Historia Manii wzrusza. Owieczka wraca już do pełni sił [ZDJĘCIA]

2019-11-14 11:21

W Muzeum Wsi Radomskiej jest wiele zwierząt m.in. owce, gęsi, kury, królik oraz kozioł. Zwierzętami od lat opiekuje się Dorota Maciąg. Obecnie oczkiem w głowie pracowników jest owieczka Mania, która walczyła o życie, od urodzenia. Dzięki pomocy pracowników Muzeum Wsi Radomskiej owieczka stanęła na nogi.

Jak poinformowała pani Dorota, owieczka przyszła na świat bardzo mała i ważyła ponad kilogram. Jeśli poród przebiega prawidłowo, jagnię już po godzinie ssie mleko, a matka wylizuje malucha.

- Nasza owca Łatka bardzo dbała o malucha. Wyczyściła go i lekko popychała nosem zachęcając do wstania. Jagnię nie podnosiło się, ciężko oddychało – coś było nie tak. Kiedy stan owieczki się nie poprawiał, a wręcz pogarszał, przyjechała na pomoc pani weterynarz – pisze pani Dorota.

Owieczka urodziła się przed terminem, miała niedorozwinięte płuca oraz nałykała się wód płodowych. Słabo rozwinięte stawy nie pozwalały jej stanąć na nogach.

- To bardzo duży problem, ponieważ jagnię musi stać, aby napić się mleka matki. Owieczka otrzymała leki, kroplówki. Pracownicy na zmianę czuwali przy kruszynce. Dostaliśmy zapas bandaży i profesjonalne szkolenie, jak owijać obie chore nóżki, których Mania nie potrafiła wyprostować. Tak zaczęła się nasza walka o życie Manii - relacjonuje właścicielka owieczki.

A skąd wzięło się imię Mania?

- Nasza pracownica, pani Agnieszka, powiedziała spontaniczne ”Św. Franciszku spraw, żeby Maniek przeżył.” Gdy emocje trochę opadły, okazało się, że Maniek jest płci żeńskiej, więc imię zostało, ale uległo modyfikacji i stąd owieczka Mania. Ale i tak wszyscy wołają na nią Maniek, Maniuś, Maniutek - śmieje się pani Dorota.

Jak relacjonuje, pracownicy codziennie rano szli na zagrodę z duszą na ramieniu. Byli pewni, że któregoś dnia znajdą Manię martwą. Jednak mała owieczka trzymała się życia. Chodząc na kolanach była za niska i nie mogła ssać matki, a mleka było za mało. Mijały dni, a Mania wciąż była słaba, ale nie poddali się.

- Cieśla wystrugał łupki, które zakładaliśmy pod bandaże, aby usztywnić nogi. Mania codziennie była karmiona butelką. Z czasem stan owieczki zaczął się poprawiać. Jadła coraz chętniej i mimo bandaży coraz lepiej chodziła. W ciągu kilku tygodni owieczka przybrała na wadze i nabrała energii. Z czasem zaczęliśmy usztywniać na zmianę raz jedną raz drugą nogę, aby mogły wzmacniać się mięśnie - opowiada właścicielka.

Obecnie Mania nie potrzebuje już bandaży. Urosła, przytyła i zjada wszystko, co się da zjeść.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki