Los nie może być bardziej okrutny. Mały Gianni wylewa morze łez. Opłakuje braciszka Kubę (+17 l.), mamusię Justynę (+44 l.) i tatusia Janusza (+44 l.). Już nigdy ich nie przytuli, nie pójdą razem do kina, nie zagrają w ulubioną grę. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że zostali oni zabici przez krewnego, poszukiwanego do teraz Jacka Jaworka, brata Janusza. Jego twarz zna cała Polska, a mimo to uchodzi przed sprawiedliwością.
Jaworek w sobotę 10 lipca wywołał w domu swego brata awanturę. W jej trakcie miał wyjąć broń palną. Wystrzelił kilkanaście razy. Dziesięć kul było celnych. Zanim pojawiła się pomoc Justyna, Janusz i Kuba nie żyli. Gianni przeżył, bowiem najpierw schował się pod kanapą, a potem przez okno uciekł do innego wujka. Tam przeczekał najgorsze.
Niezwykle trudne chwile chłopiec przeżywał także w miniony wtorek. Tego dnia na cmentarzu w Dąbrowie Zielonej odbył się pogrzeb bliskich Gianniego. Pod kościołem, a następnie na cmentarzu, zebrały się tłumy. Mieszkańcy niewielkich Borowiec, przyjaciele rodziny, sąsiedzi, bliscy - każdy chciał pożegnać Janusza, jego żonę i syna. Poniżej zdjęcia z pogrzebu ofiar zabójstwa w Borowcach.
13-latek został sam na świecie, bez środków do życia. Jego strasznym losem przejął się Mateusz Morawiecki. Premier nie zamierza zostawić nastolatka bez pomocy i jak udało nam, się ustalić już podjął decyzję, by chłopiec otrzymywał rentę specjalną.