Arleta Świdurska: Urodziłam Justynkę w aucie

2011-01-17 3:00

Jak efektownie przyjść na świat? Oczywiście w samochodzie taty. Mała Justynka (9 dni) nie czekała na sterylne szpitalne warunki i urodziła się w aucie. Mama dzielnie radziła sobie z porodem na tylnym siedzeniu, a tata gnał, żeby jak najszybciej dowieźć żonę do lekarza.

Arleta Świdurska (24 l.) spod Koźmina Wielkopolskiego była już dzień po wyznaczonym terminie porodu, więc nie zdziwiła się, gdy nagle poczuła skurcze.

Poszłam na żywioł

- Niestety, od razu były bardzo silne, zmartwiłam się, bo przy pierwszym dziecku pierwsze skurcze nie były tak bolesne - wspomina kobieta. Małżeństwo nie czekało więc na rozwój wypadków, tylko szybko ruszyło w drogę. Przez chwilę chcieli jechać na porodówkę do szpitala do Krotoszyna, dokąd mają 15 kilometrów, ale w końcu, będąc już w aucie, zdecydowali, że pojadą do najbliższego pogotowia.

Przeczytaj koniecznie: Roman Czejarek: Boję się, że nie zdążę na poród! (FOTY!)

Ale i tak nie zdążyli. Małej Justynce tak bardzo spieszyło się na świat, że urodziła się w samochodzie. - Mąż jechał, a ja na tylnym siedzeniu zsunęłam spodnie i po chwili poczułam, że główka jest już na zewnątrz - opowiada wciąż wzruszona młoda mama, która nie kryje, że otuchy i siły próbowała sobie dodać krzykiem. - Bolało bardzo, w szpitalu rodząc czułam się bezpieczniej i przede wszystkim kontrolowałam oddech. Tym razem poszłam na żywioł - opowiada.

Jechał, nie zemdlał

- Taki poród zapamiętam do końca życia - cieszy się pan Adam (26 l.), który dziś szczerze przyznaje, że wcześniej rękami i nogami bronił się przed obecnością w sali porodowej. - Nie byłem przy porodzie pierwszego dziecka i nie chciałem być przy drugim. Bałem się, że zemdleję, a żona będzie na mnie krzyczeć - mówi mężczyzna. Los zadrwił sobie jednak z postanowień taty.

- Jesteśmy teraz najszczęśliwsi na świecie, bo mała zrobiła nam taką niespodziankę - mówią szczęśliwi rodzice.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki