Serce pęka

Tragedia w przedszkolu zmieniła ich życie w koszmar. Mama Mikiego marzy dziś tylko o jednym

2023-10-08 4:15

– Zawsze powtarzam, że mój Mikołaj tego dnia umarł. Wiem, że już nigdy nasze życie nie będzie takie samo – mówi w rozmowie z "Super Expressem" pani Michalina, mama 6-letniego Mikołaja. Chłopczyk zakrztusił się winogronem, które niepokrojone podano dzieciom w przedszkolu. Jak mówi nam jego mama, "Mikołaj urodził się jako piękne i zdrowe dziecko". Teraz jest niepełnosprawny i potrzebuje pomocy. Pani Michalina ma jedno marzenie - żeby jej ukochany syn wyzdrowiał i powiedział do niej "Mama".

Ukochany syn pani Michaliny zakrztusił się winogronem. "Mój Mikołaj tego dnia umarł"

Tragedia wydarzyła się w jednym z przedszkoli w Elblągu (woj. warmińsko-mazurskie). Maluchom podano niepokrojone winogrona. Jednym z dzieci, które zjadło owoc był Mikołaj. Chłopiec zakrztusił się i trafił do szpitala. Pozornie błaha sytuacja przerodziła się w walkę o życie dziecka: najpierw w szpitalu w Elblągu, a później w Gdańsku. Mikołaj żyje, ale wciąż trwa długa i żmudna walka o jego powrót do zdrowia.Niedługo miną dwa lata od wypadku, w którym Mikołaj stracił swoje dotychczasowe życie. Zawsze powtarzam, że mój Mikołaj tego dnia umarł. Wiem, że już nigdy nasze życie nie będzie takie samo – mówi w rozmowie z "Super Expressem" pani Michalina, mama Mikiego. Jak wspomina ten feralny dzień? – Z perspektywy czasu staram się już do tego strasznego dnia nie wracać, dla dobra naszej całej rodziny. Musimy żyć dalej i troszczyć się o Mikołaja najlepiej jak potrafimy – przyznaje mama Mikiego.

Pani Michalina wspomina, że Mikołaj urodził się jako "piękne i zdrowe dziecko". – W dniu wypadku nasze dotychczasowe i poukładane życie zmieniło się całkowicie – wyznaje kobieta i dodaje, że teraz "opiekuje się dzieckiem niepełnosprawnym". Mama Mikołaja musiała zrezygnować z pracy, jest na świadczeniu pielęgnacyjnym. Kobieta mówi wprost, że zajmowanie się Mikołajem trwa 24 godziny na dobę. Opieka nad Mikim jest ogromnym wysiłkiem psychicznym i finansowym dla całej rodziny. – Non stop jeżdżę z Mikołajem na rehabilitacje, badania i specjalistyczne turnusy. Bardzo często nie ma nas w domu, nad czym ubolewam, bo cierpi na tym mój starszy syn Wiktor – żali się pani Michalina.

Pani Michalina nie ma czasu dla Wiktora. Musi opiekować się Mikim. "Pęka mi serce i czuję bezradność"

Mama chłopców opowiada nam, że 21 października Wiktor skończy 12 lat. Wierzy, że będzie to symboliczna data dla jej rodziny. – Byłoby cudownie gdyby udało nam się skończyć zbiórkę w dniu jego urodzin – mówi naszemu reporterowi pani Michalina, a więź łączącą braci: Mikołaja i Wiktora, nazywa "wyjątkową od zawsze". – Miki to jego młodszy braciszek i troszczy się o niego jak tylko potrafi. Mikołaj czuje nawet, kiedy Wiktor jest chory, bo robi się wtedy bardziej niespokojny i nerwowy – mówi mama chłopców.

Starszy z synów zapytał kiedyś mamę, dlaczego spotkała ich taka tragedia. – Przyznaję, że w takich sytuacjach pęka mi serce i czuję bezradność – mówi nam pani Michalina i dodaje, że "Wiktor to bardzo mądry chłopiec i przeżywa to wszystko bardzo na swój jeszcze dziecięcy sposób".

Mikołaj "niewidoczny" dla państwa

Rodzina pani Michaliny musi mierzyć się nie tylko z psychicznym ciężarem tragedii, jaka spotkała Mikołaja, ale i finansowym. – Mikołaj tak naprawdę będzie potrzebował wsparcia finansowego na rehabilitację przez całe życie – przyznaje pani Michalina. Obecnie trwa zbiórka na portalu siepomaga.pl. Zbierane są pieniądze na specjalistyczne i bardzo drogie prywatne turnusy, ortezy, badania i sprzęt. Pani Michalina zwraca uwagę, że Mikołaj cały czas jest w śpiączce.To wszystko kosztuje horrendalne pieniądze i gdyby nie pomoc ludzi, nie byłoby mnie stać na pomoc własnemu dziecku. Na pomoc państwa nie mamy, co liczyć – mówi bez ogródek pani Michalina i dodaje, że Mikołaj jest "niewidoczny". Kobieta zdradza nam, że jej syn otrzymał zaraz po wypadku z przedszkolnego ubezpieczenia z tytułu niezdolności do nauki, za pobyt w szpitalu i uszczerbek na zdrowiu w wysokości tylko 20 proc. całości. Link do zbiórki mogącej pomóc Mikołajowi i jego mamie znajdziecie TUTAJ.

Zapytaliśmy panią Michalinę, jak na tragedię Mikołaja reaguje przedszkole, gdzie doszło do zdarzenia. – Dyrektorka przedszkola, dwa lata po wypadku, nie znalazła dla mnie czasu na spotkanie, żeby wytłumaczyć, co się stało tego dnia i dlaczego – twierdzi mama Mikołaja. – Mogę szczerze powiedzieć, że przedszkole nie interesuje się Mikołajem - nikt z przedszkola nie pyta, co u Mikołaja, nie interesuje się tym, czy czegoś mu potrzeba. Bywa i tak, że przedszkolanki z jego grupy potrafią udawać na ulicy, że nas nie rozpoznają i nie widzą. Bardzo to przykre i smutne, bo Mikołaj nie zrobił nic złego. To nie była jego wina – wyjaśnia pani Michalina w rozmowie z "Super Expressem".

Sąd umorzył sprawę. "Nieszczęśliwy wypadek"

Sprawa wypadku Mikołaja trafiła do sądu. Sprawę karną umorzono, stwierdzając, że był to nieszczęśliwy wypadek.Sędzia uznała, że to wina Mikiego, czterolatka, bo powinien był umieć gryźć – mówi pani Michalina. – Obecnie mamy założoną sprawę cywilną i walczymy o jakiekolwiek odszkodowanie. Czekamy na pierwszą sprawę już prawie rok. Wszystko się bardzo wlecze i przedłuża. Dlatego tak bardzo potrzebujemy pieniędzy ze zbiórek, inaczej nie dałabym rady walczyć o Mikiego – dodaje jego mama. Pani Michalina ma już tylko jedno marzenie. Żeby jej ukochany syn wrócił i powiedział "Mama".

Miki zakrztusił się winogronem. Trwa walka o powrót chłopca do zdrowia. Zobacz zdjęcia

Mała bohaterka uratowała mamę
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki