Przemoc króluje w podstawówkach a nie gimnazjach

2016-07-02 7:45

Gimnazja to w powszechnej opinii szkoły, w których młodzież zachowuje się agresywnie. To zapewne jeden z argumentów, dla których minister edukacji narodowej Anna Zalewska (51 l.) chce je zlikwidować i połączyć ze szkołami podstawowymi. Tymczasem, jak wynika z danych Instytutu Badań Edukacyjnych, to właśnie w podstawówkach przemoc jest większa, podczas gdy gimnazja są o wiele bezpieczniejsze.

Rodzice obawiają się reformy systemu edukacji, bo powszechnie się uważa, że młodzież w gimnazjach jest niegrzeczna i agresywna. Najbardziej zatroskani są ci, którzy mają kilkuletnie pociechy. Pomysłem likwidacji gimnazjów i włączenia ich do szkół powszechnych jest oburzony także ZNP. - Dziecko sześcioletnie spotka się na szkolnym korytarzu z 14-latkiem, a nawet 15-latkiem. Rodzice są pełni obaw o swoje maluchy -mówi prezes związku Sławomir Broniarz (58 l.). Tymczasem, jak wynika z analizy przeprowadzonej przez IBE, problem agresji i przemocy dotyczy w największym stopniu klas IV-VI, a więc dzieci w szkołach podstawowych. Statystycznie w podstawówkach jest więcej przemocy fizycznej, słownej i seksualnej niż w gimnazjach.

- Większość gimnazjów jest już w zespołach podstawowo-gimnazjalnych. Tam nikt nie zauważy zmian. Udowodniono, że najlepsze wyniki egzaminów końcowych są w zespołach - twierdzi minister Zalewska. ZNP argumentuje, że w wyniku nowej rewolucji w szkołach zapanuje chaos, a tysiące nauczycieli stracą pracę.

Agnieszka Pytel (28 l.) z Wrocławia z synami

Likwidacja gimnazjów to dobry pomysł, bo to skupiska dzieci w najgorszym - jeśli chodzi o względy wychowawcze - wieku. Z drugiej jednak strony duża różnica wieku i zupełnie inne zachowania mogą mieć zły wpływ na uczniów z najniższych klas

Ewelina (28 l.) i Marek (25 l.) Sokolewiczowie z Tykocina (woj. podlaskie) z dziećmi

Likwidacja gimnazjów i powrót do ośmioletniej podstawówki na pewno wprowadzi spore zamieszanie. Nasza córka za rok pójdzie do klasy I. Tyle się teraz słyszy o wybrykach gimnazjalistów, że po prostu boimy się o nią.

Zobacz także: Sasin w OPAŁACH? Przygląda mu się CBA