Brytyjczycy byli dobrymi towarzyszami broni na polu walki. Defiladę organizował rząd i to on ponosi odpowiedzialność za to, co się stało.
W książce "Bez ostatniego rozdziału" gen. Anders pisał: "Stanowisko władz brytyjskich wywołało wśród Polaków (...) nawet nie żal, lecz raczej zakłopotanie ze względu na sojusznika". I dodawał: "Nie było to dla nas obrazą, przeciwnie, sądziliśmy, że przykro będzie raczej tym żołnierzom, którzy defilują, iż ich polscy koledzy z walk tej wojny nie maszerują wraz z nimi. Względy natury politycznej, tak jak już wielokrotnie w stosunku do nas, nawet i w tej dziedzinie przeważyły szczególnie rażąco".
Wielka Brytania jest dumnym państwem. Doszło jednak do gestów, które wskazują na poczucie winy za brak polskich żołnierzy w tej defiladzie.
Walczyłem pod Monte Cassino. I choć to Polacy zdobyli wzgórze i otworzyli drogę na Rzym, to także tam zabrakło nas w paradzie zwycięstwa.
Po wojnie zamieszkaliśmy na Wyspach, unikając komunistycznych więzień, a nawet kary śmierci. Brytyjczycy niewiele wiedzieli o naszej sytuacji. Ci rozgarnięci zdawali sobie sprawę z naszego wkładu w ich wolność. Z czasem wrastaliśmy w ich społeczeństwo i zaczęto nas poważać.
Ryszard Kaczorowski
Ostatni prezydent RP na uchodźstwie, żołnierz armii Andersa