Julia Wieniawa największą uwodzicielką polskiej sceny? Jej pierwsza płyta zaskakuje [RECENZJA]

2022-06-28 23:00

Wyobraźmy sobie, że młoda, popularna aktorka chce śpiewać, więc nagrywa i wydaje płytę. Dostajemy marny album z jednym potencjalnym hitem, który nawet zgodziły się puścić jakieś radia. Dziewczę gra ze trzy koncerty, na które przyszły tylko osoby, które znają ją z telewizji i w dupie mają, co tam sobie śpiewa. Laska czuje, że to nie to, ale i tak cieszy się, bo spełniła marzenie i wydała płytę. Za kilka lat pewnie nawet sama nie będzie chciała do niej wracać i na szczęście wszyscy zapomną o tym raczej żałosnym epizodzie. Od czasu do czasu dzięki znanej twarzy zaśpiewa covery w "Jaka to melodia?" i tyle muzykowania będzie musiało jej już wystarczyć. Brzmi jak dziesiątki "muzycznych karier" polskich aktorek, prawda? Ale to nie historia Julii Wieniawy, bo ona, proszę państwa, nagrała... świetną płytę - pisze nasz dziennikarz Adrian Nychnerewicz. Sprawdźcie całą recenzję albumu "Omamy".

Julia Wieniawa - recenzja płyty Omamy

i

Autor: mat. pras. Julia Wieniawa - recenzja płyty "Omamy"

Choć rzadko, bywają w polskim show-biznesie osoby, które naprawdę mi imponują - bo są ambitne, pracowite, pomysłowe i właśnie to determinuje ich sukces. Jeśli do tego dołożymy młodziutki wiek, urodę, dobry gust, wszechstronność i zadziorny charakterek pewnym staje się, że mowa o Julii Wieniawie. Ci, którzy mają ją jedynie za serialową aktoreczkę, celebrytkę albo instagramerkę powinni przygotować się na to, że w CV Julii pojawił się nowy zawód - piosenkarka. I to pełnoprawnie. W dodatku być może niedługo w rubryce imię będzie mogła wpisywać sobie "sukces".

Julia Wieniawa wydała płytę "Omamy"

W połowie czerwca do sklepów i na wszystkie serwisy streamingowe trafiła pierwsza płyta Julii Wieniawy pt. "Omamy". Gwiazda już wcześniej dawała się poznać jako wokalistka - wypuściła m.in. hitowy numer "Nie muszę", który rozkręcił niejedną imprezę w tym kraju, czy mój ulubiony utwór "Niezadowolona", który promował film Netflixa "Wszyscy moi przyjaciele nie żyją". Od kilku lat Julia nieśmiało koncertowała i przebąkiwała o płycie, związała się nawet z wytwórnią Kayax. Ale dopiero dziś z impetem, odważnym krokiem weszła na nową drogę życia. I chyba już z niej nie zejdzie.

Julia Wieniawa - sesja promująca płytę Omamy

i

Autor: mat. pras. Julia Wieniawa - sesja promująca płytę "Omamy"

Te słowa jej się po prostu należą - płyta "Omamy" to świetny krążek. Słucham go praktycznie codziennie od dnia premiery. W jej dniu po raz pierwszy zobaczyłem też Julię na scenie. Najpierw byłem pod wrażeniem tego, że na imprezę ściągnęła prawdziwy tłum - nie celebrytów, a fanów, przyjaciół i świetnych młodych artystów, którzy pomogli stworzyć jej krążek i szczerze kibicują. A zaraz po tym wrażenie zrobiło na mnie perfekcyjnie przygotowane sceniczne show, jego klimat i kipiący ze sceny seks. Gustowny seks - dodam.

I taka właśnie jest ta płyta - seksowna, sensualna i uwodzicielska. Jak zresztą śpiewa Julia w piosence "Mi nie żal": "chcę tylko wabić". I wabi klimatycznym popem zanurzonym w elektronice, wpadającymi w ucho melodiami i zmysłowymi tekstami ballad, których wcale nie unika. Niemal każda piosenka na płycie to potencjalny hit - oprócz znanego już "Nie mów", które osobiście wolę bez klipu, posłuchajcie tytułowych "Omamów" czy "Bądź obok". Obie te piosenki zasługują, by zostać singlami, choć z Wieniawą to nie wiadomo... Póki co dokonuje odważnych singlowych wyborów i na przykład na kilka dni przed premierą płyty zamiast tanecznego numeru na wakacje wypuściła w świat artystyczną balladę "Milczysz".

O czym śpiewa Julia Wieniawa?

Zastanawiałem się, o czym będzie śpiewać Julia. Co ma do przekazania światu? Bo choć nie napisała tekstów piosenek sama, wiem, że uczestniczyła w ich powstawaniu i długo rozmawiała o nich z autorami. A wśród nich znaleźli się m.in. Mery Spolsky, Kasia Lins czy Arek Kłusowski. Dostaliśmy więc klimatyczne opowieści o relacjach i miłości, które nie zawsze są kolorowe i wesołe. Nie zabrakło też tekstów ocierających się smaczną erotykę. ZOBACZ: Julia Wieniawa w namiętnym pocałunku z inną kobietą! Seksowny teledysk [WIDEO]

Co bardzo ważne, Julia nie zamierza udawać amerykańskiej gwiazdki pop i śpiewa wyłącznie w języku polskim. A ten wcale nie jest taki trudny do śpiewania, jak to narzekali przez lata popularni polscy artyści, którzy zapewne z kompleksów oglądali się tylko na Zachód. To wdzięczny, a bywa, że i dźwięczny, piękny język, który daje o wiele więcej możliwości niż angielski. Od lat świetnie bawią się nim choćby Ramona Rey czy ikoniczna Kasia Nosowska (czy ktoś kiedyś słyszał Nosowską śpiewającą po angielsku i... czy to miałoby jakikolwiek sens?!).

Rozczarowaniem, choć niewielkim, jest dla mnie tylko piosenka "Wenus", bo choć melodyjna i przebojowa, lirycznie różni się od reszty albumu. Sorry, nie kupuję "męk Tantala", "trzymania spustu przy skroni Hadesa" i płynięcia na muszli jak Wenus. Przy reszcie tekstów z płyty ten wydaje się nieautentyczny i wyraźnie odstaje. Nie znaczy to jednak, że tekst sam w sobie jest zły - ale na pewno bardziej pasuje do twórczości Kasi Lins, która go napisała, niż do Julii.

DALSZY CIĄG RECENZJI PONIŻEJ

Jeśli obserwujecie Julię Wieniawę tak jak ja, i nie jesteście celowo złośliwi, dostrzeżecie, że ta dziewczyna wkłada serce we wszystko, co robi. I nie tyka rzeczy, które zrobiłaby, ale bez pasji. Pamiętacie, gdy rozpłakała się na środku parkietu, gdy produkcja "Tańca z Gwiazdami" ogłosiła zawieszenie show z powodu pandemii? To właśnie Wieniawa najbardziej to przeżywała. Z jakiego powodu? Przecież nie dlatego, że była załamana, bo nie pojawi się na wizji w kolejnym odcinku popularnego show. I tak była największą gwiazdą sezonu i to ona zapewniała produkcji oglądalność, a nie odwrotnie. Nie dlatego, że straci kasę, bo i tak pewnie była już wtedy milionerką albo w drodze do tego. Płakała, bo brutalnie przerwano jej marzenie o kolejnych zajebistych występach tanecznych, bo zabierano jej przygodę. 

I choć parę razy wkurzyła mnie, rzucając w jakimś wywiadzie tekstem typu: "Nie chcę w wieku 30 lat żałować, że czegoś nie zrobiłam..." (dzięki Julia! naprawdę. pozdrawiam, Adrian, lat 34) to szczerze imponuje mi jej pracowitość i to, że w wieku 23 lat osiągnęła już tyle, a na wszystko, co ma, zapracowała sama.

Teraz doceniam także jej pierwszą płytę i początki pracy na scenie. I fajnie, żeby media i publiczność potraktowały Julię serio - jako piosenkarkę i performerkę. Bo i to robi z pasją. A umówmy się: łatwo nie będzie, a przed nią zapewne jeszcze lata udowadniania, że może i potrafi śpiewać i wcale nie wpycha się na scenę. Co prawda raczej nie zobaczymy jej na festiwalu w Opolu, przez co wiele osób uzna, że jednak nie robi kariery muzycznej (jak chociażby Halina Mlynkova czy Łukasz Zagrobelny, którzy występują chyba tylko tam), na szczęście już zdobyła uznanie sceptycznie nastawionej do niej publiczności ambitniejszych, nietelewizyjnych muzycznych festiwali. I jestem pewien, że wiele osób, które trafiły na koncert Julii przypadkiem lub ze zwykłej ciekawości, sięgnie po jej płytę.

Czekam na kolejne artystyczne kroki Julii Wieniawy, bo... to laska, w której można pokładać nadzieje, na którą można by stawiać w jakichś zakładach bukmacherskich, bo ona nie nawali. Wiem, że nie odpuści i będzie tylko coraz lepsza.

Posłuchajcie tytułowej piosenki z płyty "Omamy":

Sonda
Podobają ci się piosenki Julii Wieniawy?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany