AKCJA w SANOKU. ANDRZEJ B. zabił narzeczoną, psa a potem siebie

2013-01-12 4:30

Nie słuchała swej matki, od początku niezgadzającej się na jej związek z dużo starszym, do tego żonatym i mającym już dwójkę dzieci mężczyzną. Poza tym miał złą opinię – miejscowego twardziela i mafiosa. Kamila M. (†17 l.) obiecała mu, że będzie kochać go do końca życia. Nie wiedząc na pewno, że kres nadejdzie tak szybko.

 

Andrzej B. (†32 l.) od samego początku potrafił zaimponować pochodzącej z ubogiego domu nastolatce nie tylko tym, że miał pieniądze i liczył się wśród półświatka Sanoka. Był także czuły, nie tylko dla niej, ale i psów, które oboje tak kochali.
Po szturmie policyjnych antyterrorystów na położone na trzecim piętrze bloku mieszkanie, w dużym pokoju znaleziono zwłoki nie tylko jej i jego, ale także martwą Kasjopeę, czarną jak smoła sukę rasy shar pei. Mieli czaszki roztrzaskane kulami z broni palnej. Andrzej B. najpierw zastrzelił swą narzeczoną, potem psa, a na końcu siebie.  – Kiedy i  jak dokładnie doszło do tragedii,  będziemy mogli odpowiedzieć dopiero po czynnościach śledczych – zastrzega Wiesława Basak, zastępczyni szefa Prokuratury Okręgowej w Krośnie.

Andrzej B. (†32 l.) od samego początku potrafił zaimponować pochodzącej z ubogiego domu nastolatce nie tylko tym, że miał pieniądze i liczył się wśród półświatka Sanoka. Był także czuły, nie tylko dla niej, ale i psów, które oboje tak kochali.Po szturmie policyjnych antyterrorystów na położone na trzecim piętrze bloku mieszkanie, w dużym pokoju znaleziono zwłoki nie tylko jej i jego, ale także martwą Kasjopeę, czarną jak smoła sukę rasy shar pei. Mieli czaszki roztrzaskane kulami z broni palnej. Andrzej B. najpierw zastrzelił swą narzeczoną, potem psa, a na końcu siebie.  – Kiedy i  jak dokładnie doszło do tragedii,  będziemy mogli odpowiedzieć dopiero po czynnościach śledczych – zastrzega Wiesława Basak, zastępczyni szefa Prokuratury Okręgowej w Krośnie.

 

Poznali się niecałe dwa lata temu. Andrzej B. miał za sobą dwa nieudane związki i dwie córki – 8-letnią i kilkumiesięcznego oseska. Jak twierdzą jego znajomi, Kamila miała jedynie uprzyjemnić mu gorycz rozstania. Stało się jednak inaczej i stali się parą. Dziewczyna wyprowadziła się z rodzinnego domu w Lesku do mieszkania wynajmowanego przez jej mężczyznę w Sanoku. Nie przeszkadzała jej ani kryminalna przeszłość kochanka, karanego za narkotyki i rozboje, ani jego podejrzane interesy.  –  Chodzili razem na spacery. Byli zgodni i sympatyczni. Drobna, uśmiechnięta. Wyglądała młodziej niż w rzeczywistości – opowiada sąsiadka. Gdy przez kilkanaście godzin siedzieli w zabarykadowanym domu, nawet na chwilę nie pojawiła się w oknie.

 

– Miała możliwość opuszczenia domu – zapewnia kom. Paweł Międlar z KWP w Rzeszowie. – Nie zrobiła tego.

Gdy do mieszkanie wtargnęli policjanci, oboje już nie żyli. Czy dobrowolnie zgodziła się na śmierć? Tego się nigdy nie dowiemy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki