Biedroń zaprasza żonę Adamowicza do swojej partii

i

Autor: Marcin Gadomski / Super Express

Śmierć Adamowicza. Żona wspomina: był w takim białym worku, miał zabandażowane ręce [WIDEO]

2019-01-28 8:43

W niedzielę 13 stycznia doszło do ataku Stefana W. na Pawła Adamowicza. Prezydent Gdańska trafił do szpitala, gdzie trwała walka o jego życie. Niestety, Adamowicz zmarł w poniedziałek 14 stycznia. W najnowszym wydaniu "Newsweeka" ukazał się poruszający wywiad z żoną prezydenta Gdańska, która opowiedział o ostatnich dniach spędzonych z mężem, o tym jak dowiedziała się o jego odejściu, a także o tym, gdy zobaczyła męża już po śmierci.

Dwa tygodnie po tragicznych finale WOŚP w Gdańsku, w czasie którego zaatakowany nożem został prezydent Paweł Adamowicz w tygodniku "Newsweek" opublikowany został wywiad z wdową po prezydencie, Magdaleną Adamowicz. Kobieta opowiedziała o ostatnich wspólnych świętach Bożego Narodzenia, które rodzina spędziła w Kalifornii, gdzie uczy się starsza z córek Adamowiczów. Przypomniała też, jak wyglądało pożegnanie z mężem, gdy ten na początku stycznia wracał do Polski. Żona i córki odprowadziły go na lotnisko: - (...)  dziewczyny jeszcze się przytulały, gilgotały z Pawłem. (...) A kiedy już musiał iść, młodsza córka zaczęła mówić: "Tata, nie jedź", wpadła w rozpacz, że aż się ludzie zaczęli oglądać. 

13 stycznia w niedzielę Adamowicz zadzwonił do żony, mówił, że nie mógł spać: - "Miałem fatalna noc, jakieś koszmary, w końcu o piątej siadłem do biurka, a teraz idę na 7 do kościoła". Był jakiś roztrzęsiony i nawet nie mógł włączyć TVN24, bo coś poprzełączał w w pilotach. O tym, co wydarzyło się w Gdańsku w czasie Światełka do nieba, Magdalena Adamowicz dowiedziała się od siostrzenicy. Kuzynka dzwoniła do niej, gdy była z córkami w kościele, oddzwoniła: - Płakała. "Madzia, jakiś facet zaatakował wujka nożem, jest reanimowany". Odeszłam do przodu, żeby córki nie usłyszały. I tak stanęłam na tej ulicy, nie wiedziałam, co zrobić. Nożownik? - wspomina tamte tragiczne chwile kobieta. Nie ukrywała prawdy przed córkami, powiedziała im o ataku, ale do końca nie była świadoma, jaka jest sytuacja męża. Widziała, że jest źle. O śmierci Pawła Adamowicza żona dowiedziała się od siostry, po przylocie do Gdańska: - Siostra mi powiedziała, że Paweł nie żyje. 

Tak opowiedziała o tym, jak zobaczyła męża: - (...) Paweł był w takim białym worku, otworzyłam go... i przytulałam się do niego...całowałam. Otworzyłam ten worek bardziej, żeby dotknąć jego rąk... miał je zabandażowane częściowo. Nie bałam się go. On jeszcze nie był... taki zimny... jeszcze był ciepły... nie mogłam zrozumieć dlaczego.

Ojca widziała też jedna z córek, starsza Antonina: - Antonina go widziała i nawet dzisiaj o tym mówiła, że ma same jasne wspomnienia z tatą, a jedyna ciemna sprawa, taka, której się boi, to jak zobaczyła tatę w tym pokoju w Akademii. Gdy pojechałam tam drugi raz, okazało się, że Pawła zawieziono już do kostnicy. I wtedy bardzo długo byłam przy nim. Byłam z nim. Modliłam się. Mówiłam do niego.