Pokój Zbrodni

Cztery zabójstwa bezdomnych w Warszawie, obywatel Ukrainy zatrzymany. Świadkowie: Poszło o kobietę!

2024-04-26 12:32

Czterech martwych mężczyzn odnaleziono w starej, opuszczonej kamienicy w samym centrum Warszawy. Ciała znajdowano jedno po drugim, ku zaskoczeniu samych policjantów. W toku śledztwa szybko wyszło na jaw, że wszystkie ofiary były bezdomne – ktoś ich brutalnie zamordował, prawdopodobnie przez prywatne porachunki. W sprawie zatrzymano kilka osób, a głównym podejrzanym stał się 34-letni obywatel Ukrainy. Przyglądamy się tym wydarzeniom w programie "Pokój Zbrodni".

W starej i opuszczonej kamienicy przy ulicy Grzybowskiej w Warszawie na Woli niespodziewanie pojawiło się mnóstwo przedstawicieli służb: policyjni technicy, psy tropiące, prokuratorzy, a nawet żandarmeria wojskowa. Teren został ogrodzony. Reporterzy „Super Expressu”, Piotr Lis i Mateusz Nadworski, niemal od razu ustalili, że chodzi o odnalezienie zwłok. Funkcjonariusze mieli znaleźć w pustostanie ciało mężczyzny – w niedzielę, 7 kwietnia 2024 roku. Zapowiadano, że działania mogą długo potrwać, ale wtedy jeszcze nie zdradzono szczegółów. Mówiło się za to nieoficjalnie, że trwają poszukiwania kolejnych zwłok, ponieważ ofiar mogło być więcej. W bardzo starej, zniszczonej kamienicy, miało dojść do morderstwa nawet czterech osób.

W toku śledztwa szybko wyszło na jaw, że ktoś doprowadził do śmierci ofiar. W sprawie początkowo zatrzymano aż sześciu podejrzanych, a służby nabrały wody w usta, nie chcąc komentować swoich kolejnych poczynań. O tym, że doszło do zabójstwa, prokuratura powiedziała dopiero po dwóch dniach, 9 kwietnia 2024 roku. - Ślady i przedmioty zabezpieczone na miejscu zdarzenia wskazują, że do ich śmierci przyczyniły się osoby trzecie – potwierdził prokurator Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wirtualna Polska i Onet podawały nieoficjalnie, że na ciałach zamordowanych znajdowały się obrażenia i ślady, które mogły wskazywać na to, że mężczyźni przed śmiercią uczestniczyli w jakichś walkach lub zostali brutalnie pobici. Dodatkowym utrudnieniem dla mundurowych badających tę sprawę miał być fakt, że niektóre ciała były częściowo nadgryzione przez szczury. Wszystkie zwłoki zostały zabezpieczone i przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej, celem przeprowadzenia sekcji zwłok. Na tamtym etapie trwały czynności procesowe, które miały wyjaśnić, jak dokładnie zginęli mężczyźni.

W międzyczasie nadal przeczesywano pomieszczenia znajdujące się w budynku. Istniało bowiem ryzyko, że ofiar może być więcej. - Trzeba centymetr po centymetrze przeszukać wszystkie możliwe miejsca – zapowiadali śledczy. Część lokali w kamienicy była zamknięta, więc trzeba było czekać na zarządcę budynku, który udostępni wszystkie pomieszczenia. Prokuratora zastrzegała, że na miejscu panuje duży nieporządek i widać, że przebywały tam w różnym okresie, różne osoby. Ustalano, które przedmioty mogą mieć związek z tym tragicznym zdarzeniem, a które można wykluczyć. Trzeba było też dokonać prawidłowego, procesowego zabezpieczenia tych rzeczy, wszystko dokładnie sfotografować oraz wykonać obraz 3D pomieszczeń w kamienicy.

Tymczasem „Super Express” podawał, że zamordowani byli osobami bezdomnymi. Jednymi z wielu, którzy pomieszkiwali w opuszczonym budynku. Często przychodzili na stację benzynową, która znajdowała się obok. Świadkowie zeznawali, że ci załatwiali się tam i myli w toalecie, a kiedy zwróciło im się uwagę, byli bardzo agresywni. Niektórzy z nich nie rozumieli, co się do nich mówiło, bo tylko częściowo znali język polski. Kilka osób, które zatrzymano w sprawie, to także osoby bezdomne. Większość z nich, jak się później okazało, to obywatele Ukrainy.

Wraz z upływem czasu, funkcjonariusze odkrywali kolejne kulisy makabrycznych wydarzeń. Wówczas wyszło na jaw, że ofiary nie zginęły w tym samym dniu. Do zabójstw miało dochodzić na przestrzeni nawet kilku miesięcy. Ciała były bowiem w różnym stanie rozkładu. Ujawniono także, jak doszło do poznania prawdy w sprawie zwłok znajdujących się w pustostanie. Okazało się, że to jedna z osób zamieszkujących kamienicę przy ulicy Grzybowskiej powiadomiła policję, była nią obywatelka Ukrainy. W niedzielę wieczorem, 7 kwietnia, gdy wpłynęło zawiadomienie, na miejsce udał się prokurator. Wtedy znaleziono ciała dwóch mężczyzn. Następnego dnia wykryto dwa następne ciała. Jedne zwłoki znaleziono w piwnicy, kolejne na trzecim piętrze oraz na strychu w kamienicy.

Prokurator Szymon Banna przekazał, że na ciele ofiar znajdowały się obrażenia, które wskazują na to, że zostały przez kogoś zaatakowane i zamordowane. Gdy nagrywaliśmy ten odcinek programu, nieznana była tożsamość zabitych mężczyzn. Identyfikację uniemożliwiał fatalny stan ich ciał, które były w zaawansowanym stanie rozkładu. - Będziemy ustalać tożsamość przy wykorzystaniu innych metod, takich jak badanie daktyloskopijne palców czy też badania DNA - przekazał „Super Expressowi” prokurator Szymon Banna. Na tamtym etapie w sprawie zatrzymano siedem osób: czterech mężczyzn i trzy kobiety, w wieku od 30 do 50 lat. Prokurator precyzował, że to osoby w kryzysie bezdomności, które przebywały tam w ostatnich dniach, Polacy i Ukraińcy.

Co dokładnie wydarzyło się w kamienicy na Grzybowskiej w Warszawie? Prokuratura Okręgowa miała już swoje hipotezy, co do przebiegu zdarzeń, ale wymagały one jeszcze procesowej weryfikacji i zgromadzenia całości materiału dowodowego, więc nie zdradzono, w którym kierunku zmierzają podejrzenia. Aż do przełomu 9 i 10 kwietnia, kiedy śledczy postawili zarzuty osobom podejrzanym. Śledczy przeprowadzili bowiem eksperyment procesowy, przesłuchali wszystkich możliwych świadków, zbadali zabezpieczone na miejscu zbrodni ślady. Wówczas ujawniono, że trzech z czterech zabójstw, zdaniem prokuratury, miał dopuścić się 34-letni obywatel Ukrainy, Andrij S., który usłyszał adekwatne zarzuty. Pozostałych zatrzymanych oskarżono natomiast o to, że nie zawiadomili o przestępstwach. Prokuratura wystąpiła o tymczasowe aresztowanie wszystkich tych osób.

Portal TVP Info ustalił w rozmowie ze śledczymi, że jednym z prawdopodobnych motywów zabójstw była kłótnia o kobietę. Według mundurowych, do zbrodni mogło dochodzić w okresie od stycznia do kwietnia 2024 roku, czyli na przestrzeni nieco ponad trzech miesięcy. Wersja dotycząca walki o względy kobiety została przedstawiona przez osoby zatrzymane, to one wskazały na tego typu motyw. - My jednak musimy wyjaśnić dokładnie, jakie były okoliczności śmierci każdej ze znalezionych ofiar – zastrzegają funkcjonariusze. Mężczyzna, którego prokuratora podejrzewa o popełnienie przestępstw, miał siać postrach w kamienicy wśród bezdomnych. Zatrzymani zeznawali, że bali się Ukraińca i jego gniewu, bywał nieobliczalny, zachowywał się agresywnie. To mógł być też powód, dla którego nie zgłosili sprawy, ani mu się nie sprzeciwili – żyli w strachu, w obawie przed utratą własnego życia. Jedynie kobieta, Ukrainka, która przerażona skontaktowała się z policją, zdołała przerwać ten wstrząsający ciąg wydarzeń.

Do zatrzymania Andrija S. doszło na miejscu zdarzenia. Stał na drugim piętrze opuszczonego budynku, na klatce schodowej, przed drzwiami mieszkania, jak gdyby nigdy nic. Był nietrzeźwy i zaskoczony wizytą policjantów, lecz nie stawiał oporu. Po jego złapaniu, w pustostanie zaczęto odnajdywać zwłoki. Leżały przykryte śpiworami i materacami, w pomieszczeniu, do którego wejście było zasłonięte skrzydłem zniszczonych drzwi.

10 kwietnia 2024 roku sprecyzowano także, kim są osoby zatrzymane. To sześciu obywateli Ukrainy w wieku od 33 do 54 lat, oraz jeden 42-letni Polak. Za to, że nie zawiadomili organów ścigania o popełnionych zbrodniach, grozi im kara do 3 lat więzienia. Z kolei Andrij S., któremu postawiono zarzuty zamordowania trzech z czterech osób, bo w przypadku czwartej nie zebrano wystarczających dowodów, może spędzić za kratami resztę życia – grozi mu bowiem kara dożywotniego więzienia.

Więcej przerażających historii znajdziesz tutaj: Pokój Zbrodni.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki