Dzieci premiera Morawieckiego wiedziały, że są adoptowane

i

Autor: se.pl

Szef Kancelarii Premiera: Dzieci premiera wcześniej wiedziały o adopcji

2019-05-11 5:10

Michał Dworczyk komentuje informacje na temat rodziny premiera Morawieckiego z książki jego byłego współpracownika.

„Super Express”: – Książka byłego rzecznika banku BZ WBK Piotra Gajdzińskiego o Mateuszu Morawieckim jeszcze się nie ukazała, a już to, co się w niej pojawia, budzi ogromne emocje. Kiedy premier dowiedział się, że taka publikacja powstaje i co się w niej znajdzie?
Michał Dworczyk: – O tym, że taka książka ma się pojawić, mówiło się od kilku tygodni. Natomiast to, co się w niej znalazło, budzi oburzenie u każdego przyzwoitego człowieka, bo oprócz półprawd, plotek i manipulacji znalazły się tam informacje dotyczące spraw osobistych. Oczywiście, premier jak każdy polityk ma grubą skórę i nie potrafi bronić się przed różnymi atakami. Niemniej fakt brutalnego uderzenia przez pana Gajdzińskiego w jego najbliższych jest absolutnie niedopuszczalny i bulwersujący.
– Czy tego, że w tej książce znajdzie się informacja o adoptowaniu dzieci przez premiera i jego żonę, premier i jego otoczenie wcześniej nie wiedzieli?
– Nie przyszło nam nawet do głowy, że ktoś zechce upublicznić w swojej książce tak wrażliwe informacje o rodzinie pana premiera. Pomijam fakt, że pan Gajdziński wykazuje się skrajnym brakiem profesjonalizmu, ponieważ jako były rzecznik nie powinien rozpowszechniać informacji na temat swojego byłego miejsca pracy i byłego szefa. Najbardziej bulwersuje jednak to, że postanowił uderzyć w życie rodzinne Mateusza Morawieckiego.
– Pytanie, czy polityk, zwłaszcza premier, nie powinien się liczyć z tym, że jego życie będzie prześwietlane na wszystkie sposoby?
– Oczywiście, będąc w polityce, trzeba liczyć się z tym, że prywatność polityków jest przedmiotem zainteresowania opinii publicznej. Rozumiem też, że politycy mogą ze sobą bardzo ostro dyskutować – taka jest natura demokracji i sporu politycznego. Ale atak wykorzystujący dzieci, które przecież nie mają wpływu na to, że ich tata jest premierem, jest po prostu oburzający. To przekroczenie wszelkich granic. Jakie motywacje kierowały panem Gajdzińskim – nie wiem. Czy ta sensacja miała zwiększyć sprzedaż książki?
– Ale sama adopcja jest przecież czymś absolutnie szlachetnym. Ktokolwiek ten trud bierze na siebie, chyba w oczach wszystkich jest bohaterem i należy mu się za to szacunek.
– To na pewno. Zresztą każdy człowiek, który ma w sobie elementarną empatię, widząc bezpardonowy atak na czyjąkolwiek rodzinę, odnosi się do tego bardzo negatywnie. Dlatego wszystkim tym, którzy stoją w tej sprawie po stronie premiera – i politykom, także partii opozycyjnych, i dziennikarzom – chciałbym w imieniu pana premiera podziękować za ich postawę. Za to, że solidaryzują się z jego rodziną.
– A jak sam premier odebrał fakt, że pan Gajdziński chce napisać o adopcji przez niego dzieci?
Mateusz Morawiecki nie przypuszczał, że komukolwiek przyjdzie do głowy upublicznienie tej informacji bez jego zgody i wiedzy. Oczywiście jest twardym człowiekiem, który przez całe życie stawia czoło różnym wyzwaniom. Niemniej tak jak każdy mąż i ojciec martwi się o swoich bliskich i o to, że ktoś próbuje wykorzystywać ich do brudnej walki.
– Czy możemy powiedzieć, od kiedy dzieci pana premiera wiedziały o tym, że są adoptowane?
– Nie chciałbym komentować prywatnych spraw Mateusza Morawieckiego. To jest bardzo intymna sprawa, ale mogę powiedzieć tyle: wiedziały o tym, zanim sprawa stała się publiczna. Na pewno nie dowiedziały się o sprawie z omówienia przez „Super Express” książki pana Gajdzińskiego ani z tej publikacji.
– A czy premier Morawiecki planuje podjąć jakieś kroki prawne wobec Piotra Gajdzińskiego w związku z tą sprawą?
– Pewnie będzie czas na przeanalizowanie tej książki. Przede wszystkim jednak trzeba zwrócić uwagę na wymiar etyczny całej sprawy: brutalnego ataku na rodzinę pana premiera.
Rozmawiał Tomasz Walczak