Borys Budka

i

Autor: Andrzej Bęben

Borys Budka: Nikt w PO nie żąda głowy Schetyny

2019-10-15 10:45

„Super Express”: - Z dużym kacem powyborczym obudziliście się w Platformie? Borys Budka: - Oczywiście, zawsze może być lepiej. Wychodzę z założenia, że gra się po to, żeby wygrywać. Wolałbym, aby ten wynik był lepszy i aby udało nam się zebrać wynik w okolicach 30 proc. Niestety to się nie udało.

- I czemu się nie udało?
- Złożyło się na to wiele czynników. Gdybym miał na to odpowiedź, pewnie zostałbym ekspertem od spraw wizerunku, a nie politykiem. Ale tak na poważnie – musimy spokojnie pewne rzeczy przeanalizować, wyciągnąć wnioski i uderzyć się przede wszystkim we własne piersi. Nie można bowiem winnych szukać wszędzie dookoła, ale zacząć od siebie.
- Grzegorz Schetyna woli szukać winnych wokół – a to koledzy z opozycji nie chcieli się zjednoczyć, a to PiS grał nie fair. W sobie najwyraźniej winy nie szuka.
- Zgadzam się z Grzegorzem Schetyną, że zasady gry nie były równe. Machina propagandowa, w którą zaangażowano ogromne środki z kieszeni podatników, pracowała całą kampanię na rzecz PiS. Gry fair play nie było. Było za to wykorzystanie aparatu państwa do celów jednej partii. Niemniej uważam, że trzeba zacząć spokojną wewnętrzną analizę i znajdować przyczyny porażki.

- A będzie czas na spokojną analizę? Bo mam wrażenie, że to tej wyborczej porażce i fatalnej kampanii, która do niej prowadziła, pojawi się żądza krwi i zemsty na liderze partii.
- Żadnej zemsty nie będzie. Nie ma głosów w PO wzywających do rewanżu. Zaczynamy nowy etap: za chwilę wybór nowy władz klubu parlamentarnego, a na przełomie roku odbędą się wybory na przewodniczącego. W naturalny sposób dojdzie więc do wewnętrznej weryfikacji. Należy na to patrzeć spokojnie.
- Nie będzie chętnych, żeby zarządzać głowy Schetyny?
- Nikt w PO nie żąda głowy Grzegorza Schetyny ani kogokolwiek innego.
- To chyba tylko w PO nikt nie twierdzi, że lider zawiódł i nie trzeba go zmienić.
- Kadencja Schetyny kończy się w tym roku i sam mówił, że po wyborach ocenia się lidera. Nie zmierzam być tym, który już teraz chce rozliczeń. Ja namawiam do tego, żeby bardzo spokojnie do tego usiąść i przemyśleć pewne sprawy. Od tego jest zarząd, od tego jest rada krajowa. Najpierw trzeba omówić przyczyny porażki, a dopiero potem w demokratyczny sposób zdecydować, kto ma dalej kierować Platformą.
- I chce mi pan powiedzieć, że żaden Brutus nie czai się za plecami Schetyny i walka o władzę będzie walką na siłę argumentów, a nie argument siły?
- Nie ma żadnych Brutusów. Są za to w PO demokratyczne mechanizmy, które teraz zadziałają. I tyle.

- A pan jak ocenia Schetynę? Był wartością dodaną czy raczej obciążeniem dla PO?
- Nikt nie namówi mnie, żeby w mediach rozliczać czyjąkolwiek pracę. Mam nadzieję, że o efektach rozmów media dowiedzą się od nas, a nie my od nich. Najgorzej by było, jeśli rozmowa o tych wyborach toczyłaby się za pośrednictwem dziennikarzy, a nie w naszym gronie.
- Ale prawda jest taka, że gdyby z przywództwem Schetyny wszystko było w porządku, broniłby go pan do upadłego. Nie widzę, żeby chciał pan za niego umierać.
- Sprawa jest oczywista: nie wygraliśmy tych wyborów, więc potrzebna jest refleksja, co poszło nie tak. Jestem zwolennikiem, żeby rozmawiać w kategoriach problemowych, a nie osobowych. I dopiero potem decydować, kto powinien kierować PO.