Sejm miał się dziś zająć rozpatrzeniem wniosku prezydenta Andrzeja Dudy ws. wyrażenia przez Sejm zgody na przedłużenie stanu wyjątkowego o 60 dni. Mariusz Kamiński wyjaśnił podczas swojego wystąpienia, w jaki sposób migranci - według niego - próbują przekraczać granicę z Białorusi do Polski. "Migranci w sposób zorganizowany, na strażnicach białoruskiej służby granicznej, są gromadzeni. Są dzieleni na grupy. Są podprowadzani pod polską granicę, latają białoruskie drony, które obserwują, gdzie w tym momencie nie ma polskich patroli. Jednocześnie szereg grup przebiega przez polską granicę. Wcześniej przygotowane są przejścia, drabiny, kłody drewna, nożyce, którymi są przecinane druty" - mówił szef MSWiA.
W kwestii zabezpieczenia polskiej granicy, szef MSWiA przekazał, że "na granicy polsko-białoruskiej jest 4 tys. funkcjonariuszy straży granicznej; 2,5 tys. żołnierzy, kilkuset policjantów z oddziałów prewencji i kontrterrorystycznych".
Kamiński poinformował też, że "95 proc. ludzi, którzy próbują przekroczyć polską granicę jest zatrzymywanych na linii granicznej". "Od początku roku 11,5 tys. osób szturmowało naszą granicę. Zdecydowana większość została zatrzymana na linii granicznej i niewpuszczona do Polski" - wskazał.
Szef resortu spraw wewnętrznych przekazał też, że 10 tys. osób zostało zatrzymanych na linii granicznej, a 1,5 tys. zostało zatrzymanych w głębi kraju i przewiezionych do ośrodków dla uchodźców.
Chwilę po wystąpieniu Kamińskiego na mównicę sejmową wszedł polityk związany z PiS Piotr Kaleta który w furii krzyknął w kierunku opozycji. - No lewactwo, ręka w górę, kto przyjmie pod swój dach zboczeńca, który gwałcił krowę albo kobyłę? - pytał krzycząc poseł. Do mównicy podszedł Adrian Zandberg z Lewicy, który domagał się od marszałka Terleckiego reakcji na słowa polityka. Zareagowali jednak inni politycy opozycji, którzy skandowali w kierunku Kalety, aby "się zamknął".