Eugeniusz Kłopotek: Nie wolno ludzi DYSKRYMINOWAĆ z powodu nazwiska czy pochodzenia

2012-08-05 2:19

W rozmowie tygodnia "Super Expressu" dziś poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Eugeniusz Kłopotek.

„Super Express”: - Politycy Platformy Obywatelskiej z zapałem krytykowali Polskie Stronnictwo Ludowe za przykłady nepotyzmu w szeregach tej partii. Ale wydaje się, że przygadał kocioł garnkowi…

Eugeniusz Kłopotek: - O tak, na początku zacierali ręce: no, wreszcie pokażemy nepotyzm i kumoterstwo w Polskim Stronnictwie Ludowym! A skąd ten zapał, skąd ta odwaga? Otóż skoncentrowali się na agencjach związanych z rolnictwem. A przecież to logiczne, że jeżeli mamy szukać ludzi bezpośrednio lub pośrednio związanych z PSL, to z uwagi na to, że partia, do której należę od 117 lat jest związana z wsią i rolnictwem, to właśnie tam znajdziemy najwięcej naszych ludzi. Tylko że, szanowne koleżanki i szanowni koledzy z Platformy, zanim się wytknie nieprawidłowość sąsiadowi, to najpierw trzeba zrobić porządki na własnym podwórku. A teraz – i bardzo dobrze! – wzięli się za to dziennikarze. I zaglądają w obszary Platformy: do przemysłu, do rad nadzorczych spółek skarbu państwa... I coś mi się zdaje, że my to jesteśmy skromniutcy przy nich…

Układy, układziki, „moje – twoje”… Jeżeli nasze państwo przyrównać do człowieka, to jest to człowiek chory…

Dzisiaj my współrządzimy, za chwilę ktoś inny, wcześniej też były różne władze... I tylko jedno jest niezmienne: każda władza ma tę samą inklinację – żeby obejmować jak najwięcej funkcji i stanowisk.

Ale nie można przystać na stwierdzenie: bo tak już musi być. To trzeba zmienić!

Póki co nie mamy jakoś siły, żeby przełamać ten opór. Zwłaszcza na początku kadencji, kiedy jest walka o stołki.

Ma pan pomysł jak temu zaradzić?

Od lat ten sam: usiądźmy razem – koalicja plus opozycja – stwórzmy jakiś zespół, jakąś komisję i spróbujmy określić funkcje i stanowiska w państwie, które będą miały charakter kadencyjny. Żeby to wyglądało tak: przychodzi nowa władza i ma prawo wymieść starą kadrę i obsadzić stanowiska swoimi ludźmi.

Nie podoba mi się to…

Tak na wzór amerykański.

Jest jeszcze taka niepopularna dziś zasada: mniej kolesiostwa, więcej konkursów.

To jest punkt drugi: trzeba precyzyjnie ustalić, w jakich obszarach obowiązują konkursy, a w jakich nie. No przecież nie będziemy robić konkursów na sprzątaczkę! Wreszcie kolejna rzecz: kto ma być oceniającym? Np. pan premier Tusk dla powoływania członków rad nadzorczych proponuje komitet nominacyjny z jego nadania… To już na dzień dobry jest skażone partyjnością. Może więc lepiej jest pomyśleć o propozycji Waldemara Pawlaka, aby powołać Narodową Radę Powierniczą? Oczywiście możemy to ciało inaczej nazwać. Ważna jest zasada: żeby wybór odbywał się przez parlament.

Czyli pomysły są, plany są – a nie wychodzi.

No jakoś nie idzie!

Na łamach „Super Expressu” wypowiadało się wielu ekspertów z Zachodu, którzy twierdzili wprost, że w ich krajach tzw. afera taśmowa byłaby nie do pomyślenia…

Nie przesadzajmy. Afera taśmowa niewiele pokazała. To była rozmowa dwóch panów. Tylko, że jeden drugiego nagrywał, a drugi był sfrustrowany tym, że został odwołany ze stanowiska... Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Najważniejszy jest pierwszy krok: oddzielić ziarno od plew. Trzeba znaleźć to, co może nosić znamiona przestępstwa. Tym już się zajmują CBA i prokuratura. I bardzo dobrze. Ale to już nie zależy od polityków. Pozwólmy spokojnie działać CBA i prokuratorze. To są niezależne organa, które doskonale wiedzą, co robić. My, politycy, powinniśmy się teraz zastanowić gdzie leży granica przyzwoitości.

Pan jest od lat w sporze z Julią Piterą z PO…

Dokładnie od pięciu lat. Pani minister Pitera uważa, że jeżeli ktoś obejmuje wysokie stanowisko w państwie, to nikt z jego bliższych czy dalszych członków rodziny nie ma prawa pracować w administracji publicznej czy w instytucjach państwowych. Z czym ja się kompletnie nie zgadzam! To jest antykonstytucyjne. Gdyby ktoś został z takich powodów przymuszony do rezygnacji z pracy, to idzie do sądu pracy i wygrywa każdą sprawę. Nie wolno ludzi dyskryminować z powodu nazwiska, pochodzenia czy poglądów politycznych.

Tylko, że ta szlachetna zasada zostaje wypaczona w momencie, gdy okazuje się, że w danej spółce mamy nadreprezentację członków PO czy PSL i ich rodzin.

Powiem tak: jak rządziła AWS, to była nadreprezentacja ludzi z AWS. Jak SLD – to z SLD. Jak PiS – to z PiS. Teraz rządzi Platforma – niewątpliwie, gdzie może, daje więcej swoich niż obcych. A w obszarze rolnictwa rzeczywiście więcej jest naszych – bliżej lub dalej związanych z PSL. Tak było, tak jest… I teraz jest pytanie: czy tak nadal będzie, czy jednak potrafimy wspólnie razem coś z tym zrobić. Chodzi o proporcje – o to, żeby nie monopolizować, nie zawłaszczać całkowicie.

Ale przecież sam pan postuluje „model amerykański” – zamianę obcych ludzi na swoich…

Jeżeli ktoś jest dobrym zawodnikiem , dlaczego go nie zostawić? Daniel Kalemba, syn ministra, to dobry przykład. Jeżeli on pracuje od dziesięciu lat – przetrwał władzę Samoobrony, która czyściła do spodu – no to, sądzę, że to dobry pracownik.

No to porozmawiajmy o Andrzeju Kłopotku…

Ojej! Szuka pan dziury w całym…

Pana brat pracuje w spółce Elewarr, o której ostatnio jest tak głośno…

Pomogłem w życiu wielu ludziom. Pomagałem, pomagam i będę pomagać, dopóki będę parlamentarzystą. Ale tak się składa, że o tym, że brat jest zatrudniony w tej spółce dowiedziałem się po czasie.

Nie rozmawia pan z bratem?

O pracy nie rozmawialiśmy. Został zatrudniony ze względu na swoje kompetencje. Jest tam specjalistą do spraw kontraktacji. To jest swego rodzaju ambasador firmy, który przekonuje rolników do oddawania płodów rolnych do spółki państwowej. Brat zna doskonale teren, na którym działa, a jako wieloletni radny i poseł – zna ludzi. Kiedy go zatrudniano, to ówczesny prezes, Andrzej Śmietanko, postawił mu trzy warunki: prawo jazdy, matura, studia. Prawo jazdy zrobił bardzo szybko, maturę zdał po roku, a teraz już jest po pierwszym roku studiów. Jestem dumny z mojego brata.

Czy gdyby nie nazywał się Kłopotek, to prezes by go zatrudnił dając czas na uzyskanie wszystkich kompetencji?

Nie mam pojęcia. Tak zawsze można powiedzieć. Teraz, jak ktoś się nazywa Kłopotek, to nawet jak nie jest z mojej rodziny, to może powoływać się na mnie. Ale to działa w dwie strony. Bo mam już sygnały, że że niektórzy ludzie z tym samym nazwiskiem zaczynają mieć problemy. Podtekst zawsze jest, ale to nie ma nic wspólnego z nepotyzmem. Nie można kogoś nie zatrudnić tylko dlatego, że się nazywa Kłopotek. Nie dajmy się zwariować. Ale to pewnie pana zaciekawi, że wczoraj brat do mnie dzwonił jako do posła i prosił o nagłośnienie pewnego tematu.

Skoro zadzwonił i zaczął opowiadać o pracy, nagłośnijmy to.

Otóż jedna z firm dostarczająca od lat produkty rolne do jego firmy po tym, co się stało wokół Elewarru zerwała umowę, bo mówi: wy jesteście niewiarygodni. To jest realny problem. Weźmy pod uwagę, że jestem dyrektorem w państwowym zakładzie. Mam do sprzedaży rzepak, za chwilę jęczmień, pszenicę…  Powinienem sprzedać jak najkorzystniej – temu, kto da więcej. I teraz wyobraźmy sobie, że najwięcej zaoferuje Elewarr? Co ma zrobić Eugeniusz Kłopotek dyrektor zakładu państwowego? Jeżeli ja to sprzedam firmie, w której pracuje brat, odpowiedzialny za kontraktację, no to przecież media mnie rozjadą. Nie sprzedam więc do Elewarru. Ale może być taka sytuacja, że jak ja sprzedam taniej, to ktoś mi zarzuci, że naraziłem na stratę przedsiębiorstwo państwowe. To są trudne decyzje.

Tak bywa, kiedy dwóch braci na państwowych posadach zarządza państwowymi pieniędzmi.

Pewien wójt niedawno mi się skarżył, że jak tak dalej pójdzie – mam na uwadze posunięte do granic absurdu szukanie powiązań – to niedługo będzie się musiał umówić z wójtem sąsiedniej gminy, żeby ich mieszkańcy jeździli do pracy po sąsiedzku, bo jak będą znajdować pracę u siebie, no to zaraz będzie larum, że to nepotyzm. A przecież w środowisku wiejskim powiązań rodzinnych jest mnóstwo. Ale chyba powoli przychodzi otrzeźwienie. Dobrze się stało, że wyszła ta sprawa z Danielem Kalembą, a przy okazji z synem premiera. Jestem pełen szacunku dla tych młodych ludzi, że nie dali się.

Wróćmy do wielkiej polityki. Wśród polityków PSL jest dużo żalu do koalicjanta…

Tylko, że my, ludowcy, jesteśmy niewiarygodnie spokojnymi ludźmi.

I dlatego koalicja przetrwa?

Nie wiem, może nie przetrwa. Ale gdyby tak się miało stać, to nie ze względów kadrowych, lecz merytorycznych.

Czy nie odebraliście tego jako policzek, kiedy premier – was, spokojnych ludowców – straszył odebraniem resortu rolnictwa?

Nawet bym nie tragizował, gdyby Platforma i pan premier trochę porządzili rolnictwem i poznali jego problemy. Oni nie mają pojęcia o funkcjonowaniu rolnictwa, o pracy na roli.

Eugeniusz Kłopotek.

Poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki