Kryzys

i

Autor: Canva.com

Jest źle, a będzie jeszcze gorzej? Im mniej kupujemy, tym bliżej kryzysu - pisze Tomasz Walczak

2020-11-24 7:35

Koronawirus, co było jasne od wybuchu pandemii, to nie tylko kwestia zdrowotna, nie tylko zapaść służby zdrowia, nie tylko dramaty umierających w samotności ludzi i ich rodzin. Pandemia ma też swój wymiar ekonomiczny, a ze skutkami problemów gospodarczych możemy się zmagać jeszcze długo po tym, gdy wytrzebimy zarazę.

Liczne dane ekonomiczne dają powód do niepokoju. Nie chodzi nawet o spadek PKB czy produkcji przemysłowej, choć to ważne informacje o nie najlepszy stanie polskiej gospodarki. To, co powinno nas być może martwić najbardziej, to te wskaźniki, które mierzą poziom konsumpcji: ile wydajemy na zakup towarów i usług. Dane GUS przynoszą tu może jeszcze nie dramatyczne, ale niepokojące wieści. Konsumpcja w październiku o niezbyt imponujące lecz wiele mówiące 2,3 proc. w porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku. Dlaczego to takie ważne?

Spadek konsumpcji dotyczy miesiąca, kiedy jeszcze nie obowiązywały szeroko zakrojone obostrzenia w handlu i usługach. Oczywiście, pogłębiające się zamknięcie w domach nie sprzyja wydawaniu pieniędzy, ale też Polacy sami ograniczają wydatki. Ekonomiści nazywają to pogorszeniem nastrojów konsumenckich, za czym kryje się przekonanie, że idą niepewne czasy i trzeba racjonalizować domowe wydatki, by w razie utraty pracy czy kolejnym ograniczeniu pensji móc sobie pozwolić na zaspokojenie podstawowych potrzeb i opłacenie rachunków.

Jeśli takie samoograniczenie będzie się pogłębiać i przeciągać w czasie, oznaczać to będzie, że firmy zaczną tracić klientów, przestaną przynosić zyski i zamkną swoje podwoje, a wraz z tym pracę stracą ich pracownicy. Ci zostaną zmuszeni do ograniczenia swoich wydatków, by racjonalniej gospodarować ograniczonymi zasobami, a to pociągnie na dno kolejne firmy i ich pracowników. Nakręci to spiralę, która może doprowadzić do długotrwałej zapaści gospodarczej.

Mimo zapowiadanej szczepionki na koronawirusa dla wielu z nas perspektywa końca pandemii i powrotu do normalności jest odległa i nierealna i jeszcze długo możemy ograniczać swoje wydatki, próbując przeczekać przedłużający się okres niepewności. Dlatego tak ważne jest to, by władze zamiast tę niepewność pogłębiać wieloma swoimi decyzjami, znalazły sposób, by nastroje społeczne poprawić. Bez tego z jednej katastrofy – epidemicznej - przejdziemy w drugą, gospodarczą. A tego nikt nie chce.