Zaczęło się niewinnie. Mówiąc o planach resortu edukacji nt. powrotu uczniów do nauki stacjonarnej, zdradził, że MEiN zamierza wziąć na celownik wziął poważny problem otyłości wśród dzieci i młodzieży. Czarnek chce stworzyć specjalny program do walki z tą chorobą cywilizacyjną.
„Robimy program wsparcia dla dzieci, żeby walczyć z otyłością. Chcemy przeszkolić nauczycieli WF-u, by specjaliści podali sposób na najbardziej efektywne wykorzystanie tych czterech godzin zajęć tygodniowo, aby były takie zajęcia, które będą najbardziej efektywnie walczyć z otyłością i wadami postawy” - przekonywał minister.
Dziwnie zrobiło się jednak wtedy, kiedy zaczął mówić o szczegółach. Mówiąc o organizacji dodatkowych zajęć SKS, Czarnek zwrócił uwagę, że będą one skierowane przede wszystkim do dziewcząt. Czemu? Bo jego zdaniem, „tu jest większy problem”. Ale czy na pewno?
Okazuje się, że wszystkie badania na temat nadwagi i otyłości wśród dzieci i młodzieży jasno wskazują, że Przemysław Czarnek mija się z prawdą. Jest dokładnie odwrotnie – to chłopcy mają większy problem z zachowaniem zdrowej sylwetki.
Z opublikowanego w 2019 r. raportu Narodowego Funduszu Zdrowia „Cukier, otyłość – konsekwencje” wynika, że w 2016 r. nadwagę miało 31 proc. chłopców i 20 proc. dziewcząt, a na otyłość cierpiało 13 proc. chłopców i 5 proc. dziewcząt.
Ale to nie wszystko. To także wśród chłopców odsetek dzieci i młodzieży z nadwagą rośnie szybciej. W porównaniu z 2007 r. wzrost odsetka chłopców z nadwagą wyniósł 8 pkt. proc., a dziewcząt – 5 pkt. proc. Jednym słowem cały plan ministra na walkę o zdrowie dzieci i młodzieży wydaje się całkowicie chybiony.