Przemysław Harczuk

i

Autor: "Super Express"

Przemysław Harczuk o pomyśle samorządu dziennikarskiego: Chorych mediów to nie uzdrowi

2019-09-16 5:00

Osobiście nic nie mam do samorządów zawodowych, cechów rzemieślniczych itd. Jeśli na przykład piekarze uznają, że chcą wprowadzić jakieś wyśrubowane normy dla osób, chcących należeć do ich cechu, niech sobie wprowadzają. Pod jednym warunkiem, że nie będą chcieli zakazywać wypiekania chleba ludziom, którzy do ich cechu nie należą.

A więc – by zostać piekarzem certyfikowanym trzeba na przykład mieć tyle i tyle lat praktyki, używać do wypieków takich a takich produktów, spełniać wyśrubowane normy. Jak ktoś ich nie spełnia, powinien mieć prawo pieczenia chleba, ale już bez certyfikatu. A klient powinien móc wybrać – wyrób z certyfikatem droższy, albo tańszy, ale o jakości już niepewnej. Podobnie mógłby być rozwiązany spór o taksówki i przewozy osób. Dziś taksówkarze muszą spełniać wyśrubowane normy by jeździć taksówką, przewoźnicy nie. Niektórzy mówią, że należy albo taksówkarzy z trudnych egzaminów na licencje zwolnić, albo zakazać pracy przewoźnikom. Ja uważam inaczej – należy przewoźników zostawić w spokoju. Ale taksówkarze licencjonowani powinni mieć jeszcze wyższe normy – na przykład samochody o odpowiednim standardzie, itd., w zamian mogliby dawać wyższe ceny usług. Pasażer mógłby wybrać – niedrogi przewóz osób, ale niepewny, bo nieubezpieczony przejazd itd. Albo dużo droższa podróż licencjonowaną taksówką, ale w warunkach komfortowych, dobrym autem, z ubezpieczeniem itd. A więc wozić ludzi mógłby każdy, ale słowo TAXI byłoby swoistym znakiem jakości. Generalnie – samorządy zawodowe nie muszą oznaczać niczego złego, pod warunkiem, że są dobrowolne i nie prowadzą do monopolu danych usług. A przede wszystkim, nie mogą być tworzone pod naciskiem politycznym.

Gdyby na pomysł utworzenia samorządu dziennikarskiego wpadli zawodowi dziennikarze o różnych poglądach, z różnych redakcji, którzy wprawdzie nie zgadzają się poglądami, ale postanawiają przełamać środowiskowe podziały i stworzyć standardy istotne dla zawodu, można byłoby taki pomysł rozważyć (pod warunkiem, że nie podejmowano by prób blokowania blogerów, niezależnych dziennikarzy społecznych itd.). Jednak w tym konkretnym wypadku pomysł wyszedł od polityków. I niezależnie od intencji, od tego, jak w praktyce by wyglądał konkretny projekt ustawy, politycznych odniesień uniknąć się nie da. Dlatego raczej ciężko wróżyć tej inicjatywie sukces. A już na pewno nie da się wierzyć w to, że mityczny samorząd miałby uzdrowić będące w kryzysie polskie media.