– To właśnie praca daje mi siłę i optymizm. Niestety, starsi ludzie często wychodzą z założenia, że wszystko jest już poza nimi, mają prawo odpuścić i nic nie robić. To najgorsza rzecz pod słońcem! W życiu konieczne są dyscyplina i wyznaczanie sobie kolejnych zadań. Na przekór upływającemu czasowi wciąż jestem aktywna. Chyba właśnie stąd bierze się moja energia. Nie potrafiłabym spędzać dnia, siedząc przed telewizorem, choć lubię czasami obejrzeć coś wartościowego – powiedziała nam Irena Santor.
Po prostu wygodny fotel i ciepłe kapcie nie są dla niej. Praca to również jej lekarstwo na pustkę po śmierci ukochanego. W ubiegłym roku Irena Santor pochowała wieloletniego partnera Zbigniewa Korpolewskiego (†84 l.). I choć podejrzewano, że wdowa zaszyje się w swoim mieszkaniu albo w Domu Artystów Weteranów w podwarszawskim Skolimowie i zniknie ze sceny, na szczęście tak się nie stało. Gwiazda jest obecnie w trakcie wyjątkowej trasy koncertowej „Jubileusz. Śpiewam, czyli jestem”.
– Pani Irena przez cały czas koncertuje. Na najbliższe miesiące ma zaplanowanych kilkadziesiąt koncertów. Często musimy odmawiać kolejnym propozycjom. Ma też zaplanowane występy na przyszły rok, kiedy to kontynuowana będzie jej jubileuszowa trasa – powiedziała „Super Expressowi” menedżerka gwiazdy Grażyna Miczka.
Okazuje się, że artystka, która czerpie ogromną radość z kontaktu z publicznością, postanowiła również Nowy Rok przywitać na scenie. Wystąpi wtedy w Radomsku.