Mateusz Morawiecki konferencja

i

Autor: Krystian Maj KPRM Mateusz Morawiecki konferencja

Cała nadzieja rządu w szczepionce. Ale nie pomoże tak szybko, jak chciałby premier - pisze Tomasz Walczak

2020-11-23 7:30

Czy to początek końca pandamii koronawirusa? Jeśli brać za dobrą monetę sobotnią konferencję Mateusza Morawieckiego, już w styczniu powinniśmy zacząć wychodzić w epidemicznej zapaści. 18 stycznia, przekuje premier, powinniśmy mieć pierwsze szczepionki na Covid-19 i, jeśli przetrwamy do tego czasu, będzie z górki. Problem polega na tym, że nie będzie.

Co cieszy, to fakt, że po raz pierwszy od wybuchu pandemii rząd ma klarowną strategię walki z nią. Czekamy na szczepionkę, wszczepimy wszystkich, kogo się da i koronawirus zniknie tak nagle, jak się pojawił. Oparcie jednak wszystkich nadziei na szczepionce może być zwodnicze i dla rządu, i dla społeczeństwa.

Jak działa szczepionka? Nie wiemy

Oczywiście, kiedy 9 listopada firmy Pfizer i BioNTech ogłosiły, że jako pierwsze mają szczepionkę, wszystkim ulżyło. Nie dość, że udało się stworzyć w rekordowo krótkim czasie szczepionkę na nieznaną wcześniej chorobę, to pierwsze dane mówią o ogromnej jej skuteczności 90 proc. I tu zaczynają się schody, bo eksperci wskazują na liczne przeszkody w szybkim zwalczaniu pandemii szczepionką. Jakie mają wątpliwości?

Nikt tak naprawdę nie wie, jak dokładnie działa szczepionka na koronawirsua. Czy zwalcza go całkowicie w organizmie, czy „tylko” powstrzymuje rozwój choroby? Odpowiedź na to pytanie jest kluczowa, bo dzięki niej dowiemy się, czy zaszczepiony dalej jest nosicielem, który może zarażać, samemu pozostając bezpiecznym, czy faktycznie szczepionka przerywa łańcuch zakażeń. To ważne, ponieważ w pierwszych miesiącach dystrybucji szczepionki, wszczepionych będzie tylko niewielka grupa społeczeństwa i jeśli okaże się, że wraz ze szczepionką koronawirus nie znika, pandemia nie zacznie się zwijać.

Szczepionka wyzwaniem dla państwa z tektury

Nie wiemy też, jak długo szczepionka będzie zaszczepionego chronić. Producenci przekonują, że przynajmniej przez rok. Wziąwszy pod uwagę, jak wiele osób trzeba jak najszybciej zaszczepić i pamiętając, że szczepionka Pfizera/BioNTech wymaga dwóch dawek, to nawet przy ogromnej podaży szczepionki, przygotowanie i przeprowadzenie największej w dziejach operacji wakcynacyjnej będzie ogromnym wyzwaniem organizacyjnym dla państwa.  Czy nasz rząd, który wielokrotnie w czasie pandemii udowodnił swoją niezborność, będzie w stanie podołać temu zadaniu? Można mieć wątpliwości.

Tym bardziej, że zanim zacznie się akcja szczepień, trzeba stworzyć całą logistykę dostaw dla szczepionki, która wymaga specyficznych warunków przechowywania w temperaturze -70 stop. C. To też niełatwe zadanie dla rządu. Ale skoro Kongo – najbiedniejsze państwo świata – dało radę ze szczepionką na wirus Ebola, która wymaga podobnego zachodu, to może Polska też sobie poradzi?

Antyszczepionkowcy nie złożą broni

Szybkie rozpoczęcie szczepień, zwłaszcza na masową skalę, może okazać się więc bardzo problematyczne. Niemożliwe wręcz będzie też to, by w wystarczająco szybkim czasie zaszczepić wszystkich, których zaszczepić powinniśmy. Zwłaszcza, że dochodzi tu kolejny problem, tym razem społeczny: sceptycyzm Polaków wobec szczepionki na koronawirusa. Chęć jej przyjęcia deklaruje tylko 56 proc. z nas. Rząd stanie więc przed kolejnym wyzwaniem, by przekonać do niej Polaków i to w sytuacji, gdy od lat ruch antyszczepionkowy bezkarnie robi wielu z nas wodę z mózgów.

Jedno jest pewne – bez szczepionki nie pokonamy koronawirusa. Równie pewne jest to, że nie będzie to wcale takie łatwe i szybkie, jak przedstawia to premier i wcale nie wystarczy przetrwać nam do 18 stycznia. Ta wojna prędko się nie skończy, choć wreszcie mamy broń, która pozwoli ją skrócić.