Roman Kłosowski był bardzo fajnym i ciepłym tatą. – Mam związane z nim bardzo miłe wspomnienia. W wywiadach był żartobliwy, lubił być w centrum uwagi, ale w domu był bardzo poważny, surowy i wymagający – mówi nam Tomasz.
Okazuje się, że choć pan Roman miał ogromny talent aktorski, do innych rzeczy wręcz przeciwnie. – Tata był znakomitym aktorem, ale jeśli chodziło o takie rzeczy manualne, to było bardzo, bardzo słabo. Jako małe dziecko zazdrościłem innym, że rodzice potrafią założyć łańcuch w rowerze, a mój tata nie bardzo. Koledzy natomiast zazdrościli mi taty aktora – śmieje się Kłosowski junior.
Był wspaniałym dziadkiem dla Jana (41 l.) i Kasi (32 l.), a także pradziadkiem dla Michała. Niestety narodzin drugiej prawnuczki Gabrysi nie doczekał.
– Wnuki go kochały. Mój syn Jan był jego oczkiem w głowie i odwrotnie. Dla niego ta strata była ogromna. Ja byłem z tą stratą pogodzony – wyjaśnia pan Tomasz, który uważa, że miał cudowne dzieciństwo. Wszystko przez fakt, że jego rodzice bardzo się kochali.
– Mama nie była tak znaną osobą jak tata, była w jego cieniu. Byli ze sobą dopasowani niezmiernie. Byli wzorową parą. Z punktu widzenia dziecka to mama zazwyczaj jest tą bliższą osobą. Ta relacja z ojcem jest inna. Pewnie, że go żal, często go wspominam – mówi.
Mężczyzna do dziś dostaje wiele miłych wiadomości od fanów ojca.
– Ludzie odzywają się na Facebooku i wspominają tatę. Traktują go jak relikwię. Dla mnie to był tata, a nie aktor. To była postać, którą ludzie niezmiernie lubili. Do dziś mnie to zadziwia, jak wiele dla nich znaczył. Ojciec bardzo kochał ten zawód. Dla niego starość była trudna, bo on jedyne, czego by chciał, to jeszcze pograć, a niestety nie było takich możliwości – dodaje.
To właśnie dla fanów pan Roman postanowił, że chce zostać pochowany w Warszawie.
– Tata początkowo był niezdecydowany, ale ze względu na ogromną liczbę fanów, chciał zostać pochowany w Alei Zasłużonych na Powązkach. Poprosił nas jednak, by przenieść do stolicy urnę z prochami żony. Zrobimy to – zapewnia syn aktora.