezbędnych inwestycji, zalega nawet z wypłatami dla części pracowników.

- Klub boryka się z problemami - przyznaje prezes KS Piaseczno Krzysztof Krakowiak (50 l.). - Udało nam się jednak zbilansować tak, że nie wydajemy więcej, niż mamy - dodaje.

Członkowie klubu widzą to inaczej. - Prezes zarządza klubem jak prywatnym folwarkiem, nie wiadomo, na co idą pieniądze. To on będzie odpowiedzialny za jego bankructwo - mówi anonimowo osoba działająca w KS Piaseczno.

Nieprawidłowości stwierdziła też komisja rewizyjna, która pod koniec roku zbadała ostatnie trzy lata działalności klubu i zarządzania finansami. Jej raport, w którym pełno przykładów niegospodarności, nie zostawia suchej nitki na zarządzie i jego prezesie.

To jednak nic w porównaniu z podejrzeniem jawnego łamania prawa, do którego zresztą prezes KS Piaseczno sam się przyznaje! Krzysztof Krakowiak, tłumacząc się z wystawienia tajemniczych umów o dzieło dla sprzątaczki na kwotę 4204 zł brutto, w oficjalnym piśmie potwierdzonym własną pieczątką napisał:

"Zarząd informuje, że wypłaty te były przeznaczone na uzupełnienie wynagrodzenia Pani (sekretarki - red.), … za wykonaną pracę na rzecz Klubu, a osoba Pani, … (sprzątaczki - red.) pojawia się tylko dlatego, aby nie komplikować Pani (sekretarce - red.) rozliczeń z ZUS-em ze względu na określone limity zarobków po przejściu na emeryturę".

Przyznał się tym samym do świadomego oszukiwania ZUS-u, czyli karnoskarbowego przekrętu!

To, z czego lekką ręką tłumaczył się na papierze, na żywo na panu prezesie zrobiło większe wrażenie. Zapytany o komentarz prezes Krakowiak, mając dokument w ręce, w sekundę poczerwieniał. - To stek bzdur - rzucił w pierwszym momencie i zaczął po raz kolejny czytać dokument.

W kolejnym oburzył się na to, że dokumenty wyciekają do prasy, ale konkretniej do własnych tłumaczeń odnieść się nie potrafił. - To jakieś wyrwane z kontekstu zdania. Musiałbym sprawdzić to w dokumentach, bo teraz nie pamiętam - dodał, a zaraz potem poinformował, że osób, które wytknęły mu ten księgowy zabieg, już w klubie nie ma. Zapewne jednak znajdą się takie, które postanowią sprawą zainteresować prokuraturę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki