Maciej Tomaszewski - trudno znaleźć większego pracoholika!

2010-03-21 5:38

Maciej Tomaszewski (49 l.) popularność zdobył rolą Marka Żukowskiego, lekarza ginekologa w serialu "Pierwsza miłość". Nam opowiada, czego by nie przeżył, czy jest pracoholikiem i kto go wkurza

- Od 5 lat gra pan Żukowskiego w serialu "Pierwsza miłości". Nie jest pan nieco tym zmęczony?

- Ludzie trochę nie chcą mi wierzyć, kiedy mówię, że był to dla mnie odpoczynek i wytchnienie nawet, a przede wszystkim bardzo miłe pięć lat w dobrym towarzystwie.

Przeczytaj koniecznie: Frytki nie wyrzucono z serialu "Pierwsza miłość"

- Jak przygotowywał się pan, by wiarygodnie zagrać lekarza ginekologa? Chyba jednak nie uczestniczył np. w odbieraniu porodu, nie mówiąc o rutynowych badaniach?

- Mam nadzieję, że tylko czasami widać, iż kompletnie nie mam pojęcia o medycynie. Na myśl o strzykawce mdleję. Widoku porodu mógłbym nie przeżyć.

Patrz też: Pierwsza miłość dla córki Szczepkowskiej

- "Egoista, kobieciarz, lekkoduch, szpaner" - taką opinię ma Żukowski. Czy któraś z tych cech jest także pańskim udziałem?

- Wszystkie. Ale tak po trosze, bo tłumię je w zarodku.

- Jednak w Marku powoli następuje zmiana. Zaczyna doceniać rodzinę, dbać o nią. Nie boi się pan, że zacznie się nudzić tą rolą? Negatywny bohater jest ciekawszy do zagrania. Wystarczy przypomnieć pańską - nawiasem mówiąc - świetną rolę Kevina w serialu "Życie jak poker".

- Kevin?! Dziękuję. Nie sądziłem, że ktoś to jeszcze pamięta. A co do Marka, to liczę na ostrzegawczą lampkę w mózgach scenarzystów i mam nadzieję, że to oni znudzą się szybciej i sami zatęsknią za zmianą.


- W jakich stosunkach jest pan ze swoim bohaterem?

- W coraz lepszych. Dawniej nieźle mnie wkurzał. Teraz tylko czasem mnie denerwuje. A najbardziej wtedy, kiedy zauważam, że jestem do niego podobny.

- Widzowie seriali zapewne nie wiedzą, że jest pan przede wszystkim aktorem teatralnym, utalentowanym i bardzo pracowitym. Nie wystarcza panu rodzima wrocławska scena Współczesnego, gra pan na deskach Legnicy, Szczecina, Warszawy... Ta pańska pracowitość to już chyba pracoholizm, a może ucieczka przed czymś - światem, ludźmi, sobą...

- Pracowitość? Pracoholizm?! Jestem pewien, że z kimś mnie pani myli. Po prostu miewam kłopoty z odmawianiem, a potem nie ma innej drogi, jak wykonać powierzone mi zadanie. Ja nie uciekam przed światem i sobą, ja raczej uciekam przed pracą, do świata, do ludzi i do siebie.

- Za chwilę czeka pana jubileusz 25 lat na scenie, 25 lat pracy artystycznej w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Nie żałuje pan wyboru zawodu?

- 25 lat? To już?! O Boże...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki