Zajawki OPINIE Tomasz Walczak

i

Autor: GRAFIKA SE Radosław Ślusarczyk Zajawki OPINIE Tomasz Walczak

Kaczyński wypowiada wojnę patologiom PiS. Czemu jej nie wygra? - pyta Tomasz Walczak

2021-07-07 6:31

Jarosław Kaczyński chce walczyć z nepotyzmem wśród swoich działaczy. Choć przez sześć lat rządów zatrudnienie mężów, żon, dzieci i pociotków działaczy PiS mu nie przeszkadzało, nagle postanowił rozprawić są z tą patologią. Dziennikarz "Super Expressu" tłumaczy, skąd taka nagła zmiana w postawie Jarosława Kaczyńskiego i dlaczego uznał, że nepotyzm w jego szeregach może mu zaszkodzić.

Wojna prezesa

W cieniu powrotu Donalda Tuska Jarosław Kaczyński wypowiedział wojnę nepotyzmowi w swoich szeregach. Uznał, że patologia zatrudniania żon, dzieci i pociotków polityków PiS w państwowych firmach i instytucjach jest nie do zaakceptowania. Problem w tym, że przez sześć lat kompletnie mu to uwłaszczenie się na państwowym pisowskich rodzin nie przeszkadzało. Można było nawet odnieść wrażenie, że to oficjalna polityka partii, by wiernych działaczy nagradzać synekurami dla rodzin. Co się zmieniło?

Kaczyński najwyraźniej uznał, że powoli kończą się czasy tolerancji dla bezczelność swoich działaczy, którzy potrafią wcisnąć swoje rodziny do kilku rad nadzorczych i zarządów spółek Skarbu Państwa. Opinia publiczna od lat była raczona pikantnymi historiami zawrotnych karier małżonków i dzieci polityków i polityczek PiS, ale nie wywoływało to skandali, które znaliśmy z przeszłości. Czemu? Klucz do odpowiedzi na to pytanie znalazłem kiedyś… na Bałkanach.

Na tamtejszych targowiskach można było nabyć koszulki z napisem „Tito, ty kradłeś, ale się z nami dzieliłeś. Oni kradną i się z nami nie dzielą”. PiS, może i podniósł do rangi cnoty wszystkie patologie III RP i je twórczo rozwinął, ale jednak program redystrybucji objął nie tylko pisowskie elity, ale i społeczeństwo. Liczne transfery socjalne pozwoliły ukoić wściekłość społeczną. Nepotyzm i kumoterstwo jest bowiem problemem politycznym, kiedy ludzie widzą, że na rządzeniu bogaci się tylko sprawująca władzę klika. Dlatego tak kłuło to w oczy za poprzednich rządów, kiedy państwo nie dostrzegało potrzeby dzielenia się bogactwem.

Wszystko jednak ma swój koniec. Transfery społeczne stały się taką oczywistością, że nie mają już w sobie tego czaru politycznego, co jeszcze rok czy dwa lata temu. Skoro to powszednieje, to istnieje też ryzyko, że za chwilę Polacy zaczną zadawać pytania, czemu państwo stało się agencją pracy i funduszem emerytalnym dla pisowskiej kliki. Wygląda na to, że Kaczyński to zagrożenie dostrzegł i postanowił mu przeciwdziałać.

Ale też więcej w tym pokazówki niż realnego działania. Najbardziej rzucające się w oczy przypadki nepotyzmu będą ukrócone, a reszta będzie kwitnąć. Nawet jeśli Kaczyński zechciałby realnie z tym zjawiskiem walczyć, natknąłby się na ten sam problem, co swego czasu Leszek Miller. Anegdota głosi, że kiedy zerwał koalicję z PSL, próbował wyczyścić państwo z jego nominantów, ale poległ - tak się rozleźli po spółkach i instytucjach. Po sześciu latach rządów PiS posprzątanie tej stajni Augiasza wydaje się niemożnością.

Express Biedrzyckiej - Piotr Zgorzelski: Tusk wzmocni opozycję