Adrian zandberg

i

Autor: Piotr Grzybowski

Zandberg komentuje: Zbrodniarz, nie bohater

2018-03-03 3:50

Mateusz Morawiecki jasno potępił zbrodnie stalinowskie. Słusznie - ten reżim popełniał czyny, których nie wolno bronić. Ale tak samo nie można usprawiedliwiać zbrodni popełnionych przez oddziały Rajsa "Burego", "Szarego" Pazderskiego czy Szendzielarza "Łupaszki". Czemu premier ich nie potępił? - pyta Adrian Zandberg.

Aleksy, lat trzy. Jego brat Michaś, lat pięć. Trzylatek Kostuś. Półroczny Sergiusz. Mała Nadzieja, spalona żywcem wkrótce po narodzeniu. Listę ofiar można ciągnąć. Te dzieci zostały zamordowane jako wrogowie ojczyzny. Rozkazy wydał podlaski wyklęty Romuald Rajs "Bury". W Hajnówce, Zaleszanach, Zaniach czy Szpakach do dziś pamiętają bestialskie mordy, których dopuścili się ludzie "Burego". Wyklęci gwałcili i podpalali ludzi żywcem. Mordowali kobiety i dzieci, bo były prawosławne.

A jednak są tacy, dla których "Bury" jest idolem. Kilka dni temu przez Hajnówkę przeszedł Marsz Żołnierzy Wyklętych. Pod oknami ofiar skandowali "Rajs, Rajs, nasz bohater". To nie pierwszy taki wybryk. W podobnych marszach biorą niestety udział politycy PiS. Posłowie i wojewodowie pojawiają się na wydarzeniach, gdzie o mordercy mówi się "bohater narodowy". I robią to, chociaż nawet IPN stwierdził, że "Bury" to ludobójca.

Mateusz Morawiecki mówi, że "żołnierze wyklęci przekazują nam żagiew prawdy". To słowa nie na miejscu, jeśli pamiętamy o losie ofiar spalonych żywcem przez oddział Rajsa. Ale weźmy je za dobrą monetę. Skoro prawda jest ważna, to czemu władze zakłamują historię podziemia po wojnie?

Ludzie, którzy trafiali do lasu, byli różni. Dużo mówimy o prawdziwych bohaterach postawionych w sytuacji bez wyjścia, uciekających przed UB. Ale wśród czczonych dziś wyklętych są też mordercy i bandyci. W szeregach Narodowych Sił Zbrojnych służyli ludzie, którzy współpracowali z gestapo. I tacy, którzy urządzali polowania na ocalałych z Holokaustu Żydów albo na świadków Jehowy. Wojna wbrew temu, co myślą podnieceni chłopcy ubrani w koszulki NSZ, nie robi z ludzi aniołów. Przemoc, strach i poczucie siły, które daje broń w ręku, potrafią zrobić zbrodniarza ze zwykłego człowieka. I to też jest historia powojennego podziemia.

Mateusz Morawiecki jasno potępił zbrodnie stalinowskie. Słusznie - ten reżim popełniał czyny, których nie wolno bronić. Ale tak samo nie można usprawiedliwiać zbrodni popełnionych przez oddziały Rajsa "Burego", "Szarego" Pazderskiego czy Szendzielarza "Łupaszki". Czemu premier ich nie potępił? Czemu milczy o zamordowanych kobietach? O wyrzynaniu całych wiosek? O mordowaniu niemowląt i osiemdziesięcioletnich staruszek? I czemu składa kwiaty hitlerowskim kolaborantom z Brygady Świętokrzyskiej?