Agnieszka L. z Jezierzyc (woj. pomorskie) przechodziła gehennę ze swoim mężem, który już od dawna nie opiekował się ani nią, ani ich córkami: Oliwią i Martyną. To ona pracowała jak mrówka w sklepie, by dzieci miały co jeść. On, jak ustaliliśmy, żołnierz zawodowy - wyleciał z jednostki za nadużywanie alkoholu. Z nałogu nie wyszedł i jak opowiadają mieszkańcy wsi, właściwie nie trzeźwiał. - To wielki mężczyzna, strach było koło niego przejść. Bo nie dość, że zawsze pijany, to jeszcze miał taki złowrogi wzrok - słyszymy od jednej z sąsiadek. Bali się go miejscowi, a Agnieszka L. żyła z nim i z dziećmi pod jednym dachem. Nic dziwnego, że w końcu postanowiła wyrwać się z tej matni. Zamiast jednak uciec bez słowa, oznajmiła to swojemu katu. I wtedy wydarzył się dramat.
Była sobota, kilka minut po 23, gdy sąsiedzi usłyszeli przerażający krzyk małej Oliwii. Dziewczynka wybiegła na podwórko i strasznie płakała. Była przerażona. Szybko okazało się, że dosłownie chwilę wcześniej obudził ją ze snu hałas dobiegający z łazienki i gdy poszła sprawdzić, co się dzieje, zobaczyła, jak ojciec zadaje śmiertelne ciosy nożem matce. Ponad 20 pchnięć w klatkę piersiową! Agnieszka L. tego ataku nie przeżyła.Piotr L. został zatrzymany przez policję. W momencie mordowania żony miał ponad 2,5 promila. Przez niedzielę trzeźwiał w celi. Wczoraj był doprowadzony do prokuratury, grozi mu dożywocie.- Córka to był chodzący anioł, ona cały dom miała na głowie - opowiada Teresa Trela, matka zamordowanej. - On, ta łajza, tylko chlał i męczył ją psychicznie - oskarża.- Zabił nam dziecko. Dziękować Bogu, że wnuczki zostawił przy życiu - dodaje Izydor Trela, ojciec Agnieszki L.
Zobacz: Dziennikarza Łukasza Masiaka z Mławy zabił bandzior, miłośnik sztuk walki? NOWE FAKTY