Zamość: Dzięki "M jak miłość" złapałam oszusta!

2011-05-02 4:00

Kiedy do pani Henryki (62 l.) z Zamościa (Lubelskie) zadzwonił podający się za jej syna oszust, prosząc o pożyczkę, kobieta dobrze wiedziała, co robić. Dlaczego? Niedawno oglądała jeden z odcinków serialu "M jak miłość", w którym Basia i Lucjan Mostowiakowie okradzeni zostali przez telefonicznego hochsztaplera.

- Ja bym się tak chyba nie dała - powiedziała wtedy i były to prorocze słowa. Bo gdy zadzwonił do niej syn będący w nagłej potrzebie, od razu wyczuła pismo nosem. - Miał taki zachrypnięty głos, mówił, że przez przeziębienie - opisuje pani Henryka. - Potrzebował sporej gotówki. 30 tysięcy złotych, aby załagodzić sprawy związane z wypadkiem samochodowym - dodaje. Od razu poznała, że to nie jej dziecko. - Mój Adaś nigdy nie rzucałby k... do matki - tłumaczy.

Kobieta podjęła telefoniczną grę z oszustem. - Synku, wezmę szybciutko pożyczkę - zapewniała go, chcąc zyskać na czasie. I od razu zadzwoniła pod 997. Po pieniądze dla syna miał przyjść "znajomy policjant", który obiecał zatuszować sprawę wypadku. Miała na niego czekać pod klatką schodową, trzymając kartkę z jego nazwiskiem. Złoczyńca nie wiedział, że w klatce i pobliżu bloku jest aż gęsto od policyjnych wywiadowców...

Przeczytaj koniecznie: KIELCE: Wandale zdemolowali 100 samochodów

Funkcjonariusze dostali oszusta dosłownie na tacy, zgrabnie urobionego przez fankę serialu. - Nie będziesz Heni w trąbę robił - szepnęła z satysfakcją, gdy na rękach Henryka P. (40 l.) zatrzasnęły się kajdanki.

Oszust jest już za kratami. W jego samochodzie policjanci znaleźli 10 tysięcy zł, które kilka dni wcześniej wyłudził od mieszkanki Lublina. Dzięki postawie pani Henryki poszkodowana odzyska pieniądze.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają