Awantura z udziałem syna Zenka Martyniuka. Pracownik hotelu zdecydował się powiedzieć, jak było naprawdę. Szokujące słowa ochroniarza!

2024-01-02 20:31

Syn Zenka Martyniuka wszedł w rok 2024 z prawdziwym przytupem. O jego wyczynach w zakopiańskim hotelu Belvedere, gdzie nocowały największe gwiazdy sylwestra TVP, 1 stycznia usłyszała cała Polska. Daniel Martyniuk, prawdopodobnie pod wpływem alkoholu, wywołał nie lada burdę. Jego krzyki i przekleństwa pod adresem innych gości hotelu, niedawno poślubionej żony, a także ochrony i policji zarejestrowali nasi dziennikarze. Gdy pierwsze emocje opadły, głos zabrał pracownik ochrony. Jego relacja mrozi krew!

Daniel Martyniuk znów sprawia problemy

i

Autor: PIOTR GRZYBOWSKI/ SUPER EXPRESS Daniel Martyniuk znów sprawia problemy

Młody Martyniuk nie miał żadnych hamulców. Wszystko zaczęło się jeszcze przed hotelem, tuż po powrocie z imprezy sylwestrowej. Daniel pokłócił się z żoną, a jego krzyki i wyzwiska zwróciły uwagę gości. Pracownicy próbowali go uspokoić, jednak z mizernym skutkiem. Syn Zenka Martyniuka zaczepiał innych gości, jednemu z nich zabrał smyczek i zaczął nim wymachiwać, postanowił również dać koncert na stojącym w hotelowym lobby pianinie. Wezwano ochronę i policję, która próbowała uspokoić krnąbrnego sylwestrowicza. Ich wysiłki przyniosły skutek tylko na niedługi czas. Kidy policja przyjechała do hotelu po raz drugi, skuli Martyniuka i odwieźli na "dołek", gdzie spędził kilka godzin

Ochroniarz hotelu przerwał milczenie. Powiedział, jak wyglądała sytuacja z synem Zenka Martyniuka

Dziennikarz Onetu dotarli do pracownika ochrony, który tej feralnej nocy miał służbę. - Pijani ludzie, których zbytnio poniosła fantazja podczas witania Nowego Roku to w Zakopanem standard. Co roku podobnych interwencji mamy sporo. Zazwyczaj jednak wystarczy do kogoś podejść, poprosić, by się uspokoił i faktycznie tak się dzieje. Tym razem było inaczej. Ten pan to się czuł naprawdę wielką gwiazdą. Krzyczał do nas "czy wy wiecie, kim ja jestem?". Absolutnie nie reagował na nasze prośby i ostrzeżenia - wspomina ochroniarz.

Obsługa hotelu próbowała załagodzić sprawę, nie chcieli, by policja wyprowadziła ich gościa w kajdankach. Nie mogli jednak zgodzić się na to, co wyczyniał Daniel Martyniuk. - Groził, że zniszczy nas i zszarga hotelowi opinię. Uważał, że może zaczepiać innych bez konsekwencji - kontynuowała pracownik hotelu w rozmowie z serwisem. - Strasznie też traktował swoją żonę. Policja chciała go aresztować już przy swojej pierwszej interwencji, ale to obsługa recepcji poprosiła mundurowych, by tego nie robili. Wszyscy liczyli, że on troszkę wytrzeźwieje i się uspokoi. Tak się nie stało. Zaczął szaleć jeszcze mocniej, więc zarówno nas, jak i policję wezwano ponownie. Wówczas nie było już innego wyboru, jak tylko odwieźć go do aresztu.

Galeria: Daniel Martyniuk skuty w kajdanki i wyprowadzony z hotelu

Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki