Najtrudniejszy remont? Szelągowska szczerze przyznaje: „Jestem swoim najgorszym klientem"

2021-11-11 9:06

Dorota Szelągowska znów wyruszyła w Polskę, by spełnić marzenia tych, którzy, dzieląc się dobrem z innymi, zapominali dotąd o sobie. Przy okazji pracy nad nowym sezonem „Totalnych remontów Szelągowskiej” zdradziła nam, dlaczego sama jest swoim najtrudniejszym klientem, skąd się wzięło jej zamiłowanie do przeprowadzek i gdzie odnalazła swoje miejsce na ziemi.

Dorota Szelągowska

i

Autor: Materiały prasowe
Tak mieszkał Krzysztof Krawczyk

- Dzięki 3. sezonowi „Totalnych remontów Szelągowskiej” lista osób, które dzięki pani wreszcie mogą mieszkać w wymarzonym domu, znów się wydłuży. Jakie to uczucie móc komuś dać nowy dom w prezencie?

- Bez żadnych wątpliwości mogę stwierdzić, że mam pracę marzeń. I to nie dlatego, że łączy moje dwa zawody, które kocham - dziennikarza i projektanta wnętrz, ale właśnie dlatego, że coś po sobie zostawiam. Praca w telewizji ma to do siebie, że często najważniejszą rzeczą są wyniki oglądalności, czy krótkotrwała rozrywka - ja mam to szczęście, że każdego dnia mam poczucie, że dajemy więcej. Realną zmianę, nowy początek - sprawiamy, że ludzie przekonują się, że dobro wraca. To jest uczucie nie do opisania. Sprawia, że można i chce się więcej, nawet jeśli wszystko idzie nie tak. Daje poczucie sensu. Po prostu.

- Ten sezon od razu zaczął się od remontu zaskakującego, bo zamiast tygodnia zajął on państwu 12 dni. Często mieszkania, które remontuje pani w programie, zaskakują w ten sposób?

- Remonty zawsze zaskakują, ale to nie był też najdłuższy z nich. Zwykle mieszkania remontujemy w tydzień, domy to między 8 a 16 dni. Na początku, kiedy w tajemnicy przed bohaterami robimy dokumentację, szacujemy, ile zajmie nam remont. Oczywiście zawsze coś pojawia się już po demolce - nie wszystko jesteśmy w stanie sprawdzić bez prac „odkrywkowych”. Zawsze jednak radzimy sobie z niespodziankami. Czasami wymagają one szybkiej zmiany projektu, najczęściej jednak moja niezawodna ekipa mierzy się z nimi i wychodzi z tego starcia zwycięsko.

- Pamięta pani swój najtrudniejszy remont? I czy zdarzyło się kiedyś, że z jakichś przyczyn nie doszedł jakiś do skutku?

- Nie umiem wybrać jednego. Najtrudniej jest, jeśli nie sprzyjają nam warunki pogodowe, czy też okazuje się, że konstrukcja budynku wymaga wzmocnienia, albo ściany, które miały być działowe są jednak nośne lub konstrukcyjne. Często jest tak, że malutkie mieszkanka sprawiają nam więcej kłopotu niż te, w których baliśmy się, że nie zdążymy ze względu na metraż. Dla mnie osobiście, najtrudniejsze są remonty, które robię dla siebie. Jestem swoim najgorszym klientem i siedzę nad każdym projektem bardzo długo. Nie, żeby szewc bez butów chodził, ale długo te buty rozchodzę (śmiech). Tak czy siak, każdy dochodzi do skutku, nieważne jak jest ciężko.

- W programie najważniejsi są tak naprawdę sami bohaterowie, za którymi stoją niezwykłe, poruszające historie. Czyja zapadła pani w pamięć najbardziej?

- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo każda z tych historii jest inna i każda porusza we mnie inną strunę. Wspólnym mianownikiem jest na pewno to, że naszymi bohaterami są ludzie, którzy umieli poświecić coś, często samego siebie, dla innych. I nie chciałabym tu stopniować, co jest trudniejsze - czy pomoc młodzieży, adopcja dziecka z niepełnosprawnością, zaopiekowanie się rodzeństwem, pomoc uchodźcom. To co najbardziej podziwiam w tych ludziach, to fakt, że ich działania są długofalowe, z wielką odpowiedzialnością. Łatwiej jest wkroczyć w ludzkie życie i w tydzień dokonać zmiany, a potem zniknąć, niż codziennie żmudnie podążać ścieżką pomocy, jaką się wybrało, nawet jeżeli nie jest ona spektakularna.

- Mówi się, że dom jest naszą wizytówką. Jak dużo potrafi pani wyczytać o danym człowieku na podstawie tego, jak mieszka?

- Wydaje mi się, że wszystko. Co jest dla niego ważne, jaki tryb życia prowadzi, co lubi, ale też czy umie sobie sprawiać przyjemność. To co jest najtrudniejsze, to odkryć czego naprawdę chce i czego mu brakuje.

- Przyznała pani jakiś czas temu, że dość często czuje potrzebę przeprowadzki i zdążyła już w życiu przenosić się ponad 20 razy! Skąd w pani ta potrzeba częstych zmian?

- Chyba z częstych przeprowadzek i przemeblowań w dzieciństwie - byłyśmy z mamą mocno mobilne (śmiech). Przestałam już z tym walczyć i pogodziłam się z tym, że mam taką potrzebę.

- Jakiś czas temu udało się pani spełnić także własne marzenia o domu. Swoje miejsce na ziemi znalazła pani na Warmii. Dlaczego akurat to miejsce wybrała pani na swój azyl i czy ma on szansę tym razem stać się dla pani przystanią na dłużej?

- To jest zdecydowanie moje miejsce na ziemi i jedyna przestrzeń, którą co prawda co jakiś czas remontuję i zmieniam, ale nie mam zamiaru z niej rezygnować. Marzę o tym, że uda mi się kiedyś podzielić tak życie, żeby móc spędzać tam połowę roku. Jednak kocham też miasto - jego światła, dźwięki i zapach, nie umiałabym całkiem z tego zrezygnować.

Emisja w TV:

Totalne remonty Szelągowskiej

poniedziałek 21.35 TVN

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki