Premier Mateusz Morawiecki

i

Autor: Krystian Maj KPRM Premier Mateusz Morawiecki

Premier odrzuca pieniądze z Unii? "To ekonomiczna głupota" - mówi ekspert

2020-12-04 7:27

Czy Polska może pozwolić sobie na rezygnację z unijnego Funduszu Odbudowy i zamiast tego miliardy euro z niego pożyczyć samodzielnie? "Owszem, pieniądze nie spadają z nieba i Unia musi pieniądze na finansowanie funduszu pożyczyć na rynkach finansowych, by każdemu państwu członkowskiemu dać przypisaną mu część tych środków. Tyle, że UE pożyczy ten pieniądze z terminem spłaty do 2058 r. Polska o takiej dacie może tylko pomarzyć. Co więcej, Unia zadłuża się z oprocentowaniem znikomym wobec tego, jakie dostałaby Polska" - mówi analityk rynku finansowego, Piotr Kuczyński.

„Super Express”: - Premier Morawiecki trochę zaskoczył swoją deklaracją, że unijny Fundusz Odbudowy, który ma pomóc wyjść z kryzysu europejskim gospodarkom, a który jest zagrożony ze względu na groźbę polskiego weta, nie jest nam w sumie potrzebny. 27 mld możemy pożyczyć sami. Ma rację?

Piotr Kuczyński: - Przede wszystkim pan premier bazuje na niewiedzy zdecydowanej większości z nas, którzy niekoniecznie muszą rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Może więc spokojnie pływać po tym morzu niewiedzy.

- Wyjaśnijmy więc.

- Pan premier po części  ma rację mówiąc, że pieniądze na Fundusz Odbudowy będą pochodzić z pożyczek, więc Polska też może wziąć kredyt. Nie ma jednak racji, twierdząc, że wyjdzie na to samo, więc unijnego funduszu nie potrzebujemy.

- A nie wyjdzie? Pożyczka to pożyczka – mogłoby się wydawać.

- Owszem, pieniądze nie spadają z nieba i Unia musi pieniądze na finansowanie funduszu pożyczyć na rynkach finansowych, by każdemu państwu członkowskiemu dać przypisaną mu część tych środków. Tyle, że UE pożyczy ten pieniądze z terminem spłaty do 2058 r. Polska o takiej dacie może tylko pomarzyć. Co więcej, Unia zadłuża się z oprocentowaniem znikomym wobec tego, jakie dostałaby Polska.

- Jak duża to różnica?

- Czterdziestoletni kredyt Polska dostałaby z oprocentowaniem 4-5 proc., a kredyt unijny będzie miał 1-1,5 proc. oprocentowania, jeśli w ogóle jakieś oprocentowanie będzie. Jednym słowem, Polska, gdyby na taki kredyt się zdecydowała, musiałaby za niego zapłacić dużo drożej.

- Ale może lepiej spłacać kredyt samemu, niż razem z pozostałymi krajami członkowskimi?

- Owszem, każdy kraj Unii Europejskiej będzie musiał się złożyć, by kredyt na Fundusz Odbudowy spłacić w 38 lat. Ale nie będzie to równa dla wszystkich składka na spłatę. Każdy kraj będzie się dokładał wedle swojego potencjału ekonomicznego, a Polska nie jest przecież gigantem gospodarczym jak Niemcy, Francja czy Włochy. W związku z czym udział naszego kraju w spłacie unijnego kredytu będzie dużo niższy. Co więcej, wchodzą w to wszystko nie tylko składki, ale także podatki z tych państw, np. podatek cyfrowy, które też w tych krajach będą dużo większe niż w Polsce.

- Jednym słowem lepiej solidarnie zadłużać się z Unią, niż suwerennie samemu?

- Zdecydowanie! Polski udział w spłacie zadłużenia Unii Europejskiej nieznaczny w porównaniu do tego, co Polska zyska. Mówienie więc, że równie dobrze możemy zadłużać się sami, jest oczywistą głupotą ekonomiczną. Albo świadomym wprowadzeniem ludzi w błąd. Sam nie wiem, co jest tu gorsze. Ale jest jeszcze jeden argument przemawiający na korzyść pieniędzy z Funduszu Odbudowy.

- Jaki?

- Moglibyśmy dostać te pieniądze bardzo szybko i użyć ich wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebujemy, czyli w okresie od razu po pandemii, żeby odbudować gospodarkę. Samodzielne zadłużenie się Polski na takie pieniądze, jakie dostaniemy z Funduszu Odbudowy zajęłoby trochę czasu i straszliwie drogo by nas kosztowało. Już nawet nie chcę straszyć, jak źle zareagowałby na to polski złoty. Reasumując, nie tylko potrzebujemy pieniędzy z Funduszu Odbudowy, ale udział w nim nam się po prostu opłaca.

Rozmawiał Tomasz Walczak