Monika Krzywkowska: Stałam się dla siebie lepsza

Monika Krzywkowska (51 l.) popularność zyskała ponad dwadzieścia lat temu dzięki roli przebojowej dziennikarki śledczej z serialu „Samo Życie”. Piękną aktorkę znamy również ze „Skazanych” oraz wielu ról teatralnych. Gwiazda prywatnie jest szczęśliwą żoną operatora filmowego Marcina oraz mamą nastoletniej Leny. Artystka przyznała, że przed laty miała obsesję na punkcie swojej wagi. Na szczęście wyleczyło ją z tego macierzyństwo. Od niedawna jest też ambasadorką kampanii #lubiesiebie.

Monika Krzywkowska

i

Autor: AKPA

Jesteś jedną z ambasadorek czwartej edycji kampanii #lubiesiebie, która ma na celu zwrócić uwagę na naszą samoakceptację. Podobno nie zawsze siebie akceptowałaś. Czego w sobie nie lubiłaś najbardziej?

Teraz lubię siebie bardziej niż kiedyś. Nikt tak sobie nie nawrzuca jak my same potrafimy sobie nawrzucać, będąc dla siebie bezlitosnym krytykami. Pamiętam, że całe moje dojrzałe życie, powiedzmy od matury byłam na dietach. Całe życie toczyłam walkę o każdy kilogram i centymetr. To pochłonęło mnóstwo mojej energii i bardzo mnie wyhamowało, zabrało radość życia i zawodowo i psychicznie, na każdym polu. Dzisiaj mam tego świadomość, ale pewnych rzeczy nie nadrobię, nie ma na to już czasu. Jednak nie zamierzam ani jednego dnia więcej katować się. Bardziej niż kiedyś siebie doceniam. Musze powiedzieć, że mam wielkie szczęście, bo mój zawód, choć często bywa bezlitosny, to też daje dobre zwroty. Mam to szczęście, że w porę dostawałam role „bohaterek przystojnych”, co też było dla mnie pozytywną dawką wiary w siebie niż sama terapia czy odwracanie tej wajchy myśli negatywnych. Dobre zdarzenia z pracy na pewno mnie wzmocniły. Może siebie już nie chłoszczę i stałam się dla siebie lepsza. To owocuje i nie odbiera energii i szczęścia.

Z czego wynikało to, że nie zawsze siebie lubiłaś?

To brało się z porównywania siebie do innych, przez które każda z dziewczyn wchodząc w świat nowych koleżanek, pierwszych miłości, czy poważnych decyzji. Wtedy jest niezwykle ważne, jak wyglądamy, jak nas świat odbiera i wtedy rodzą się wątpliwości, a to porównywanie się do innych chęć bycia super nie pomaga.

Na ile kwestia wagi zdominowała twoje życie?

To w ogóle warunkowało moje poczucie, czy wyjdę z domu, czy pójdę na casting, czy wybiorę się na imprezę. Nieustannie się ważyłam. To bardzo dużo rzeczy blokowało w moim życiu. Ile było na wadze to się przekładało na mój nastrój, na moje szczęście. Odbierało mi to przyjemność z życia i siły witalne. Przeszłam przez zaburzenia, jakie towarzyszą niejednej młodej osobie. Jakimś cudem udało mi się z tego wyjść obronną ręką, ale nie każdej dziewczynie to się udaje. To bardzo długi i osłabiający proces.

Kiedy zrozumiałaś, że wygląd i waga to nie są najważniejsze rzeczy w życiu?

Na pewno macierzyństwo mi to uświadomiło. Kiedy zostałam mamą odpuściłam. Przestałam zajmować się już tylko sobą, przyszły nowe obowiązki. Byłam już trzydziestolatka, kiedy zrozumiałam, że nie żyję dla siebie i to spędza mi sen z powiek jest kompletnie nieważne.

Czy szkoła teatralna także była dla ciebie kumulacją stresu?

Poniekąd tak. Tu nieustannie dostaje się rozmaite uwagi od profesorów, nie tylko na temat swojej pracy, interpretacji utworu, ale także na temat wyglądu. Nie ma co ukrywać, że to jak wyglądamy ma znaczenie, bo to zależy, czy będziemy grać Lady Makbet, czy służącą. Wygląd i prezencja to warunki, po których także jesteśmy obsadzani. Nie raz się o tym przekonałam.

Popularność przyniosła ci rola Teresy Jankowskiej w serialu „Samo życie”. Czy wówczas to był dla ciebie przełom?

Na pewno to była ważna rola, dzięki której trafiłam do szerszego grona publiczności i stałam się rozpoznawalna, ale nie powiedziałbym, że przełomowa. Dla mnie zawsze największa wartością był teatr.

Za co teraz lubisz siebie?

Za to, że pokonałam swoje różne demony, za to, że jestem w tym miejscu, co obecnie. Mam fajny dom, jestem otoczona miłością, mam fajnych przyjaciół i nie zgrzytam zębami jak patrzę w lustro i już się nie odchudzam.

Wyglądasz doskonale, co zatem robisz, żeby mieć tak doskonałą figurę?

Dwa lata temu zmotywowałam się, żeby regularnie chodzić na siłownię. To bardzo dobrze robi na głowę i zwalnia od ciągłego wyliczania kalorii. Jem wszystko, na co mam ochotę, a dzięki temu, że ćwiczę, to nie tyję.

Jakie wartości przekazujesz swojej córce?

Mówię Lenie, żeby się siebie absolutnie nie czepiała i żeby uważała co sama do siebie mówi, by do siebie i swojego ciała wysyłała tylko pozytywne komunikaty, by unikała nieuzasadnionej krytyki wobec siebie.

Od lat jesteś z tym samym mężczyzną, którego poślubiłaś po 18 latach związku. Co jest siłą waszego związku?

Zaufanie, wzajemna troska o siebie i uważność na siebie to jest absolutna podstawa. Mój mąż nie lubi, jak się o nim mówi, ale niezmiennie kochamy się i wspieramy.

Marcin jest operatorem filmowym. Czy zatem najpiękniej pokazuje cię w kadrze?

Wbrew pozorom w ogóle nie chce robić mi zdjęć. Zdjęcia z wakacji robię ja (uśmiech).

Swego czasu miałaś poważne problemy ze zdrowiem. Czy teraz wszystko jest okay?

Nie narzekam. Wygląda na to, że zdrowie mi dopisuje.

Rozmawiała Martyna Rokita

 

Dorota Goldpoint – ulubiona projektantka gwiazd opowiada o znaczeniu zmian w życiu kobiety i przyjaźniach z artystkami

Quiz. Pamiętasz ten serial? Sprawdź się z wiedzy o znanej produkcji "Samo Życie". Zdobędziesz 5 punktów?

Pytanie 1 z 9
Kto śpiewał piosenkę z czołówki serialu?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki