KWK Makoszowy

i

Autor: Kris Duda/cc/flickr.com 72 górników zginęło, a 87 doznało ciężkiego zatrucia w wyniku pożaru, jaki miał miejsce 28 sierpnia 1958 roku. Przyczyną śmierci większości z ofiar było zaczadzenie.

Tragedia w kopalni Makoszowy. Zginęło ponad 70 górników

2020-08-28 13:12

To jedna z największych katastrof w historii górnictwa. 28 sierpnia 1958 roku w wyniku pożaru w kopalni Makoszowy w Zabrzu zginęło aż 72 górników. Kolejnych 87 doznało ciężkiego zatrucia. Mijają dokładnie 62 lata od tej tragedii.

Praca górników naznaczona jest ogromnym ryzykiem. Każda tragedia na dole potrafi to dobitnie uświadomić. 28 sierpnia 1958 roku o godz. 1.00 w nocy w zabrzańskiej kopalni Makoszowy doszło do pożaru. W strefie zagrożenia znajdowało się ponad 330 górników. Rozpoczęła się dramatyczna ewakuacja. Część górników trafiła na bardzo zadymiony fragment korytarza. Choć byli wyposażeni w pochłaniacze, służące do oczyszczania wdychanego powietrza, nie byli w stanie się uratować. Wielu z nich zmarło w wyniku zaczadzenia. Górnicy dostali ponoć nakaz z góry, by pozostać na dole. Wielu z nich zignorowało ten komunikat. To uratowało im życie. Ogółem w wyniku tej tragedii zginęło 72 górników, kolejnych 87 doznało zatrucia.

Jak doszło do tego pożaru? Okazało się, że winnym był spawacz. Alfons D. był osobą z lekkim upośledzeniem umysłowym. Tego dnia wraz z Norbertem S. prowadzili prace spawalnicze na poziomie 300 metrów. Ich zadaniem było ucięcie wystającej stopnicy. W tym celu użyli palnika acetylenowego. Sztygar nie dopilnował miejsca, gdzie wykonywano te prace. W wyniku bardzo wysokiej temperatury z płomienia palnika zapaliło się drewno obudowy. Wkrótce potem zapalił się węgiel.

Przyczyn tej katastrofy jest wiele. Po pierwsze Alfons D. w ogóle nie powinien mieć pozwolenia na pracę w kopalni. Śledztwo wykazało również, że wielu górników nie było przeszkolonych, jak zachować się w tego typu sytuacjach. Po drugie, pochłaniacze węgla działały jedynie przez 20 minut. To zbyt krótko w obliczy takiego zagrożenia. Wykazano również, że tamy oddzielające drogi ucieczkowe były nieszczelne. Po trzecie, nie były przestrzegane zasady bezpieczeństwa. Górnicy nie mieli wsparcia "z góry". Dyspozytor zlekceważył zagrożenie. Miał ponoć powiedzieć górnikom, by "nasikali na kaszt", a wtedy pożar na pewno zgaśnie. Jeden z górników, który schował się w przodku, zmarł jakiś czas po pożarze, gdyż ratownicy zamiast prowadzić akcję ratunkową, mieli za zadanie ugaszenie pożaru, by zakład wznowił wydobycie.

Pożar w kopalni Makoszowy z 1958 roku to jedna z największych tragedii górniczych w historii Polski. W okresie PRL-u więcej górników zginęło jedynie w kopalni Barbara-Wyzwolenie. W 1954 roku w wyniku pożaru zmarło co najmniej 80 górników, ale ofiar mogło być więcej.

Super Raport 28 VIII (goście: Wałęsa, Cimoszewicz)

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki