Bogacz związkowiec żeruje na górnikach

2007-12-14 21:25

Do pracy i z powrotem wozi go służbową limuzyną kierowca. Obiadki jada na koszt firmy, z którą oficjalnie wojuje. I na wszystko ma wytłumaczenie.

Żyć, nie umierać. Dominik Kolorz (43 l.), szef górniczej Solidarności, który grozi strajkiem generalnym w kopalniach, umie się ustawić. Na co dzień kreuje się na obrońcę górników ciemiężonych przez pazernych szefów spółek górniczych. Namawia ich do strajku, który ma zacząć się już w poniedziałek. Postanowiliśmy więc sprawdzić, co przywódca związkowców robi, gdy górnicy godzinami harują pod ziemią.

Na obiad i zakupy

Dominik Kolorz budzi się wczesnym rankiem. Ale miło się zbudzić wiedząc, że pod domem lada chwila stanie luksusowy służbowy samochód. Z Rybnika, gdzie mieszka, wozi do siedziby śląsko-dąbrowskiej Solidarności w Katowicach kierowca. Trasę 60 km pan przewodniczący pokonuje w komfortowych warunkach - w volkswagenie passacie.

Po pracy wraca nim do domu. I tak każdego dnia...

Ale podróże dobrą bryką to nie wszystko. Dominik Kolorz lubi wpaść do eleganckiej restauracji. My przyłapaliśmy go w "Belvedere". Piwo z beczki kosztuje tam 7 zł, a dania, takie jak np. filet z kaczki z jabłkiem - aż 34 zł! Ale Kolorz nie musi się martwić o pieniądze. Płaci za niego mężczyzna, z którym je posiłek. Faktura w wysokości 119 zł zostaje wystawiona na Kompanię Węglową! To ta sama firma, którą oskarża o wyzyskiwanie górników.

Pociągiem nie wypada

Po obiedzie przewodniczący nie wraca już do siedziby związku. Kierowca wiezie go do... centrum handlowego "Focus Park" w Rybniku.

Dominik Kolorz zarabia 4,9 tys. zł. Ma pensję górnika dołowego, chociaż pod ziemią nie pracuje od 17 lat.

W tym, że wozi się służbową limuzyną, o której zwykły górnik mógłby tylko pomarzyć, nie widzi nic zdrożnego. - Nie mam prawa jazdy - rozkłada ręce. - A skoro reprezentuję 50 tysięcy górników, nie wypada, żebym jeździł do pracy pociągiem. Kierowca jest z Jastrzębia Zdroju, więc ma do mnie blisko - dodaje.

Przyznaje, że zjadł obiad na koszt Kompanii. - Zjadłem kotlet górniczy i wypiłem małe piwo - wylicza. - Spotkałem się z człowiekiem z Kompanii. On mnie zaprosił, więc pokrył rachunek. Próbowali mnie nakłonić do odstąpienia od strajku, ale na próżno. Nic im z tego nie wyszło - zapewnia przewodniczący.

To nie jest nasz reprezentant!

Dariusz Gayrdian (36 l.), górnik z Kopalni Chwałowice:

- Też bym chciał, żeby mnie codziennie do pracy zawoził kierowca. Wychodzi na to, że Solidarność to bogaty związek. Według mnie przewodniczący Kolorz jest nie w porządku. To marnotrawstwo pieniędzy ze składek członków związku i wygodnictwo. Ten człowiek źle nas reprezentuje.

Godz. 13.00. Dominik Kolorz przyjeżdża służbową limuzyną do ekskluzywnej restauracji. Zje tam obiad, za który zapłaci Kompania Węglowa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki