Dramat samotnego rzeźbiarza z Siedlec

2014-04-25 4:00

Ma wielki talent rzeźbiarski, ale brakuje mu miejsca, aby go rozwijać. Kamil Sieczka (20 l.) z Siedlec (woj. mazowieckie) mieszka w pokoiku, w którym mieszczą się tylko łóżko, stół i krzesło. Tworzy więc na schodach prowadzących na poddasze, najczęściej nocami, aby stukot jego dłuta nie przeszkadzał mieszkańcom kamienicy.

Zamknięty w swoim świecie, stroni od towarzystwa rówieśników. Godzinami siedzi na schodach wpatrzony w tworzoną rzeźbę. Nim uderzy gumowym młotkiem w dłuto, dokładnie wymierza każdy ruch.

- Nie zawsze mam chęć do rzeźbienia - mówi Kamil. - Muszę odczuć wenę, a ta przychodzi często w nocy. Kiedy już zabiorę się za jakąś rzeźbę, to potrafię pracować kilka nocy z rzędu. Bywa, że zasypiam z dłutem w ręku. Staram się nie przeszkadzać nikomu, ale ludzie mnie nie lubią, bo hałasuję. Marzę więc o własnej pracowni, w której mógłbym oddać się sztuce bez reszty - opisuje.

Zobacz: Czym one zakrywają PIERSI! 10 najbardziej kreatywnych pomysłów na staniki! [GALERIA]

Na razie nie ma na to szans. Kamil utrzymuje się z renty socjalnej w wysokości 620 zł. Za pokój płaci 500 zł. Na życie zostaje mu niewiele. - Dobrze, że mam gdzie mieszkać. Jest tu ciepło, ale o pracy rzeźbiarskiej nie ma mowy - mówi chłopak.

Szkoda by było, gdyby jego talent się zmarnował. - Kamil jest samoukiem, a jego prace są bardzo dobre. Kiedy ktoś się nim zajmie, będzie światowej sławy rzeźbiarzem. Musi mieć jednak swoją pracownię - ocenia Mirosław Greluk (47 l.), znany malarz, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki