Sobiesiak zbudował wyciąg bez zezwolenia, a... biedny musi burzyć!

2010-02-16 20:43

Co trzeba zrobić, aby na państwowym terenie rozpocząć gigantyczną inwestycję bez żadnych pozwoleń? Trzeba znać Zbycha, Mira i mieć dobrych kolegów na odpowiednich stołkach? Ryszard Sobiesiak zbudował wyciąg narciarski w Zieleńcu, choć nie miał na to pozwolenia. Rolnik Wacław Pomian musiał rozebrać prostą wiatę.

Główny bohater afery hazardowej Ryszard Sobiesiak (54 l.) wybudował wyciąg narciarski, choć nie miał pozwolenia ani na budowę, ani na wycinkę lasu. Włos mu z głowy nie spadł, a interes świetnie się kręci.

Przeczytaj koniecznie: Chlebowski się nie pocił, bo szkolił go Mistewicz

Pan Wacław Pomian (63 l.), rolnik ze wsi Olszanka, nie zna Zbycha i nikt mu nic nie załatwia. Nawet na "90 procent". Efekt? Rolnik musiał zburzyć drewnianą wiatę na maszyny (nie wiedział, że musi posiadać niezbędne pozwolenia), choć postawił ją na swoim terenie, jednego drzewa nie wyciął i nikomu nie wadził. Urzędnicy byli jednak nieugięci. Ot, sprawiedliwość po polsku!

Zobacz też: Chlebowski: afery hazardowej nie ma!

Tak szybko jak Ryszard Sobiesiak dotychczas nikt w naszym kraju wyciągów nie budował. W Zieleńcu nowoczesna kolejka z podgrzewanymi kanapami przewoziła ludzi już trzy miesiące przed wydaniem zgody na jej budowę.


Sobiesiak mógł liczyć na przychylność niemal wszystkich urzędników. Poczynając od Dyrekcji Lasów Państwowych, na Ministerstwie Środowiska skończywszy.

Przeczytaj koniecznie: Chlebowski atakuje: Afery hazardowej nie ma

Żywo zainteresowany budową wyciągu miał być sam Zbigniew Chlebowski (46 l.). Nieprawidłowości ujawniła dopiero afera hazardowa, a CBA zaczęło odwiedzać kolejne urzędy. Kilka dni temu agenci przyszli do urzędu wojewódzkiego.

Patrz też: Tak "Miro" grał przed komisją

- Funkcjonariusze odwiedzili też urząd marszałkowski i pojawili się w Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, a tydzień wcześniej przeszukali pomieszczenia Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Zabezpieczono dokumenty, które powiązane są z budową wyciągu.


Jak napisała "Rzeczpospolita", supernowoczesne urządzenie rozpoczęło pracę w Wigilię 2008 roku, tymczasem Sobiesiak pozwolenie na jego budowę mógł dostać najszybciej w marcu... następnego roku.

Przeczytaj koniecznie: Brat Mira Drzewieckiego pożyczał pieniądze od mafii

Firma budująca dla biznesmena wyciąg karczowała państwowy las jeszcze na długo przed załatwieniem formalności. I co?

Co prawda sąd skazał prawomocnie Bolesława B., urzędnika Lasów Państwowych, za działanie na szkodę instytucji, a Sobiesiak zapłacił karę za wycinkę, ale interes kręci się w najlepsze. Wyciąg wozi uradowanych narciarzy, a biznesmen liczy pieniądze. Zwyczajny obywatel, który nie ma wpływowych kolegów, nie może liczyć na takie traktowanie.


Wacław Pomian (63 l.) ze wsi Olszanka (woj. podlaskie) wybudował na swoim podwórku drewnianą, krytą blachą wiatę, aby trzymać pod nią maszyny rolnicze. Wszystkie prace wykonał samodzielnie. - Nie wiedziałem, że potrzebne są jakieś projekty i pozwolenia - relacjonuje rolnik. - Przyjechał urzędnik z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego i kazał rozebrać mi wiatę albo zapłacić 20 tys. zł kary. Sam rozłożyłem wiatę na części i leży teraz pod stodołą.

- Formalności w urzędzie trwają już przeszło dwa miesiące, na projekt i pozwolenie wydałem 2 tys. zł, a moje maszyny dalej stoją na mrozie - dodaje rolnik, bezradnie rozkładając ręce. - Gdybym tak jak ten pan od hazardu miał kolegów Zbycha i Mira, to może nie spadłoby na mnie tyle kłopotów - dodaje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki