Zakochani, związek

i

Autor: pixabay.com

Czy romanse to tylko domena kobiet? Ta książka jest przykładem, że nie

2021-07-07 11:16

Powieści erotyczne weszły na salony i w ostatnim czasie cieszą się wielką popularnością. Zawdzięczamy to poniekąd sukcesowi "50 twarzy Greya". Czas zatem na perspektywę mężczyzny. Od 1 lipca w księgarniach można kupić "Samotnego we dwoje" autorstwa naukowca i wynalazcy Antona Lihsa. To propozycja opowiadająca o mężczyźnie, który potrzebował i poszukiwał miłości. Czy jednak usilne pragnienie znalezienia drugiej połówki nie uśpiło jego czujności i nie sprawiło, że nie wdział on sygnałów świadczących, o tym że nowo poznana kobieta nie do końca da mu to, czego on oczekuje w miłości.

Debiutancki romans “Samotny we dwoje” Antona Lihsa od 1 lipca jest dostępny w sprzedaży w księgarniach internetowych i stacjonarnych. Książka ta stanowi zapis prawdziwych historii z życia autora, ukrywającego się pod pseudonimem. Anton Lihs na co dzień jest biznesmenem, naukowcem i wynalazcą, od lat związanym z branżami technicznymi i przemysłowymi. W świecie, w którym pisanie romansów to głównie domena kobiet, to dzięki jego osobistemu pamiętnikowi ujawnione są sekrety męskiej duszy i męska perspektywa na związki, seks i miłość. Osobista formą, jaką jest pamiętnik, pozwala nam spojrzeć na wszystko perspektywą zakochanego mężczyzny. Perspektywa ta bywa osobista, stronnicza i lekko surowa w swoich ramach, jednak jest również przy tym pociągająca i pozwala nam zrozumieć emocje i uczucia bohatera. O erotykach pisanych przez mężczyzn i świecie trudnych relacji uczuciowych rozmawialiśmy z autorem książki "Samotny we dwoje" - Antonem Lihsem.

Książek o miłości, uczuciach i seksie na polskim rynku jest niezwykle dużo, jednak pomysł, by przedstawić historię oczami mężczyzny jest stosunkowo innowacyjny. Skąd się wziął?

Anton Lihs: Mam bardzo dobrych przyjaciół, z którymi rozmawiam naprawdę o wszystkim, tak jak i oni dzielą się swoimi przeżyciami ze mną. Przez sytuację pandemiczną nie mogłem się z nimi swobodnie spotykać, a czułem ogromną potrzebę wygadania się komuś i opowiedzenia o aktualnych zawirowaniach w relacjach damsko-męskich. Z tego powodu zdecydowałem się napisać pamiętnik. Dopiero w trakcie pracy nad tekstem przyszedł mi do głowy pomysł na wydanie książki. Na początku używałem oczywiście oryginalnych imion, nazw firm i miejscowości. Później zmieniłem różne szczegóły, by połączenie ich z prawdziwymi osobami było niemożliwe. Myślę, że dla wielu czytelników opowiedzenie historii z męskiego punktu widzenia może być naprawdę interesujące, tym bardziej, że bywam szczery do bólu.

Skąd pomysł, by wydać książkę pod pseudonimem?

 - Pierwszy próbny egzemplarz niemieckojęzycznej wersji książki miał moje nazwisko na okładce. Gdyby chodziło jedynie o mnie, nadal bym publikował pod prawdziwymi danymi. Ostatecznie jednak kilkoro bliskich i ważnych dla mnie ludzi poprosiło, bym wydał powieść pod pseudonimem. Rozumiem to i postanowiłem uszanować ich uczucia. Moje męskie ego nie potrzebuje wielkiego sukcesu związanego z wydaniem romansu. Cieszę się przede wszystkim z tego, że sprostałem temu wyzwaniu, jakim jest napisanie i ukończenie książki. Choć nie ukrywam, wydanie jej pod prawdziwym nazwiskiem przyniosłoby jej odrobinę rozgłosu – w różnych branżach technicznych, w których pracuję od lat, jestem dość rozpoznawalny.

W posłowiu "Samotnego we dwoje" pisze Pan, że zdecydował się na formę pamiętnikową książki, by ukryć swój styl pisania. Czy faktycznie pamiętnik jest prostszy w tworzeniu? Czy nie jest tak, że w tak osobistej i niemalże intymnej formie wypowiedzi głównego bohatera trzeba zawrzeć o wiele więcej emocji i subiektywnych odczuć niż w innej formie pisania?

- Gdybym zaczął pisać w rozpoetyzowany sposób o „polu pszenicy, falującym na wietrze, jak fale turkusowego morza na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego”, gwarantuję Pani, że wynik byłby żałosny i na pewno nie skończyłbym pisać. Po prostu bym się poddał. Niemcy mówią (w przenośni): „Kowalu, zostań przy podkowach”. Wiem co potrafię i wiem, z czym mam problemy. Mogę każdemu wytłumaczyć skomplikowaną wiedzę, jak np. przeprowadzać rozmaite obliczenia, na czym polega całkowanie i co to są pochodne, ale pisanie beletrystyki na pewno nie jest moją silną stroną. Wybrałem formę pamiętnika, bo w niej czułem się najlepiej i wiedziałem, że sobie poradzę. Taki dziennik to prawie jak protokół przeprowadzonych badań w laboratorium. Jak zawsze, dokładnie jak w laboratorium, byłem szczery tak, jak tylko potrafiłem. Najtrudniejsza do opisania była dla mnie jedna listopadowa noc, gdyż musiałem zajrzeć w głąb siebie i zrozumieć, co w ogóle się działo w moim wnętrzu. Samo pisanie było dla mnie dość proste, spisałem daty i nagłówki, przelałem na papier to, co jeszcze było świeże w pamięci. Jestem dwujęzyczny, oryginał powstawał w języku niemieckim, dopiero potem przełożyłem go na język polski. Na początku miał aż 800 stron...

Czy książka "Samotny we dwoje" może w pewien sposób odczarować wizerunek mężczyzn i ich podejście do związków? Przyjęło się, że to kobiety są w stanie więcej poświęcić i znieść w imię miłości i próbują ją dostrzegać nawet w relacjach, w których to one dają więcej. Tutaj sytuacja jest odwrócona i pokazuje mężczyznę, który nie bacząc na wszystkie szuka miłości.

- Odpowiem jak typowy inżynier: mam za mało danych, aby dać odpowiedź popartą doświadczeniami. Byłem tylko w trzech związkach oprócz tego, który opisuję w książce. Być może miałem pecha, być może nie, ale jak mógłbym generalizować po zaledwie kilku związkach? Natomiast przyznaję, że znalezienie wartościowego i odpowiadającego nam człowieka pod wieloma względami, obojętnie jakiej płci, jest wyjątkowo trudne. Korespondowałem przez wymieniony w książce portal z kilkuset kobietami, spotkałem się z pięćdziesięcioma. Utrzymywałem kontakt z trzema, z którymi coś “kliknęło”. Podobnie jest na co dzień, w zwykłym życiu. Zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym poznałem tysiące ludzi każdej nacji, zawodu, o różnym wykształceniu i kolorze skóry. Niewielu jest rodzynków, którym można podać rękę “bez sprawdzania, czy po tym ma się jeszcze wszystkie palce” (to znowu niemieckie, ale jak trafne przysłowie). Niestety, spotkałem w życiu niewiele osób, którzy na pewnym etapie znajomości nie wykorzystali moich zwierzeń dla własnej korzyści. Takie zranienia oczywiście rzutują na przyszłe decyzje, ale ma Pani rację – bardzo zaangażowałem się w opisywany związek. Stereotypy o nieczułych facetach, którzy nie mówią o swoich uczuciach, nie bez powodu są stereotypami. Przecież czujemy, tylko chyba częściej niż kobietom brakuje nam odwagi, odpowiednich słów, boimy się odsłonić i zaryzykować. Popisujemy się przed sobą nawzajem, że tacy z nas twardziele. To oczywiście wpływ kultury, która promuje obraz niewzruszonego mężczyzny, który nigdy nie uronił łzy. A w prawdziwym życiu każdy z nas jest tak samo podatny na zranienie, niezależnie od płci. I tak samo wszyscy pragniemy partnera, na którym można polegać, miłości.

Skąd czerpał Pan inspiracje do tej książki? Momentami wydaje się ona bardzo osobista. Czy była to forma terapii po własnych przeżyciach, czy raczej życiowe odczucia i obserwacje?

- To po prostu mój pamiętnik z 2020 r., przeplatany wspomnieniami, więc oczywiście ma bardzo osobisty i intymny charakter. Wszystkie wydarzenia miały miejsce dokładnie w te same daty, jakie umieściłem w książce. Jedyne, czego nie mogę zagwarantować, to absolutna rzetelność wypowiedzi innych bohaterów. Spisałem to, czego dowiedziałem się bezpośrednio od nich, ale np. nie mam pewności, czy moja ciotka naprawdę została postrzelona w 1944 r. Nie mam powodów, by w to wątpić, ale cóż… sam nie sprawdziłem, głowy nie daję. Widzi Pani, znów mówię jak inżynier. Co do autoterapii – na pewno proces pisania pomógł mi spojrzeć na wszystko z dystansu i dowiedzieć się, na którym etapie relacji coś zaczęło się psuć. Mogłem to ocenić na chłodno. Chciałem wszystko przeanalizować i opisać, dopóki dobrze pamiętałem ważne miejsca i podróże, emocje i burzliwe kłótnie. W książce dzielę się z czytelnikami naprawdę wszystkim – historią z życia, najskrytszymi uczuciami, przemyśleniami i obserwacjami. Zdaję sobie sprawę, że to odważny i ryzykowny krok, ale miałem cichą nadzieję na ocenę tych zdarzeń przez czytelników. Człowiek jest często ślepy na własne błędy. I tak powstał “Samotny we dwoje”.

Samotny we dwoje

i

Autor: Materiały prasowe

QUIZ. Czy znasz te przedmioty do makijażu

Pytanie 1 z 7
Jak używamy popularnych gąbeczek do makijażu?
Express Biedrzyckiej - Zbigniew Girzyński: Kaczyński już nie przekupi społeczeństwa

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki