Z tym bagażem wyniesionym z dzieciństwa, weszliśmy w zupełnie nowe czasy, kiedy Niemcy stały się nagle sojusznikiem, przyjacielem i partnerem. Trzeba było jakoś dostosować się do nowej sytuacji. Mnie się udało całkiem dobrze. Uwolniłem się od uprzedzeń. Nie przerażała mnie wizja, że demokratyczne Niemcy dominują Europę – skoro były to inne Niemcy, nie wdziałem w ich dominacji nic złego. Tak jak nie oburzały mnie teorie geopolityczne, w których Polska miała z Niemcami być blisko związana. Ameryka była daleko, Niemcy są blisko – więc stawianie na nie wydawało mi się przejawem realizmu, a nie zdrady narodowej. To się po prostu mogło opłacać. Dlatego też nie kupowałem obsesyjnie antyniemieckiej retoryki PiS.
Wojna Putina z Ukrainą wisi w powietrzu. Ale nie jest jedyną opcją Putina - pisze Tomasz Walczak
Ale ostatnie wydarzenia sprawiają, że wyssana z czarno-białego telewizora nieufność wobec Niemiec powraca. Sekwencja wydarzeń: od budowy Nord Stream 2, przez sprzeciw wobec energetyki jądrowej w Polsce po zadziwiające zachowania Niemiec w trakcie obecnego kryzysu ukraińskiego powodują, że trudno nie dojść do smutnego wniosku. Że Niemcy są dziś de facto krajem wspierającym Rosję Putina. Czyli państwo agresywne i jednoznacznie wrogie Polsce.
Ważne spotkanie Andrzeja Dudy. Prezydent nie zaprosił Jarosława Kaczyńskiego!
To Niemcy są dziś najsłabszym ogniwem w dość solidarnej polityce Zachodu wobec Rosji. Ich prorosyjska determinacja bywa wręcz szokująca, tak jak wtedy gdy nowy kanclerz odrzucił zaproszenie prezydenta USA na konsultacje w sprawie ukraińskiego kryzysu. Ta prorosyjskość jest coraz mniej maskowana, coraz wyraźniejsza. Nie należy wyśpiewywać żadnych ostrych deklaracji, jak Maleńczuk. Ale trzeba to po prostu widzieć.