DRAMAT w Lublinie! Pokaleczył ojca, bo ten... sprzedał jego rower w lombardzie

2019-11-21 21:05

Gdyby ojciec Macieja S. (33 l.) z Lublina chciał zeznawać przed sądem, mężczyzna mógłby spędzić w więzieniu resztę życia. Rok temu rzucił się na swego ojca Alberta (59 l.) z nożem, bo ten… nie poszedł spać jak mu syn kazał. Agresor wściekł się na rodzica, bo podejrzewał go o sprzedaż należącego doń roweru i nie chciał patrzeć na niego dopóki nie miną mu nerwy...

Albert S. nie posłuchał, w efekcie zraniony kilkanaście razy ostrzem noża zbroczony krwią musiał salwować się ucieczką. Ojcowskie milczenie sprawiło, że sąd nie mógł sądzić syna za usiłowanie zabójstwa – w efekcie skazał go na 16 miesięcy więzienia.

Do krwawej kłótni doszło pod koniec września ubiegłego roku w mieszkaniu pana Alberta przy ul. Krótkiej w centrum Lublina. Zmierzchało już, kiedy Maciej S. wrócił do domu. Zastał tam ojca i jego kolegę rozprawiających o czymś zawzięcie. Kompan ojca podziałał nań jak czerwona płachta na byka. Był bowiem przekonany, że obaj maczali palce w zniknięciu jego roweru.

– Sprzedaliście go – krzyczał, po czym wygnał gościa z domu.  Albert S. nie chciał rozmawiać z synem, co jeszcze bardziej zdenerwowało Macieja. Próbował sprowokować ojca do kłótni. W końcu kazał mu wziąć leki na sen, popić piwem i iść spać, schodząc mu z oczu. Po wszystkim wyszedł z domu. Kiedy wrócił, to nie dość, że ojciec wciąż siedział przy stole, to jeszcze w towarzystwie wyproszonego wcześniej kolegi!

– Zaczął kopać i uderzać ojca pięściami po głowie. Po chwili wyciągnął z kieszeni składany nóż, krzyknął, że »zabije wszystkich S.« i zaczął zadawać ciosy – przekonują śledczy w akcie oskarżenia. Albert S. próbował unikać ciosów, mimo to jego syn kilkanaście razy ugodził go w twarz, szję, ręce, nogi i plecy. Atak furii mógł trwać nawet 15 minut. Na szczęście starszemu mężczyźnie udało się uciec z domu. Przyjechała policja i pogotowie, które odwiozło go do szpitala. Rany okazały się powierzchowne.

Maciej S. nie przyznawał się do winy.

– Nie przyznaję się. Nikogo nie chciałem zabić. Nie będę składał wyjaśnień – to były jedyne słowa jakie powiedział w sądzie.

Kluczowa była postawa Alberta S., który nie zgodził się obciążyć syna przed sądem.

– W takiej sytuacji zeznań składanych podczas śledztwa nie można wykorzystać. To oznacza, że nie można udowodnić Maciejowi S. działania z zamiarem zabójstwa – uzasadniała wyrok sędzia Aneta Świdzińska-Kozieł skazując go na rok i 4 miesiące więzienia. Maciej S. ma także poddać się terapii alkoholowej. Albert S. jakby zapadł się pod ziemię. Na Krótkiej dawno się nie pojawiał.