Andrzej Sadowski

i

Autor: ARCHIWUM

Andrzej Sadowski: Przedsiębiorcy są nadal zwierzyną łowną

2019-09-23 9:32

Po zapowiedzeniu przez partię rządzącą ulg dla polskich firm komentuje Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha

„Super Express”: – Podczas sobotniej konwencji Prawa i Sprawiedliwości premier obiecał rewolucję dla przedsiębiorców. Obniżenie ZUS dla firm z niewielkim dochodem aż o 500 zł. Niskie podatki dla niewielkich spółek. Jest pan usatysfakcjonowany tymi propozycjami?
Andrzej Sadowski: – Absolutnie nie. Przede wszystkim tego typu propozycje zawarte zostały już dawno, w ramach proponowanej przez rząd Konstytucji dla biznesu. I należy sobie zadać pytanie, dlaczego ta konstytucja do tej pory nie odmieniła przedsiębiorcom życia. Co takiego stało się przez te miesiące, że nadal jest tak, jak było. I to mimo że to nie były zapowiedzi, ale konkretne ustawy. Tu mamy na razie jedynie zapowiedzi.
– Ale konkretne. Dla spółek mających dochody poniżej 2 mln euro ma być CIT w wysokości 9 proc. To spora obniżka?
– CIT jest podatkiem dobrowolnym. Świadczą o tym wyniki finansowe i podatkowe największych korporacji, dla których nie ma znaczenia, czy CIT wynosi 18, czy 9 proc., bo płacą zero procent. Dlatego od lat podkreślamy, że CIT jest podatkiem głupim i szkodliwym. Oczywiście stawka w wysokości 9 proc. jakoś specjalnie szkodliwa nie będzie, ale nie zmienia to faktu, że sam podatek w tej konstrukcji polskiemu rządowi nie przynosi dochodu, bo zagraniczne korporacje go w ogóle nie płacą. I to należy zmienić, a nie tylko obniżać stawkę.
– Lepiej sytuowanych przedsiębiorców oburzała propozycja likwidacji rezygnacji z limitu trzydziestokrotności składki na ZUS. Teraz rząd się z tego wycofuje?
– Polskie firmy bez problemu znalazłyby sposób, aby zneutralizować te regulacje. Jesteśmy w Unii Europejskiej, jest możliwość takiej konfiguracji przepływów finansowych i rozwiązań umownych, aby ominąć barierę w postaci trzydziestokrotności. Pamiętajmy, że to dotyczy naprawdę osób na wysokich stanowiskach. Ludzi, którzy mogą świadczyć swoje usługi jako podmioty zewnętrzne. Myślę, że gdy tylko zapowiedzi zniesienia limitu trzydziestokrotności, kancelarie prawne już zaczęły opracowywać konkretne rozwiązania i strategię na tę ewentualność. Stąd nic dziwnego, że w tym momencie rząd z kontrowersyjnej propozycji się wycofał.
– Wróćmy do ZUS. Ma on być uzależniony od dochodu. Obniżony o 500 zł dla małych firm, określane jest to jako 500 plus dla przedsiębiorców. To krok w dobrym kierunku?
– Przede wszystkim należy zadać przedstawicielom rządu kilka pytań. Po pierwsze – dlaczego nie zadziałał mały ZUS, który był wprowadzony już jakiś czas temu. Dlaczego nie działa to tak, jak rząd deklarował. Po drugie, dlaczego nie można obniżać opodatkowania pracy ZUS-em, a zamiast tego wprowadza się jakąś sztuczną ulgę w wysokości 500 zł. Po trzecie – rzecznik małych i średnich przedsiębiorców pan Adam Abramowicz słusznie zauważa, że składka na ZUS jest głównym zabójcą miejsc pracy w Polsce, pisze do pana premiera wskazuje na konkretne rozwiązania w krajach europejskich. Gdzie w Wielkiej Brytanii obciążenia na składki emerytalne dla małych firm wynoszą w przeliczeniu od sześćdziesięciu do ponad trzystu złotych, to widzimy, że nawet po obniżeniu składki o 500 zł ta wysokość składki na ZUS będzie u nas znacznie wyższa niż na Wyspach. To jest ta różnica w opodatkowaniu, która sprawia, że w Polsce mikro i mała przedsiębiorczość nie rozwija się tak, jakby mogła.
– Po zapowiedzi podniesienia składki emerytalnej, niespójnym przekazie w sprawie ZUS, wreszcie po hejcie, jaki z części mediów wylał się na przedsiębiorców, wśród właścicieli drobnych, rodzinnych firm zapanowało przerażenie. Czy można stwierdzić, że partia rządząca, przygotowując teraz pakiet dla biznesu, chce gasić pożar, który sama wywołała?
– Przedsiębiorcy w ostatnim czasie odnieśli niekłamane wrażenie, że stali się zwierzyną łowną. I pierwsze reakcje, które można było zaobserwować, mogły świadczyć, że przekaz, jaki do nich skierowano, odebrali nie jako neutralny, ale jako wrogi. Otwartym pozostaje pytanie, czy ostatnie zapowiedzi pana premiera skłonią przedsiębiorców do zmiany nastawienia, które w ostatnich dwóch tygodniach stało się jednoznacznie krytyczne wobec zapowiedzi rządu. I czy po tym, jak nie działa Konstytucja dla biznesu, uwierzą, że zadeklarowana w sobotę zmiana jest realna, czy są to jedynie obietnice bez pokrycia.
– Tylko czy nie jest tak, że dotychczasowa opozycja w czasach, gdy rządziła, też obiecywała przedsiębiorcom wiele, a nie zrobiła dla nich nic?
– Zaplecza analityczne partii politycznych w Polsce nie są na tyle profesjonalne, by dostrzec ponad dwu i pół milionową grupę przedsiębiorców, co w połączeniu z rodzinami może dać prawie siedem milionów wyborców. Nikt do tej pory nie pokusił się o stworzenie oferty czy nawet dedykowanej partii klasowej dla przedsiębiorców, która wyartykułowałaby, że nie ma rozwoju gospodarczego bez przedsiębiorców. Bez poprawienia ich sytuacji nie poprawi się też sytuacji ludzi zatrudnionych. Administracyjnie nie da się na dłuższą metę zadekretować większego poziomu dobrobytu bez uwzględnienia, że aby się podzielić, trzeba więcej wyprodukować.
– Wierzy pan w pojawienie się takiej siły?
– Jeśli przedsiębiorcy nie wyartykułują swoich postulatów, nie pokażą swojej siły przy wyborach, stracą swój głos na wiele lat.
– Tylko czy problem nie polega na tym, że przedsiębiorcy są w Polsce dość zatomizowani, nie podejmują wspólnych działań? Na przykład – jeśli jest gdzieś likwidowany bazar, to protestują jedynie na nim handlujący, nie ma solidarności kupców z innych miejsc danego miasta?
– Oczywiście trudno oczekiwać, by wspólną partię założyli wszyscy drobni przedsiębiorcy, których są miliony. Mówiłem raczej o sile politycznej, która podniesie postulaty ważne dla tej grupy. Zaś przedsiębiorcy, ten zatomizowany i zróżnicowany plankton mogą pokazać swą siłę przy wyborach. Głosując przeciwko tym, którzy najbardziej tej grupie szkodzą. Mogą pokazać swoją siłę. Bo politycy dziś doceniają jedynie „wielkie budowy kapitalizmu”.
– To znaczy?
– Przecinają wstęgi w międzynarodowych koncernach, które tu otwierają jakieś montownie. Nie doceniają tych drobnych przedsiębiorców – z bazarów, niewielkich firm usługowych. Pytanie, czy to, co się dzieje, zmusi ten plankton do liczniejszego udziału w wyborach parlamentarnych. A jeżeli jest cały czas mowa o stworzeniu konkurencyjnej gospodarki, to jest to możliwe nie wyłącznie poprzez zwiększenie wynagrodzeń, ale też poprzez stabilność prawa, niską liczbę przepisów regulujących działalność gospodarczą. To też powinno być punktem odniesienia dla zmian, które pan premier zapowiedział.
Rozmawiał Przemysław Harczuk