Super Sex: Wielka tajemnica małego punktu G

2014-07-21 0:06

W kobiecej pochwie zlokalizowany jest pewien punkt, którego stymulacja prowadzi do niezwykle silnego orgazmu, a ponadto zachodzi wtedy zjawisko podobne do męskiego wytrysku nasienia - tak w połowie ub. stulecia pisał niemiecki ginekolog Grafenberg, który dokonał odkrycia tego punktu i uczcił to, nazywając tajemnicze miejsce pierwszą literą swego nazwiska.

Gdyby mógł przewidzieć, że jego odkrycie, choć było wielkim skokiem seksuologii, dla wielu stało się powodem do rozpaczy, być może nie opublikowałby wyniku swych badań. Za sprawą jego odkrycia wszyscy szukają teraz tajemnego punktu G. Niestety nie wszyscy odnajdują...

Zobacz: O czym myśli kobieta podczas seksu?

Nie każda kobieta go ma

Kolejne badania pokazały bowiem, że po pierwsze, fenomen punktu G nie występuje u każdej kobiety, a jedynie u 10 proc. (niektóre badania wskazują na 30 proc.). Tak więc istnienie punktu G nie jest zjawiskiem powszechnym. Po drugie, punkt nie jest punktem, ale obszarem o powierzchni 2-3 cm kwadratowych. I jego wielkość u różnych kobiet jest inna. Po trzecie, obszar ten prawdopodobnie zmniejsza się wraz z wiekiem i u kobiet po menopauzie może być mikroskopijnej wielkości albo nawet całkowicie zaniknąć.

Obszar nazwany punktem G składa się z układu krzyżujących się naczyń krwionośnych i nerwów, które otaczają pęcherz moczowy i cewkę moczową. Przy odpowiedniej stymulacji miejsce to zaczyna falować, pulsować, co kobieta odczuwa jako niezwykle podniecające wrażenie. Bardziej intensywna stymulacja punktu G może doprowadzić do wytrysku płynu, przypominającego pot (tzw. kobiecy wytrysk).

Wątpliwości i rozczarowania

Niektórzy mężczyźni, zwłaszcza ci, którzy już czują się ekspertami kobiecej seksualności, z powodu punktu G przeżywają rozterki. Bo szukają i szukają u swojej partnerki tego punktu i wciąż nie mogą go namierzyć. Podejrzewają więc, że może ona ma jakieś wady w budowie. Oni tyle się naczytali, nasłuchali o kobiecym wytrysku, a tu nic. Wielu z nich może nawet uważać, że w jakimś sensie zostali oszukani. A jeśli do tego w ogóle w łóżku nie układa im się zbyt dobrze, winą obarczają kobietę.

Seksuolodzy podkreślają, że nieznalezienie punktu G wcale nie musi oznaczać, że go nie ma. Podobnie brak u kobiety wytrysku. Może to partner okazał się złym poszukiwaczem (do czego raczej się nie przyzna).

A jeśli nawet partnerka należy do tej grupy kobiet, u których nie występuje punkt G, to też nie jest to powód do zmartwień. Eksperymentowanie z różnymi rodzajami pchnięć, ich siłą i kątem, może doprowadzić do odkrycia równie, a może jeszcze bardziej ekscytującego punktu.

Rada: Punkt G najłatwiej namierzyć w pozycji na jeźdźca i pozycjach tylnych.

Podobny do męskiej prostaty

Wydawałoby się, że o punkcie G już nic nowego powiedzieć się nie da. A jednak badania wciąż trwają, bo naukowcy dopatrzyli się niejasności w odkryciu Grafenberga. I tak wciąż dyskusyjna jest sprawa płynu wydobywającego się podczas kobiecego wytrysku. Swym składem przypomina on nieco wydzielinę z męskiej prostaty, wchodzącą w skład nasienia, dlatego niektórzy mówią, że jest on jej odpowiednikiem. Inni, że jest to całkiem odrębny płyn.

Punkt G znajduje się w 1/3 długości samej pochwy, tymczasem wiele kobiet najbardziej intensywnych doznań doświadcza podczas stymulacji miejsca znajdującego się w 1/3 przedsionka pochwy. A to świadczy o jednym: ważna jest przyjemność, a nie nazywanie punktów.

Wiadomości Se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki